"Ponieważ bardzo mi na tobie zależy..."
Co on wyrabia? Czy on kompletnie zwariował? Narkotyki?! Justin nałogowcem?! Tego jeszcze brakowało..Justin,proszę,opamiętaj się!-takie myśli nieustannie krążyły mi po głowie. Patrzyłam bezradnie jak przybliża strzykawkę do swojej ręki..po upływie sekundy poczułam się tak,jakby ktoś wylał na mnie wielki kubeł zimnej wody. NIE! Nie pozwolę mu na to,nie mogę! Tak więc jak najszybciej mogłam wyrwałam mu strzykawkę z ręki. Przestraszony odwrócił się i spojrzał na mnie zdziwiony. No tak..czyli nawet nie zauważył,że tu jestem.
-Selena...oddaj to.-powiedział ze zmarszczonym czołem.
-W życiu! Nie pozwolę ci na to,Justin!
-Powiedziałem ODDAJ TO!-wrzasnął. No tak..typowe zachowanie nałogowca,kiedy zabraniasz mu korzystania z używek robią się agresywni.
-NIE.-odezwałam się głosem zimnym jak lód. Spojrzał na mnie wkurzony a usta miał zaciśnięte w jedną,cienką linię. Po chwili zaczął się ze mną szamotać,aby odebrać mi strzykawkę. Kiedy wygrałam tą szamotaninę i widziałam,że ponownie chce się na mnie rzucić wpadłam na dość ryzykowny pomysł. Jeżeli tego nie zrobię on mi nie odpuści. Tak więc jak najszybciej mogłam wbiłam strzykawkę sobie w rękę i wstrzyknęłam sobie całą jej zawartość. Wiem,oszalałam,jednak nie mogłam pozwolić,aby Justin nadal brał narkotyki. Spojrzał na mnie przerażony i słyszałam tylko jak krzyczy głośno moje imię. Po chwili obraz zaczął mi się zamazywać i zanim zdążyłam cokolwiek jeszcze zobaczyć,osunęłam się na ziemię po ścianie i odpłynęłam...
*****
Obudziłam się cała obolała. Czułam jakby moją głowę miał rozsadzić zaraz jakiś wielki granat. Otworzyłam powoli oczy,jednak coś mnie oślepiło,wiec ponownie je zmrużyłam. Zdążyłam tylko dostrzec jakieś dwie sylwetki stojące nade mną. Dopiero po pięciu minutach odzyskałam pełną ostrość widzenia. Powoli rozejrzałam się po pomieszczeniu. Białe ściany,oślepiające światło i jeszcze ten charakterystyczny zapach..tak..to musi być szpital. Ech..a ja już miałam nadzieję,że trafię do nieba i skończą się wszystkie moje problemy. Jedną osobą,która nade mną stała była pielęgniarka która robiła coś przy mojej ręce. Zapewne podłączała kroplówkę. Drugą osobą,siedzącą po drugiej stronie łóżka okazał się być Justin. Patrzył na mnie ze strachem,bólem i żalem jednocześnie trzymając mnie za rękę? Mmm..jakie to przyjemne uczucie,jednak wolałam udawać,że o tym nie wiem,albo,że tego nie zauważyłam. Powoli otworzyłam usta i wzięłam głęboki wdech.
-Co się stało?-zapytałam przyciszonym i zachrypniętym głosem udając,że nic nie pamiętam.
-Sell..obudziłaś się. Całe szczęście..jesteś w szpitalu,ponieważ wstrzyknęłaś sobie zbyt dużą dawkę leku przeciwbólowego.-tłumaczył Justin. Leku przeciwbólowego? O czym on pieprzy?
-Jak to leku przeciwbólowego?
-No normalnie. Miałem sobie właśnie go wstrzyknąć kiedy ty jakimś cudem znalazłaś się w szatni i wyrwałaś mi strzykawkę z ręki. Mogę wiedzieć co ci strzeliło do głowy?
-To ty lepiej powiedz mi co tobie strzeliło do głowy,że zacząłeś brać narkotyki!-wypaliłam wkurzona kiedy pielęgniarka wyszła już mojej sali. Chłopak spojrzał na mnie zdziwiony.
-Co? Jakie narkotyki? Sell..o czym ty mówisz?
-Och,Justin..nie rób ze mnie idiotki,proszę Cię! Doskonale widziałam co tam robiłeś!
-Selena,do cholery!-teraz to on się uniósł- Czy ty naprawdę myślisz,że ja jestem narkomanem?! Czy masz mnie za takiego idiotę?!
-To w takim razie co to było,do cholery?! Ja wchodzę do tej szatni,a ty trzymasz w ręku strzykawkę i co?! Myślisz,że jak to wygląda,hm?!
-No właśnie próbuję ci wytłumaczyć,że to nie były żadne narkotyki,tylko leki przeciwbólowe!-wrzasnął wściekły. Syknęłam z bólu i złapałam się za głowę. Spojrzał na mnie i uspokoił się w mgnieniu oka.
-Przepraszam..-szepnął lekko speszony
-Nic się nie stało..w takim razie wytłumacz mi to wszystko,bo ja już nic nie rozumiem...
-Bardzo chętnie. Więc..wiem jak to dla Ciebie wyglądało,ale to nie tak. To nie były żadne narkotyki. To był bardzo silny lek przeciwbólowy.
Spojrzałam na niego zdumiona.
-Już tłumaczę.-powiedział z lekkim uśmiechem na ustach.-Otóż dwa lata temu grałem koncert w Los Angeles. Wiesz..jak zwykle przyszło miliony fanów. I..jeden anty fan. Ale tego jeszcze nie wiedziałem. A więc zacząłem swoje show. I kiedy grałem pewien utwór tylko przy akompaniamencie gitary siedząc na stołku nagle usłyszałem strzał. Oczywiście Rob natychmiast wkroczył do akcji.Odciągnął mnie na bok,jednak było już za późno. Kiedy biegłem pocisk trafił mnie w rękę. Oczywiście ochroniarze wyprowadzili na zewnątrz zszokowanych fanów a mnie natychmiast zabrano do szpitala. Tam wyjęli mi kulę i założyli szwy. Wszystko skończyłoby się dobrze,gdyby nie fakt,że moje mięśnie zostały bardzo mocno nadszarpnięte przez tę kulę. Dowiedziałem się,że ta ręka nigdy do końca nie wyzdrowieje. Zawsze będę miał na niej tę bliznę-tu wskazał na pewną dużą,czerwoną bliznę na ręce po czym kontynuował-Od tamtej pory średnio raz na dwa tygodnie ta ręka zaczyna mnie potwornie boleć. Tak jakby ktoś palił ją żywym ogniem. Jakby miała mi dosłownie zaraz odpaść. I to właśnie stało się dzisiaj. Dlatego właśnie musiałem wstrzyknąć sobie ten lek. Najczęściej ta ręka zaczyna mnie boleć pod wpływem bardzo dużego wysiłku fizycznego,lub pod wpływem silnego stresu. Teraz rozumiesz?
Kiedy zakończył swoją historię byłam w szoku. Tak bardzo zrobiło mi się go żal. Przechodzi z tą ręką takie piekło,a ja jeszcze posądzam go o nałogi...
-Matko..wybacz,Justin..ja,ja...nic nie wiedziałam...
-Ależ nic się nie stało. Przecież dopiero co Ci to wszystko wyjaśniłem. W każdym razie to nie były żadne narkotyki,nie jestem takim durniem,żeby ryzykować życie.
Gdy to powiedział odetchnęłam z ulgą.
-Justin..proszę wybacz mi..powinnam najpierw Cię wysłuchać,a dopiero potem wyciągać jakieś wnioski...
-Nic się nie stało. Wiem,że wyglądało to trochę przerażająco. Powinienem powiedzieć Ci to wcześniej,jednak nie było okazji..
-Rozumiem.-odparłam z uśmiechem. Chłopak również się uśmiechnął. Chwilę siedzieliśmy w ciszy..
-Sell?-zapytał nagle
-Hmm?
-Powiedz mi..skoro myślałaś,że są to narkotyki to dlaczego wyrwałaś mi tą strzykawkę i ryzykowałaś własne życie?
-Ponieważ bardzo mi na tobie zależy,i nie mogłam pozwolić,abyś zniszczył sobie życie.-powiedziałam z uśmiechem i pogłaskałam go po policzku. Chłopak nic nie mówiąc uśmiechnął się szerzej i wtulił swój ciepły policzek do mojej bladej dłoni.
******
Hej! :D Jak obiecałam w jednym z komentarzy dodaję dzisiaj kolejny rozdział. Zapewne liczyliście na więcej akcji,no ale cóż..tak sobie zaplanowałam ten rozdział,nie wiem tylko czy wyszedł mi tak jak układałam go sobie wcześniej w głowie. W każdym razie liczę na to,że wam się spodoba. Wszystkie komentarze mile widziane. Pozdrawiam. <3
Gośka.;]
Boze zakochalam sie w twoim blogu jest po prostu cudowny *-*
OdpowiedzUsuńNie wiem, czemu wcześniej tu nie zaglądałam, ale teraz będę regularnie *.*
OdpowiedzUsuńNa razie przeczytałam tylko ten rozdział, ale niedługo zabiorę się za poprzednie. :)
Czekam na nowy rozdzialik. :)
@landelle98
[becauseofyou-jb.blogspot.com]
Ten rozdział jest boski :) LUbie jak dużo sie dzieje :D czekam na NN *.* Dodaj szybko
OdpowiedzUsuńhttp://thelovestoryforyou.blogspot.com/