sobota, 25 maja 2013

Rozdział 5

"Ona jest jak anioł,który niestety się ode mnie odwrócił."

Siedziałam przed grobem matki jeszcze przez jakieś 10 minut. Zastanawiałam się co mam zrobić. Zamyślona spojrzałam w niebo,tak jakbym tam miała poznać odpowiedź na dręczące mnie pytania. Nagle przed moimi oczami wytworzyła się taka jakby mgła. Przeraziłam się i mrugnęłam parę razy powiekami,jednak to nic nie dało. Nagle ujrzałam rażące światło więc zmrużyłam oczy. Po chwili odważyłam się otworzyć oczy. Przede mną stała....moja mama! Błyskawicznie poderwałam się z miejsca i podbiegłam do niej. Chciałam jej dotknąć,przytulić,jednak gdy tylko dotknęłam ręką miejsca,gdzie powinnam poczuć jej delikatną i aksamitną skórę nie czułam nic. Jednak widziałam ją,widziałam bardzo wyraźnie. Być może oszalałam,ale w tej chwili mi to nie przeszkadzało. Moje największe marzenie właśnie się spełniło. Mogłam znowu zobaczyć swoją matkę,nie ze zdjęć,ale tak jakby...normalnie. Jak kiedyś. Kiedyś widziałam ją codziennie,ale nie zwracałam na to szczególnej uwagi,czego teraz bardzo żałuję. Dziękowałam Bogu,że dał mi szansę spotkania się z mamą.
-Mama?-szepnęłam nie dowierzając nadal w to,że właśnie ją widzę.
-Tak słonko. To ja. Miło Cię widzieć skarbie.-powiedziała a Jej słowa rozniosły się echem.
-Mamo..tak strasznie się cieszę,że Cię widzę! Ale..jak to możliwe?
-Niestety...to nie dzieje się naprawdę,lecz w Twojej wyobraźni. Jestem tu,aby pomóc rozwiązać Ci Twój problem.
-Mamo..ja jestem kompletnie zagubiona. Do dzisiaj byłam święcie przekonana,że Go nie cierpię,nienawidzę z całego serca,jednak...teraz..już sama nie wiem. Z jednej strony chcę,żeby dał mi spokój i o mnie zapomniał,a z drugiej...chcę być jak najbliżej Jego,ponieważ...jakiś taki głosik w moim umyśle ciągle mi mówi,że mylę się,że on jest cudownym chłopakiem,który zasługuje na prawdziwą przyjaciółkę. Już sama nie wiem co mam robić..
-Kochanie..rozumiem. Jednak myślę,że powinnaś dać mu szansę. Uwierz mi..wiem jaki jest Justin. Jest sławny,ale wcale nie znaczy,że jest wpatrzony tylko w siebie. Jeżeli chodzi o Ciebie,Jemu naprawdę na Tobie zależy i nie wydaje mi się,żeby chciał Cię w jakikolwiek sposób wykorzystać. On chce po prostu poczuć jak smakuje taka prawdziwa,mocna przyjaźń i miał nadzieję,że Ty będziesz w stanie mu ją zagwarantować.
-Miał nadzieję? Czyli już wszystko zepsułam,prawda?
-Nie,skarbie. Justin ma podobny mętlik w głowie jak Ty. Myślę,że jeżeli szczerze ze sobą porozmawiacie uda Ci się naprawić ten błąd. Pomyśl nad tym i pamiętaj..nigdy nie jest za późno. Jestem pewna,że podejmiesz właściwą decyzję. Kocham Cię,słoneczko i jestem z Ciebie dumna. Pamiętaj o tym.-powiedziała,po czym rozmyła się a mgła i to światło zniknęło. Wszystko wróciło do poprzedniego stanu.
-Dziękuję..-szepnęłam jedynie i z uśmiechem pomachałam w niebo,tak jakby do Mamy. Może ona ma rację? Może nie potrzebnie byłam w stosunku do Niego taka oschła? Mama zawsze dobrze wiedziała jak mi doradzić i zawsze dobrze wychodziłam jeżeli stosowałam się do Jej rad. Bijąc się z myślami wstałam z ziemi i powolnym krokiem opuściłam cmentarz. Bijąc się z myślami weszłam na chodnik i ruszyłam w stronę domu.
***********
Po jakichś 20 minutach wolnego spacerku dotarłam do domu. Weszłam do środka a z salonu dobiegał krzyk komentatora telewizyjnego. No tak,czyli Tata i Scarlett są już w domu.
-Cześć Tato!!!! Już jestem!!!!-krzyknęłam z korytarza
-Cześć,Sel!!!!
Nie zwlekając długo udałam się do salonu,gdzie przebywał mój Ojciec. Zajęłam miejsce obok Niego i spojrzałam w ekran telewizora. No tak..mogłam się domyślić. Oglądał mecz piłki nożnej.
-No i jak córcia? Jak było w szkole? Poznałaś tego nowego ucznia?
-W szkole jak to w szkole..może być. Dyrektor trochę ponudził jak to zawsze,potem poszliśmy do klasy,dostaliśmy plan zajęć i w sumie to tyle. A co do nowego ucznia..tak,znam go i to aż za dobrze...nie uwierzysz kto to...
-No powiedz. Z całą pewnością uwierzę..
-Nie byłabym tego taka pewna. Otóż nowy uczeń nazywa się...-tu przerwałam i udałam odgłosy werbli- JUSTIN BIEBER!-wydarłam się,ale nie za głośno,by nie przestraszyć Scarlett.
-Słucham?
-Mówiłam,że nie uwierzysz..
-Ten Justin co go kilka dni temu w telewizji puszczali?
-A znasz jakiegoś innego Justina Biebera?-spytałam ironicznie.
-Nie.
-No właśnie. Tak,właśnie ten.
-Dziewczyny w szkole oszalały,co?
-Jakbyś tam był. To jest nie do zniesienia!
-Spokojnie,Sell. Z czasem wszystko wróci do normy.
-Z czasem? Z czasem to ja oszaleję w tej szkole.-powiedziałam rozżalona po czym wstałam z kanapy i wyszłam z salonu. Udałam się na górę do pokoju,włączyłam laptopa i pisząc z przyjaciółmi przez GG miło spędziłam resztę dzisiejszego wieczoru.
[Oczami Justina]:
Siedziałem właśnie w moim pokoju,na łóżku z gitarą na kolanach. Od dwóch godzin próbuję napisać jakąś nową piosenkę. Mój pokój cały tonie w pogniecionych kartkach papieru,a mój blok z kartkami już powoli się kończył. Z westchnieniem wyrwałem z niego kolejną kartkę i pogniotłem ją. Byłem kompletnie rozkojarzony. Cały czas myślałem o tej niezwykłej dziewczynie. Bardzo mnie zraniła,jednak nie potrafiłem się na nią gniewać. Jej włosy,oczy,usta...wszystkie takie niezwykłe,wszystko tak idealnie dopasowane. Ona jest jak anioł,który niestety się ode mnie odwrócił. Mimo tych wszystkich przykrych słów ja nadal nie mogę o niej zapomnieć. Gdy moja mama weszła do mojego pokoju dosłownie się przeraziła:
-Matko,Justin..co tu się dzieje?
-Nic,mamo..próbuję coś napisać,ale jakoś mi dzisiaj nie idzie.
-Justin..jesteś jakiś smutny. Stało się coś?
-Nie,nie. To nic..po prostu mam gorszy dzień.-wymusiłem uśmiech,a ona go odwzajemniła. Na stole obok łóżka postawiła talerz z kanapkami i szklankę herbaty. Podziękowałem jej,a ona wyszła. Westchnąłem ciężko i znów zacząłem brzdąkać na gitarze i zapisywać nuty na kartce. Myślałem,że wreszcie udało mi się skupić gdy nagle zadzwonił mój telefon. Rany...naprawdę teraz? Kiedy wreszcie udało mi się wystarczająco skupić? Zrezygnowany odłożyłem gitarę i wstałem z łóżka. Spojrzałem na wyświetlacz telefonu i nawet się ucieszyłem. Był to mój najlepszy przyjaciel Chris. Bez wahania odebrałem.
-Cześć,Chris!
-Cześć Justin. Byłeś na rozpoczęciu?
-Tak,byłem. To była jakaś masakra. A właśnie..a czemu Ciebie nie było? Już zacząłeś wagarować?
-Nie..chociaż można to tak nazwać.-zaśmiał się serdecznie po czym kontynuował-Po prostu nie miałem ochoty iść do szkoły tylko po to,żeby słuchać paplaniny dyrektora przez całą godzinę. Miałem ciekawsze zajęcia. Na przykład byczenie się w łóżku do 12:00 i wcinać chipsy oglądając telewizję. Heh.
-No tak. Mocny argument.
-A tak w ogóle..mówiłeś,że to była masakra..aż tak źle?
-Jeszcze gorzej niż myślisz. Dziewczyny łaziły za mną krok w krok i nie dawały mi ani minuty świętego spokoju. Cały czas się do mnie przytulały,albo coś robiły z moimi rękawami od marynarki,albo coś z włosami,no i oczywiście ciągle o czym trejkotały..
-Serio? Wow..no to niezły pasztet. Na serio Ci współczuję stary.
-Przynajmniej jest jedno pocieszenie,chociaż marne. Jedna dziewczyna trzymała się ode mnie na dystans,ale niestety jest raczej moją anty fanką.
-Poważnie? Nigdy bym nie pomyślał,że możesz mieć jakąś anty fankę.
-No ja też nie. Ale w sumie zaimponowała mi swoim zachowaniem. Z resztą mniejsza. Dzwonisz w jakimś konkretnym celu?
-No Bieber...jesteś podobno bardzo inteligentny,domyśl się.
-Błagam Cię nie dobijaj mnie,miałem naprawdę ciężki dzień.
Brunet zaśmiał się dźwięcznie i jeszcze chwilę się ze mną droczył,jednak po jakimś czasie powiedział o co mu chodzi:
-No dobra,dobra. Powiem Ci. Jak sam zauważyłeś,nie było mnie dzisiaj w szkole,więc dzwonię do Ciebie,żebyś mógł mi podać plan zajęć. Logiczne,nie?
-Aha..no tak. Sorry,ale jestem dzisiaj kompletnie rozkojarzony. Jasne,już Ci podaję. Poczekaj chwilkę.-powiedziałem po czym wstałem z łóżka i podszedłem do biurka,na którym leżał mój notes,w którym wszystko zapisałem. Nadal trzymając telefon przy uchu otworzyłem notes i podyktowałem przyjacielowi plan lekcji. Po chwili go zapisał i pogadaliśmy tak jeszcze z piętnaście minut. Po skończonej rozmowie rozłączyłem się i powróciłem na łóżko. Znowu zacząłem brzdąkać na gitarze,lecz znów nie mogłem się skupić. Nawet nie wiem kiedy po prostu zasnąłem z gitarą na kolanach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz