sobota, 25 maja 2013

Rozdział 3

"Czy ty mnie śledzisz?"

Dyrektor ciągnął swoją paplaninę chyba z godzinę. Wszyscy uczniowi dosłownie przysypiali z nudów. Już chciałam położyć głowę na ramieniu mojego przyjaciela,gdy dyrektor wreszcie skończył. Pożegnał się i poprosił,abyśmy udali się do swoich klas,aby odebrać nasz plan zajęć,no i oczywiście musiał wspomnieć,że od jutra zaczynamy kolejny rok nauki,życzy nam powodzenia i takie różne. Wszyscy wstali z ławek i wyszli powoli z sali gimnastycznej. Szłam właśnie przez podwórko,a przede mną szedł oczywiście pan gwiazda i jego wierne fanki. Muszę przyzwyczaić się do tego widoku,lecz nie jest to wcale takie łatwe. Idąc w kierunku szkoły nagle poczułam,że tracę równowagę i lada moment upadnę na ziemię. To była oczywiście sprawka Miley,która podstawiła mi haka. Gdy już miałam runąć na gorący od słońca asfalt poczułam,że ktoś mocno łapie mnie za ramię i podnosi do góry. Byłam święcie przekonana,że był to Taylor.
-Dzięki...-wyszeptałam jedynie,powoli stając na nogi,podniosłam głowę do góry i dosłownie mnie zamurowało. Moim wybawcą wcale nie był Taylor,lecz nikt inny jak sam Justin. Ale przecież widziałam,że  wchodził wraz z dziewczynami do szkoły. Jakim cudem znalazł się obok mnie tak szybko?
-Nie ma za co.-powiedział chłopak uśmiechając się słodko. Patrzyłam na niego jakby był jakimś greckim Bogiem. Był...był po prostu piękny. Te jego śliczne,lekko zmierzchwione włosy,piękne błyszczące oczy i ten czarujący uśmiech. Aż trudno uwierzyć,że do tego stopnia zakręcił mi w głowie.
-Eee..aaa..yy..-nie mogłam wydobyć z siebie nic więcej. Nadal tkwiłam w tym "transie". Jego uśmiech pogłębił się,a reszta dziewczyn,oczywiście oprócz Demi,Alyson i Ashley patrzyły na mnie tak,jakby chciały rozszarpać mnie na strzępy. Szczególnie Miley i Brenda. 
-Mógłbyś mnie już puścić? Spieszy mi się.-powiedziałam wymijająco,gdy już odzyskałam mowę.
-Mhm,nie ma sprawy.-powiedział i zrobił to o co go poprosiłam. Odwrócił się przodem do Miley z wyraźnym gniewem ukrytym głęboko w jego oczach. Ona chyba tego nie zauważyłam bo była najwyraźniej w siódmym niebie,bo przecież sam Justin Bieber na nią spojrzał. Odeszłam kawałek dalej,żeby nie było,że podsłuchuję,jednak byłam ciekawa co on ma jej do powiedzenia. Stanęłam w odpowiedniej odległości od nich i przyglądałam się ich rozmowie. Po chwili dołączył do mnie Taylor z Alyson.
-Miley..-zaczął Justin,jednak brunetka nie dała mu dokończyć tylko zaczęła wydzierać się jak szalona:
-Aaaa!!!!! On zna moje imię,on zna moje imię!-Justin na te słowa tylko przewrócił oczami,co lekko mnie rozbawiło,a kiedy Miley już się trochę ogarnęła kontynuował:
-Możesz mi powiedzieć dlaczego to zrobiłaś? Przecież ona mogła się przewrócić i zrobić sobie poważną krzywdę!-krzyknął zdenerwowany,a Miley spojrzała na niego z rozczarowaniem. Napewno spodziewała się czegoś innego,a ja...nie ukrywam..było mi bardzo miło,że Justin stanął w mojej obronie. Po minie Miley było widać jak bardzo jest zawiedziona i zazdrosna,przecież jej idol trzymał moją stronę. O swoim chłopaku na pewno już zapomniała,ale mniejsza z tym.
-Oj...Justin nie przesadzaj. Nic by się jej przecież nie stało. Ona nie jest ze szkła. Przecież by się nie potłukła. To tylko taka zabawa.-powiedziała słodko i zaczęła trzepotać rzęsami. Teraz to ja wywróciłam oczami.
-Zabawa? Podstawianie haka nazywasz zabawą? Proszę cię...miło by ci było,gdyby ktoś zachował się tak w stosunku do Ciebie? Raczej wątpię. A teraz bardzo Cię proszę idź i ją przeproś i nigdy więcej nie urządzaj takich zabaw.-powiedział opanowany. Zaimponował mi swoim zachowaniem,jednak nie mam zamiaru zmienić swojego nastawienia do niego.
-No dobrze..dla ciebie wszystko,skarbie.-powiedziała słodko,mrugnęła okiem i ruszyła w moim kierunku. Justin cały czas nas obserwował. Gdy stanęłam z Miley oko w oko dopiero teraz zdołałam dostrzec ile było w niej złości,zazdrości i nienawiści,jednak była na tyle dobrą aktorką,że była w stanie na tyle dobrze udawać,by nabrać na to nawet Justina,jednak mnie nie nabierze. Wiedziałam,że te przeprosiny nie będą ani trochę prawdziwe.
-Selena..przepraszam...głupio się zachowałam...-powiedziała niby ze skruchą z niechęcią wyciągając w moim kierunku swoją dłoń.
-Nie ma o czym mówić..ważne,że Justin w porę zareagował i mnie uratował a ty zrozumiałaś swój błąd. Przeprosiny przyjęte.- Nie żebym się chwaliła,ale aktorką też nie jestem najgorszą. Udało mi się odegrać całą tą szopkę perfekcyjnie. Ujęłam dłoń Miley i przez jakąś sekundę stałyśmy w tej pozycji. Potem Miley wyraźnie zażenowana wyrwała rękę z mojego uścisku,odwróciła się do Bieber'a i machając mu wesoło udała się do budynku. Szatyn natomiast podszedł do mnie i zapytał z troską w głosie:
-Wszystko w porządku? Na pewno  nic Ci nie jest?
-Tak wszystko jest okej. Nic mi nie jest. Jeszcze raz dzięki za ratunek.
-Nie ma za co.-powiedział,uśmiechnął się po czym zniknął za murami szkoły.
-Okeeej...to było trochę..dziwne.-podsumował Taylor patrząc w miejsce,gdzie parę sekund temu stał Justin.
-Może i trochę dziwne,ale miłe. Gdyby nie on na bank miałabym wielkiego siniaka na kolanie.
-Taa...bardzo miło,ale czy możemy już iść do szkoły? Bo zaraz pani poda plan bez nas.
-Jasne,chodźmy.
Razem z przyjaciółmi weszliśmy do szkoły i udaliśmy się do klasy. Weszliśmy do środka i zajęliśmy miejsca. Taylor oczywiście usiadł z Alyson a ja z Demi. Akurat obok nas sam w ławce siedział Justin. Miałam wrażenie,że co jakiś czas na mnie zerka,jednak postanowiłam to ignorować.
Po kilku minutach do gabinetu weszła nauczycielka,przywitała się z nami itd. No i oczywiście rozmawialiśmy na temat minionych wakacji,aż w końcu zaczęła dyktować nam plan zajęć. Oczywiście wszystko zapisałam w notesie. Plan nie był wcale taki zły. Raz nawet miałam na 10:00 i to akurat w poniedziałek. Świetnie! Przynajmniej się wyśpię. Jak dla mnie było za dużo chemii,bo trzy w tygodniu,a tego przedmiotu po prostu nie cierpię,no ale jakoś muszę to przeżyć. Nauczycielka jeszcze chwilę pogadały i po niedługim czasie mogliśmy już iść do domu. Wyszłam z klasy i wraz z przyjaciółmi opuściłam budynek szkoły. Justin stał już przed szkołą oczywiście otoczony swoimi fankami. Nie zważając na to całą paczką ruszyliśmy w stronę naszych domów. Akurat tak się składa,że wszyscy musieliśmy iść w jednym kierunku. Podczas drogi rozmawialiśmy,śmialiśmy się. Przy tych wspaniałych osobach nie można się nudzić. Zawsze znajdziemy jakiś ciekawy temat do rozmowy. Strasznie się cieszę,że mam ich przy sobie. Tacy przyjaciele to prawdziwy skarb. Po 15 minutach dotarliśmy do skrzyżowania,gdzie niestety musieliśmy się pożegnać,gdyż ja musiałam skręcić,a oni iść prosto. Przytuliłam każdego z osobna i po chwili skręciłam we właściwą uliczkę. Przez resztę drogi do domu myślałam o Justinie i o tym,po co mnie ratował,przecież chyba wyraźnie dałam mu do zrozumienia,że nie chcę mieć z nim nic wspólnego. Miałam też wrażenie,że odkąd skręciłam jestem przez kogoś obserwowana. W pewnym momencie nie wytrzymałam,znienacka stanęłam i błyskawicznie odwróciłam się. Moim oczom ukazał się Justin,który usiłował ukryć się za drzewem,lecz nie udało mu się to zbytnio.
-Czy ty mnie śledzisz?-spytałam nie owijając w bawełnę.
-Yyy..ja? Nie,no skąd...ja po prostu szedłem sobie na spacer...chcę zapoznać się z okolicą,ponieważ niedawno się tutaj przeprowadziłem.-powiedział nieco zmieszany. Wiedziałam,że kłamał,ponieważ cały czas się jąkał. Przewróciłam oczami.
-Nie wiadomo po co..-mruknęłam sama do siebie po czym dodałam już głośno:
-Mhm..i akurat musisz spacerować tymi samymi alejkami co ja?
-Nie moja wina,że wybierasz najładniejsze i najciekawsze alejki.-bronił się.
-Słuchaj Justin...proszę cię..daj mi święty spokój.Powiedziałam ci chyba dziś co o tobie myślę. Jestem ci wdzięczna za tą akcję przed szkołą,ale to nie zmienia mojego nastawienia do Ciebie.
Chłopakowi zniknął uśmiech z twarzy a oczy,które do tej pory pięknie błyszczały w słońcu teraz totalnie zgasły,a ja poczułam dziwne ukłucie w okolicach serca...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz