niedziela, 13 października 2013

Rozdział 35.

"A Year Without Rain.."



To było wczoraj. Tak właśnie..wczoraj Justin wyjechał w trasę na całe sześć miesięcy. Od czasu odlotu samolotu chodzę jak struta,nic mi się nie chce,nagle wszystko stało się mi być obojętne,pomimo tego,że jeszcze kilkanaście godzin temu miało dla mnie ogromne znaczenie. Najchętniej rzuciłabym to wszystko,wsiadła w najbliższy możliwy samolot i pojechała do mojego chłopaka,ale przecież tak nie mogę. Od kilku godzin nic innego nie robię tylko leżę na łóżku i gapię się w sufit. Czy teraz będzie już tak przez następne pół roku? Nie mam pojęcia. Anne już 4 razy była u mnie z kolacją w ręku,ale ja za każdym odpowiadałam jej tym samym "Nie jestem głodna". Nie wiem czy to była prawda,czy może tylko tak mi się wydawało. Najgorsze jest to,że jak zamykam oczy natychmiast przed oczami staje mi scena naszego pożegnania na lotnisku. Był to jedyny sposób,aby ujrzeć jeszcze raz mojego Justina,więc bez namysłu ponownie zamknęłam oczy.


Usher po raz kolejny spojrzał zniecierpliwiony na zegarek podczas kiedy ja i Justin staliśmy wtuleni w siebie. Nie mówiliśmy nic,słowa nie były tu potrzebne. Każde z nas wiedziało,że to będzie trudny czas,ale przetrwamy go. Dlaczego? Odpowiedź jest banalnie prosta. Bo sie kochamy. Tak,wiem,zaczynam gadać jakbym grała w jakimś dennym romansie,większości pewnie wydaje się to żałosne,jednak taka jest prawda. Prawdziwa miłość przetrwa nawet tysiące kilometrów. Zapewne każdy kiedyś będzie musiał przez to przejść,teraz kolej na nas. Justin ostrzegał mnie,że jeżeli tylko powiem jedno słowo,on zostanie ze mną,jednak ja nie chciałam go zatrzymywać. Widziałam,jak na tamtym koncercie świetnie czuł się na scenie,potrzebuje na chwilę oderwać się od męczącej rzeczywistości i wyładować się. Świetnie to rozumiem,sama chciałabym odnaleźć sposób na podobnie odreagowywanie,jednak nic nie przychodzi mi do głowy. Minęło jeszcze parę minut,aż w końcu samolot wylądował. Justin odsunął mnie od siebie a ja już miałam łzy w oczach. Tak bardzo nie chciałam,żeby wyjeżdżał,ale nie mogłam wymagać od niego,żeby ze mną został i tym samym zrobił zawód milionom fanów. Justin natychmiast otarł moje mokre policzki wierzchem dłoni i uśmiechnął się ciepło. Znowu przylgnęłam do niego całym ciałem i nie miałam zamiaru się odkleić. Usher sam uporał się z walizkami,a kiedy skończył położył dłoń na ramieniu Justina,a ten niechętnie mnie od siebie odsunął. 
-Nie płacz.-szepnął mi do ucha,a ja nieskutecznie próbowałam zatamować potok łez. Chłopak westchnął i sam odwrócił mnie tyłem do siebie. Byłam zdziwiona,nie wiedziałam co on wyrabia.Nagle poczułam,jak odgarnia mi włosy z szyi,a po chwili zakłada coś na nią. Zdezorientowana spojrzałam w dół i spostrzegłam,że na mojej szyi spoczywa niezwykle piękny i zapewne mega drogi naszyjnik:


Odwróciłam się przodem do chłopaka zupełnie zbita z tropu,jednak on uciszył mnie jednym ruchem dłoni.
-Ten naszyjnik nie pozwoli Ci o mnie zapomnieć.-szepnął i wpił się w moje usta,nie protestowałam. Kiedy wreszcie się od siebie oderwaliśmy chłopak musiał już iść do samolotu. Ostatni raz cmoknął mnie w usta i wsiadł do samolotu. Ze łzami w oczach pomachałam w kierunku szyby,przez którą wyglądał,a po chwili samolot wystartował. 


*****

Nagle poderwałam się z łóżka sama nie wiedząc do końca czemu. Machinalnie wzięłam do ręki swój stary brudnopis,długopis i gitarę,usiadłam przy oknie,za którym wiły się już mroczne chmury,a potężny wiatr poruszał mocno drzewami. Bez namysłu zaczęłam brzdąkać jakąś melodię na gitarze i śpiewać to co akurat mi do głowy przychodzi.

Can you feel me
When I think about you?
With every breath I take,
Every minute
No matter what I do
My world is an empty place

Like I've been wanderin' the desert for a thousand days
Don't know if it's a mirage, but I always see your face, baby

I'm missing you so much - can't help it I'm in love
A day without you is like a year without rain
I need you by my side, don't know how I'll survive
A day without you is like a year without rain

The stars are burning
I hear your voice in my mind
Can't you hear me callin'
My heart is yearning like the 
Ocean that's running dry
Catch me I'm falling


It's like the ground is crumbling underneath my feet (won't you save me?)
There's gonna be a monsoon when you get back to me, oh baby

I'm missing you so much - can't help it I'm in love
A day without you is like a year without rain
I need you by my side, don't know how I'll survive
A day without you is like a year without rain


So let this drought come to an end
And make this desert flower again
I'm so glad you found me, stick around me
Baby baby baby, ooh
It's a world of wonder with you in my life
So hurry baby don't waste no more time
I need you here, I can't explain
But a day without you
Is like a year without rain

I'm missing you so much - can't help it I'm in love
A day without you is like a year without rain
I need you by my side, don't know how I'll survive
A day without you is like a year without rain


Kiedy skończyłam nie wiedzieć czemu uśmiechnęłam się sama do siebie. Po zaśpiewaniu tej piosenki poczułam się tak jakby wielki głaz spadł mi z serca. Byłam zadowolona z tego,że po raz kolejny udało mi się samodzielnie,bez niczyjej pomocy napisać piosenkę. Sięgnęłam po mój oryginalny zeszyt z piosenkami i jak to mówią niektórzy poeci "przelałam swe słowa na papier",czy coś w tym rodzaju. W każdym razie wiecie co mi chodzi. To samo zrobiłam z nutami. Był to bez wątpienia mój najlepszy,dotychczasowy "utwór". Nie wiem skąd,ale kiedy śpiewałam tą piosenkę,patrząc na naszyjnik czułam się tak jakbym śpiewała to do Justina. Ciekawe czy spodobałaby mu się ta piosenka. Mam nadzieję,że tak. Z uśmiechem oparłam głowę o szybę i w pewnym momencie dostrzegłam spadającą gwiazdę z nieba. Yy..moment,co? Spadającą gwiazdę z nieba? A ja myślałam,że takie rzeczy dzieją się tylko w bajkach,może mi się przewidziało?...a może jednak nie? Nie mam pojęcia.
-Kocham Cię Justin..-powiedziałam szeptem obserwując lot domniemanej gwiazdy.


******

Następnego dnia zerwałam się z łóżka już o 7:00. Nie miałam pojęcia skąd u mnie ten nagły przypływ pozytywnej energii. Powinnam teraz leżeć na łóżku i usychać z tęsknoty,a jest wręcz przeciwnie..czy to dobrze? Tak mi się wydaje. Postanowiłam się ogarnąć,ponieważ nie zamierzam zamartwiać wszystkich dookoła. Włączyłam radio na full i zaczęłam wywalać wszystkie ubrania z szafy,aż w końcu znalazłam coś w co mogłabym się ubrać. Chwyciłam wybrany zestaw i niedbale wrzuciłam pozostałe ciuchy do szafy. Jeszcze do końca nie oszalałam,żeby sprzątać w szafie. Weszłam do łazienki,umyłam się,ubrałam i zrobiłam sobie makijaż. Owe pomieszczenie opuściłam do 1,5 h. Wyglądałam tak:

Dzisiaj prawdopodobnie będę sama w domu,ponieważ Anne z tatą i Scarlett pojechali do babci,a ja oczywiście się wykręciłam. W sumie to nawet dobrze,odpocznę sobie w domu. Pewnie zastanawiacie się dlaczego nie idę do szkoły,skoro jest dziś poniedziałek. Już tłumaczę. Otóż w piątek ogłoszono nam,że dziś mamy wolne z powodu szkolenia nauczycieli. Tak więc jestem sama. Opuściłam mój pokój i zbiegłam do jadalni. Tam zjadłam przygotowane dla mnie płatki z mlekiem. Następnie umyłam wszystkie naczynia i zabrałam się do odkurzania całego domu,myciem podłóg,okien,ścieraniem kurzów i praniem firanek. Musiałam czymś zająć,aby nie myśleć o Justinie i znowu nie popaść w otępienie. 

*****

Kiedy uporałam się ze wszystkimi porządkami w domu padłam na kanapę i spojrzałam na zegarek. Była godzina 14:00. Jakby nie było 5 godzin nieustannego sprzątania to trochę dużo. Sięgnęłam po swoją torebkę i usiłowałam znaleźć pośród różnych pierdół paczkę gum,aby odświeżyć sobie oddech. Właśnie odpięłam ostatnią kieszeń i zaczęłam w niej szperać. Nagle natrafiłam dłonią na jakąś małą kartkę. Wyciągnęłam ją i dokładnie się przyjrzałam. 
- O mój Boże...to przecież wizytówka Reachel Anderson...-szepnęłam sama do siebie.
Pod jej imieniem i nazwiskiem widniał szereg cyfr,zapewne jej numer telefonu. Pamiętam,że bardzo zależało jej na tym,abym zgodziła się zostać jej podopieczną,ale czy to aby na pewno dobry pomysł? Nie mam pojęcia..a co jeśli się tylko skompromituję? A może jednak nie będzie tak źle? Może też będę miała swoich kochanych fanów jak Justin,może znajdzie się ktoś kto mnie polubi,komu sprawię radość tworząc własną muzykę,lub grając w jakimś serialu bądź filmie,cóż...można spróbować,a poza tym..o mój Boże..że też ja nie pomyślałam o tym wcześniej! Przecież gdybym stała się sławna mogłabym jeszcze więcej czasu spędzać z Justinem,Reachel i Usher na pewno dogadaliby się między sobą i może nawet by załatwili nam wspólną trasę koncertową? Wtedy obyłoby się bez żadnych długich rozstań...ten argument przekonał mnie dostatecznie. Natychmiast sięgnęłam po telefon i wybrałam odpowiedni numer. Ciężko oddychałam czekając na to,aż Reachel odbierze. Właśnie podjęłam jedną z najważniejszych decyzji w moim życiu...

-Halo?-usłyszałam kobiecy głos w słuchawce.
-Cześć Reachel,to ja Selena Gomez,pamiętasz mnie jeszcze?
-Ach,witaj Sel! Tak się cieszę,że zadzwoniłaś,coś się stało?
-Tak...chodzi o propozycję,którą złożyłaś mi jakiś czas temu...przemyślałam wszystko i...chcę rozpocząć z Tobą współpracę...-powiedziałam głośno przełykając ślinę...


*****


Hej! :D Po raz kolejny baaardzo przepraszam za potworne spóźnienie. Byłam przekonana,że w poprzedni weekend uda mi się coś napisać,jednak się przeliczyłam. Powodem owego spóźnienia jest oczywiście brak czasu i brak weny,dlatego ten rozdział jest przeciętny,a nawet można powiedzieć,że słaby,za co was serdecznie przepraszam. Teraz nie będę już obiecywać kiedy będzie rozdział,bo zapewne znowu to nie wypali. Rozdział pojawi się wtedy,kiedy będę miała wystarczająco dużo czasu na napisanie,nie jestem teraz w stanie określić kiedy dokładnie. Tak więc jeszcze raz bardzo przepraszam.

Trzymajcie się i do nn.<3 ;* 


Czytasz= Komentujesz.