"Gdy spojrzałam na wyświetlacz...zamarłam..."
Spojrzałam na Justina podejrzliwym wzrokiem. Ten jego błysk w oku wydał mi się podejrzany.
-Co ty kombinujesz?
-Słucham?
-Nie udawaj,że nie wiesz o co mi chodzi. To spojrzenie..wydaje mi się podejrzane. Ty coś kombinujesz..
-Ja? No co ty Sell. Ja nic nie kombinuję.-wybełkotał i najwyraźniej zaczął kogoś szukać. Przyglądałam mu się nieco zdziwiona. Po chwili przeszedł obok nas brunet,który bez wątpienia był przyjacielem Justina. Szatyn właśnie przyciągnął go bliżej siebie i zaczął trejkotać jak jakaś katarynka:
-Hej,Chris! A co ty mówiłeś? Że dzisiaj jest jakiś mecz piłki nożnej w telewizji? No tak! Prawie zapomniałem.A kto będzie grał? Ronaldo? Nie? A czemu? Ach...no tak..ma kontuzję..-i nie przerywając swojego monologu odszedł z przyjacielem w stronę klasy. Nawet zabawna była jego zdziwiona mina. Ja tylko wzruszyłam ramionami i udałam się pod klasę matematyczną...
****
Lekcje mijały powolnie,jednak gdy wreszcie usłyszałam zbawczy dzwonek odetchnęłam z ulgą. Spakowałam książki i wyszłam z klasy. Przed klasą niestety natknęłam się na Miley,jednak rzuciłam jej jedynie obojętne spojrzenie i ją wyminęłam. Po drodze spotkałam Demi i w jej towarzystwie opuściłam budynek szkolny. Przed szkołą już prawie nikogo nie było. Taylor miał treningi basketball'u,więc musiał szybko udać się na trening,Alyson miała odebrać ciocię z lotniska,która dzisiaj do niej przyleciała,a Ashley spieszyła się na lekcje gry na akordeonie. Pożegnałam się z przyjaciółką i miałam zamiar wejść na chodnik i samotnie udać się do domu,jednak poczułam czyjś dotyk na swoim nadgarstku. Podświadomie ten dotyk wywołał u mnie przyjemny dreszcz. Odwróciłam się i ujrzałam uśmiechniętą twarz Justina. Niekontrolowanie na moje usta wkradł się lekki uśmiech,chociaż wcale tego nie planowałam. Chciałam udać obrażoną,żeby Justin wreszcie powiedział mi co mu chodzi po głowie,jednak jak widać nic z tego nie wyszło.
-No proszę,proszę..kogo to moje oczy widzą..-zaczęłam a szatyn zaśmiał się wdzięcznie.-Powiesz mi wreszcie co ty kombinujesz?
-Ale Sell...przecież Ci już mówiłem,że nic nie kombinuję...
-Och,Justin proszę Cię..nie ze mną takie numery. Doskonale widzę po twoim spojrzeniu,że coś knujesz.-po tych słowach wyrwałam rękę z Jego uścisku i lekko wkurzona weszłam na chodnik i zaczęłam iść w stronę domu. Byłam na niego wściekła,że na samym początku naszej znajomości ten już ma przede mną jakieś sekrety!. Czułam,że On biegnie za mną i nie pomyliłam się. Po chwili znowu złapał mnie,tylko teraz nie za nadgarstek,ale za rękę. Znów przeszedł mnie ten sam dreszcz co przedtem,tylko tym razem dwa razy silniejszy. Co się ze mną u licha dzieje? Przyciągnął mnie bliżej do siebie tym samym odwracając mnie w Jego stronę. Z trudem spojrzałam na Jego twarz.
-Sell..proszę Cię..nie obrażaj się. Ja naprawdę nic nie planuję. Uwierz mi..-powiedział głosem pozbawionym objaw kłamstwa. Dla pewności spojrzałam jeszcze w te jego niesamowite,czekoladowe tęczówki. Jeszcze nigdy żadne oczy nie działały na mnie w ten sposób. Mogłabym patrzeć Mu w oczy godzinami. Bez wątpienia były wyjątkowe,jedyne w swoim rodzaju. Nie dostrzegłam w nim żadnych oznak kłamstwa,więc uśmiechnęłam się. Zauważyłam,że odetchnął z ulgą.
-Dobrze,dobrze Justin. Wierzę Ci.
Justin nic nie odpowiedział tylko uśmiechnął się uroczo. Wpatrywałam się w niego jak w najpiękniejszy obrazek.
-Odprowadzić Cię do domu?-tymi słowami wyrwał mnie z tego "transu". Potrząsnęłam lekko głową i szybko pomrugałam powiekami chcąc całkowicie wrócić na ziemię.
-Sama trafię.
Chłopak zrobił minę nieszczęśliwego szczeniaczka co wywołało u mnie lekki śmiech.
-No dobrze..-tu zrobiłam planowaną pauzę.-Ścigamy się!-wrzasnęłam nagle i rzuciłam się do ucieczki. Szatyn dopiero po sekundzie załapał o co mi chodziło,wybuchnął radosnym śmiechem i zaczął mnie gonić. Utrzymywałam nad nim przewagę tylko przez jakieś 5 minut. Gdy wbiegłam na polankę,która znajdowała się dosłownie dwie ulice od mojego domu Justin mnie dogonił,złapał mnie w talii i przewrócił na ziemię. Teraz to ja wybuchnęłam niepohamowanym śmiechem. Nawet nie wiem dlaczego. Po prostu sama Jego obecność wywołuje u mnie uśmiech. Nawet nie zauważyłam,że ja leżę na ziemi,a Justin klęczy tuż nade mną. Nasze twarze znajdowały się dosłownie parę centymetrów od siebie. Moje serce zaczęło bić niczym młot. Czułam na sobie ten jego cudowny,świeży,przyspieszony oddech. W tej chwili nie liczyło się dosłownie nic. Liczył się tylko On. Patrzyliśmy na siebie jak zahipnotyzowani. Nagle zauważyłam,że odległość pomiędzy nami jeszcze się zmniejsza. Czyżby on miał ochotę mnie...?
Oczami Justina:
Nie wiem jakim cudem do tego doszło,jednak byliśmy zdecydowanie za blisko siebie,jednak wcale mi to nie przeszkadzało. W pewnym momencie straciłem nad sobą panowanie i zaczynałem jeszcze bardziej się do niej zbliżać. Kiedy już miałem musnąć jej malinowe usta swoimi wargami nagle poczułem,jakby ktoś wylał na mnie kubeł lodowatej wody. Wiedziałem,że nie mogę tego zrobić. Nie teraz. To może tylko pogorszyć sytuację. Z niechęcią odsunąłem się od niej i wstałem z ziemi. Oczywiście pomogłem też Jej stanąć na nogi. Bez słowa weszliśmy na chodnik i udaliśmy się w dalszą drogę. Nie odzywaliśmy się przez dobre 10 minut. Nie mogłem znieść dłużej tej niezręcznej ciszy więc jako pierwszy się odezwałem:
-Sell...
-Hmm?
-Czy ty..czy ty się na mnie gniewasz?-spytałem dość niepewnie,spoglądając w jej niesamowite,ciemno kakaowe oczy. Ona w tym samym momencie odwróciła głowę w moją stronę i również spojrzała w moje tęczówki.
-Nie..-szepnęła,a kąciki jej ust uniosły się lekko ku górze.
-W takim razie się cieszę. A tak w ogóle..dasz się dziś popołudniu gdzieś porwać?-spytałem zabawnie poruszając brwiami chcąc rozładować napiętą atmosferę.Zaśmiała się uroczo i spytała z przekąsem:
-No nie wiem..będę musiała się nad tym bardzo poważnie zastanowić..-powiedziała unosząc brwi do góry.
-A długo to potrwa?
-Nie mam pojęcia..-miałem już dość jej droczenia się ze mną. Po prostu chwyciłem od tyłu w talii i zacząłem łaskotać. Już po sekundzie wybuchnęła głośnym śmiechem. Najwyraźniej natrafiłem na miejsce,gdzie najbardziej ją łaskocze.
-Just...just...JUSTIN! Przestań!-ledwo wydusiła z siebie te dwa krótkie słowa.
-Ani mi się śni! Przestanę jak się zgodzisz..
-No dobra,dobra! Zgadzam się! Błagam Cię,przestań!-po tych słowach zgodnie z obietnicą przestałem. Czarnowłosa poprawiła sobie fryzurę i spojrzała na mnie morderczym spojrzeniem,a ja się zaśmiałem.
-To zawsze działa.-powiedziałem i triumfalnie się uśmiechnąłem.
Dziewczyna wywróciła tylko oczami.
-To gdzie i o której?-spytała
-Hmm..może przyjdę po ciebie o 17:00 i wtedy zdecydujemy gdzie pójdziemy?
-Okej. Niech będzie.-odpowiedziała z uśmiechem.
Po jakichś 5 minutach dziewczyna zatrzymała się przed wcale nie małym budynkiem. Zapewne właśnie tu mieszkała. Dom wydawał mi się bardzo przyzwoity.
-A więc tutaj mieszkasz?
-Tak. No wiem,że ten dom nie jest jakiś super fajny,ale chyba aż tak źle też nie jest,co?
-Ależ skąd. Jest świetnie. Nie jedna gwiazda chciałaby taki mieć.Wierz mi..byłem zapraszany do wielu domów znanych gwiazd i rzadko która miała coś lepszego. Naprawdę można pozazdrościć posiadłości.- Powiedziałem spoglądając na dom Seleny:
-Dzięki,ale to nie moja zasługa,tylko mojej..-zaczęła,ale w pewnym momencie niespodziewanie przerwała.-Nie ważne.-szepnęła po chwili odwracając głowę w drugą stronę.
-Sell..coś się stało?
-Nie,nie..to nic.-powiedziała wymijająco uśmiechając się lekko. Nie bardzo jej wierzyłem,jednak nie chciałem dociekać,aby nie sprawić jej jakieś przykrości.
-No to do zobaczenia.-powiedziałem uśmiechając się i przytuliłem ją na pożegnanie,odwzajemniła uścisk,a potem zrobiła coś,czego w ogóle się po niej nie spodziewałem...
Oczami Seleny:
Justin przytulił mnie lekko na pożegnanie. Odwzajemniłam gest z wielką chęcią. Jednak potem działałam pod wpływem impulsu. Przecież gdybym trzeźwo myślała nie posunęłabym się do czegoś takiego. A mianowicie pocałowałam go w policzek. Jak mówiłam. To był zwykły impuls. Po prostu nie mogłam się powstrzymać.
-To na razie.-powiedziałam lekko zawstydzona i szybko weszłam do domu. Natychmiast weszłam do kuchni i chowając się za firanką obserwowałam przez okno Jego reakcję. O dziwo nie był ani zły,ani zniesmaczony. Z uśmiechem dotknął opuszkami palców miejsca,które przed sekundą musnęłam wargami. Chyba mu się to spodobało. Teraz będę mogła robić tak częściej,i nie będę musiała obawiać się Jego gwałtownej reakcji. Po chwili z uśmiechem na ustach wszedł na chodnik i powolnym krokiem udał się zapewne do swojego domu. Westchnęłam rozmarzona i weszłam po schodach na górę. Weszłam do pokoju i rozpakowałam torbę,a wszystkie książki poukładałam odpowiednio na półkach. Tak jak przewidywałam nikt ani nic nie może mi zepsuć dobrego humoru. Bardzo się cieszyłam,że zdecydowałam się dać Nam szansę. Mama zapewne miała rację. Naprawdę było warto. Gdy skończyłam się rozpakowywać odłożyłam torbę na miejsce. Na szczęście nie miałam dzisiaj żadnych zadań domowych. Opuściłam swój pokój i udałam się do salonu. Rozłożyłam się na kanapie i wzięłam do ręki pilota. Włączyłam TV i zaczęłam skakać po kanałach. Niestety nie leciało nic ciekawego. Na jednym kanale leciała jakaś komedia romantyczna, na następnym jakiś horror,a na kolejnym jakaś dyskusja polityczna. Kiedy myślałam,że już nic ciekawego nie uda mi się znaleźć natrafiłam na kanał muzyczny. Akurat leciała piosenka mojego nowego przyjaciela. Jeszcze jakiś czas temu wściekła wyłączyłabym TV i pewnie poszłabym spać nie zważając na wczesną porę. Jednak dzisiaj wszystko się zmieniło. Z uśmiechem na ustach odłożyłam pilota i wstałam z kanapy. Zaczęłam śpiewać słowa piosenki tak głośno jak tylko mogłam. Oczywiście nie obyło się bez tańca. Gdy piosenka się skończyła lekko zdyszana padłam na kanapę. Wyłączyłam telewizor i w tym samym czasie zadzwonił mój telefon. Ponieważ zapomniałam go dziś rano spakować leżał tuż obok na stole. Sięgnęłam po niego. Gdy spojrzałam na wyświetlacz...zamarłam...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz