sobota, 29 czerwca 2013

Rozdział 22

"Może powinnaś dać mu drugą szansę?"


[Oczami Justina]:


Po tym jak wybiegłem ze swojego pokoju jak burza nie chcący wpadłem na mamę,która szła do mojego pokoju z gorącą herbatą. Moja rodzicielka upuściła filiżankę,która poprzez kontakt z ziemią rozsypała się w drobny mak rozchlapując wylaną też herbatę.
-Matko,Justin! Uważaj trochę.
-Ups..przepraszam,mamo. Nie zauważyłem Cię.
-Nic nie szkodzi.-odparła.-A gdzie ty tak pędzisz?
-Muszę załatwić sprawę niecierpiącą zwłoki.
Mama spojrzała na mnie zdziwiona.
-Później Ci to wszystko wyjaśnię. Na razie muszę pilnie wyjść. Przepraszam.-rzuciłem,pocałowałem ją przelotnie w policzek i wybiegłem z domu niczym torpeda zostawiając osłupiałą Pettie zbierającą skorupy z podłogi. Wiem,że źle ją traktowałem,jednak nic nie poradzę na to,że moje myśli krążą teraz tylko wokół Seleny. Jak ją odzyskam wynagrodzę to wszystko jakoś mojej mamie. Jeszcze nie wiem jak,ale na pewno to zrobię.

****

Po niespełna 5 min. wpadłem na posesję rodziny Gomez. Stanąłem przed drzwiami i zacząłem mocno w nie walić. Matko boska..co się ze mną dzieje? Najpierw wybiegam z domu jak jakiś wariat a teraz walę w drzwi sąsiadów jak jakiś psychopata...ech..Bieber,Bieber...musisz się wziąźć za siebie bo nie jest z tobą najlepiej. Po chwili drzwi otworzył zaspany pan Gomez. Poczułem się lekko zawstydzony.
-Ooo..witaj Justin. Coś się stało?
-Dzień Dobry,panie Gomez. Tak,stało się. Czy mogę wejść dosłownie na sekundę?
-Jasne,wchodź.
Po tych słowach przekroczyłem próg wspaniałej willi.
-O co chodzi?
-Nie będę owijał w bawełnę,bo widzę,że najwyraźniej przerwałem panu popołudniową drzemkę. Muszę wiedzieć dokąd wyjechała Selena.
-A do czego Ci ta informacja?
-Po to,aby ją odzyskać.
-Nie jestem pewien,czy powinienem Ci o tym mówić. Selena chyba nie byłaby z tego zadowolona.
-Proszę! Musi mi pan pomóc! Niech pan nie robi tego dla mnie tylko dla niej. Chyba chce pan,żeby wróciła,prawda?
-Ja chcę tylko,żeby była szczęśliwa. Jeżeli tam będzie jej lepiej ja nie mogę kazać jej wracać,Justin.
-Proszę mi pomóc,a sprawię,że wróci tutaj i będzie szczęśliwsza niż kiedykolwiek wcześniej.
-No nie wiem...
-Ufa mi pan?
-Nie obraź się Justin,ale nie do końca. Nie znam Cię za długo,jednak spróbuję Ci tym razem zaufać. -odpowiedział i powiedział nazwę dość dużej wsi. Natychmiast zapisałem nazwę na karteczce,pożegnałem się i wyszedłem. Natychmiast ruszyłem w stronę stacji kolejowej. Po drodze wyjąłem telefon i wybrałem numer do Ushera,czyli mojego "kochanego" menadżera.
-Halo?-odezwał się po chwili znajomy głos.
-Cześć,Usher..-przywitałem się niezwykle radosny.-czy ty znowu wpierniczasz babeczki?-spytałem znudzony.
-Cześć,młody....hej! licz się ze słowami,okej? Przecież wiesz,że o tej porze zawsze jem babeczki na deser!
-Dobra,nie ważne. Słuchaj..jest sprawa...
-Coś ty znowu nawywijał,Bieber?
-Dużo by opowiadać. Słuchaj. Musisz mi koniecznie załatwić koncert,jak najszybciej.-powiedziałem podając też nazwę wsi do której udała się Sell.
-Po cholerę?
Wywróciłem oczami. Czy on nie może chociaż na chwilę  się powstrzymać od tych swoich idiotycznych pytań?
-Bo Cię o to proszę,okej?
-No dobra...ale to najwcześniej za trzy dni.
-Dobra,dobra. Tylko się pośpiesz,proszę.
-Dobra..dokończę tylko to co teraz robię i już załatwiam. Jeszcze coś?
-Nie,to wszystko. Jak to załatwisz to zadzwoń do mnie,spoko?
-Jasne. Nara,młody.
-Nara,stary.-Tak. To takie nasze..typowe pożegnanie. Hehe. Miałem zamiar dać koncert w tej wsi i zaśpiewać między innymi piosenkę napisaną przed chwilą. Musiałem to zrobić,aby odzyskać kogoś,na kim zależało mi najbardziej.

****
[Oczami Seleny]

Wreszcie po 6 godzinach drogi dojechaliśmy na miejsce. Odetchnęłam z ulgą. Byłam naprawdę nieźle wykończona po tej podróży,jednak miewałam w swoim życiu dłuższe podróże. Co do Davida i Vanessy...z Davidem dogadywałam się świetnie. Od razu wymieniliśmy się numerami telefonów i obiecaliśmy sobie,że będziemy utrzymywać stały kontakt. Jeżeli chodzi o Vanessę z nią jest trochę gorzej. Ciągle siedziała bez słowa na swoim miejscu i przeglądała jakieś kolorowe pisemka. Mam nadzieję,że z czasem i ona się do mnie przekona. Wzięłam swoje bagaże i wysiadłam z pociągu. Pożegnałam się z Davidem i Vanessą i w tej samej chwili na peronie ujrzałam swoją ciocię Charlotte,kuzynkę Samanthę i kuzyna Brandona. Od razu do nich podbiegłam i się przywitałam. Najdłużej przytulałam się z Brandonem,ponieważ on najbardziej się za mną stęsknił. Kocham tego wariata. Rozumiemy się znakomicie. Po jakże uroczym przywitaniu opuściliśmy stację,wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy do domu.
 
Na miejscu byliśmy już kwadrans później. Ten dom nie był tak duży jak mój rodzinny,jednak idzie wytrzymać. Wysiedliśmy z samochodu i weszliśmy do środka. Nic się w nim nie zmieniło. Wszystko było takie samo jak pamiętałam. Samantha udała się pod prysznic a Brandon do swojego pokoju. Ciocia natomiast zaprowadziła mnie do mojego nowego pokoju. Był cudowny:


















Natomiast tuż obok pokoju znajdowała się przeznaczona dla mnie łazienka:

Podziękowałam cioci za wszystko i ucałowałam ją w policzek. Kobieta tylko uśmiechnęła się i zeszła na dół po schodach.

Ja natomiast weszłam do pokoju i położyłam walizki na łóżku. Odpięłam tą pierwszą,którą akurat miałam pod ręką. Zaczęłam po kolei wyjmować z niej ciuchy,aż natrafiłam na coś twardego. Zdziwiona poszperałam ręką głębiej. Aż udało mi się chwycić owy przedmiot. Powoli wyjęłam go z walizki. Okazało się,że to zdjęcie. Moje pierwsze zdjęcie z Justinem obramowane ramką,z napisem "Best Friends.<3" No właśnie. Mogło być tak cudownie,ale oczywiście wszystko w jednej chwili się rozsypało. Może gdybym pozwoliła Justinowi to wszystko wyjaśnić to teraz byłabym w końcu szczęśliwa? Wszystkie spieprzyłam. Jak zwykle. Patrząc na zdjęcie,na którym byliśmy szczęśliwi niczym małe dzieci poczułam,że w moich oczach ponownie zbierają się łzy. Po chwili usłyszałam ciche pukanie do drzwi. Szybko wrzuciłam zdjęcie pomiędzy sterty ubrań i otarłam ręką łzy mówiąc ciche:
-Proszę.
Do mojego pokoju weszła uśmiechnięta Samantha trzymając w rękach dwa kubki gorącego kakao. Usiadła obok mnie i wręczyła mi jeden z nich. 
-Dzięki.-powiedziałam krótko biorąc szklany przedmiot do ręki.
-Nie ma za co. To może teraz powiesz mi o co chodzi?
Domyśliłam się o co jej chodzi,jednak postanowiłam troszkę poudawać. Tak więc spojrzałam na nią udając zdziwienie.
-O co Ci chodzi?
-Sell..proszę. Nie udawaj,że nie wiesz o co mi chodzi. Przyjeżdżasz tu z dnia na dzień i myślisz,że co? Że ja nie wiem o co chodzi? Pewnie o faceta. Chcę tylko,żebyś wtajemniczyła mnie w szczegóły.
Westchnęłam. Tak..co jak co,ale Sammy jest w tych sprawach ekspertem. 
-Czy ty zawsze musisz wszystko wiedzieć?
Blondynka zaśmiała się.
-Kochana...może nie wiem wszystkiego,ale jeżeli chodzi o te sprawy to nie możesz zaprzeczyć,że znam się na tym jak mało kto. W końcu mam pewne doświadczenie.
-Ech..tak..masz rację. Chodzi o faceta.
-Tego akurat nie musiałaś mi mówić. Sama się tego domyśliłam. Liczę na więcej szczegółów.
Ponownie westchnęłam. Wiedziałam,że nie uda mi się wymigać. Tak więc zaczęłam tłumaczyć jej wszystko od A do Z. Byłoby dużo łatwiej,gdyby nie przerywała mi co chwilę. Była wielką fanką Justina i nie mogła uwierzyć,że jej kuzynka,czyli ja zna osobiście Justina Biebera.
Kiedy skończyłam Sammy była w szoku. Przytuliła mnie bez słowa. Odwzajemniłam uścisk i z trudem powstrzymałam kolejną porcję łez,która zbierała mi się w oczach.
Kiedy już się od siebie oderwałyśmy Sammy nareszcie odzyskała mowę.
-Wooow. Nieźle. Gdybym nie była jego fanką od prawie czterech lat oczy bym mu wydrapała. Współczuję Ci,jednak myślę,że wszystko jeszcze się ułoży. Może powinnaś dać mu drugą szansę?
-Nawet nie wiesz jak chciałabym to zrobić,ale ja po prostu nie umiem mu na nowo zaufać.
-Rozumiem. To nie jest łatwe,jednak jestem pewna,że Ci się uda. Odczekaj jeszcze jakiś czas. Z czasem zapomnisz o tych wszystkich przykrościach i wszystko się ułoży.
-Może masz rację. Dzięki,Sam.
-Nie ma za co,Sell.
Wypiłam kakao gdy nagle usłyszałam dźwięk otwierających się drzwi.
-Wujek?
-Tak. Chodź się przywitać.-rzekła Sammy i wybiegła z mojego pokoju przywitać się z Ojcem. Ja natomiast odstawiłam kubek na parapet,wstałam z łóżka i wyszłam z pokoju. Zeszłam powoli po schodach i kiedy zobaczyłam wujka,którego nie widziałam..hmmm...od jakiś 2 lat uśmiechnęłam się szeroko. Podbiegłam do niego i dosłownie rzuciłam mu się w ramiona. Bardzo się za nim stęskniłam.
-Cześć,Selly!-powiedział i mocno mnie przytulił.
-Witaj wujku! Tak się cieszę,że Cię widzę!-odpowiedziałam.
-Ja również się cieszę.
Po chwili oderwaliśmy się od siebie. Ciocia przywitała się z mężem dużym buziakiem.
-Mam dla Ciebie niespodziankę,Sell.
-Dla mnie?-zdziwiłam się.-Jaką?
-Jak Ci powiem to nie będzie niespodzianki.
-Jesteś głodna?-ciocia zmieniła temat.
-Nie za bardzo,dziękuję ciociu. Najadłam się w pociągu.
Charlotte uśmiechnęła się i zniknęła w kuchni.
-Chodź za mną Sell.
-Dobrze.
Wyszłam wraz z wujkiem z domu. Prowadził mnie przez niezwykle ładną ścieżkę położoną pośrodku prześlicznej polany. Szliśmy w milczeniu,aż w końcu dotarliśmy do niewielkiej stajni. Stanęłam jak wryta.
-No chodź.-uśmiechnął się wujek i pociągnął mnie do środka. Wszedł do jednego z boksu. Zmieszana poszłam za nim. 
-A więc..przywitaj się,Miradessa.-rzekł wujek do niezwykle pięknej klaczy. Zamurowało mnie. Miradessa? Ja przecież znam to imię! Jak byłam mała wraz z wujkiem przygarnęliśmy ją,gdy samotnie błąkała się pomiędzy polami. Była wtedy malutkim źrebaczkiem,który najprawdopodobniej zgubił swoją mamę,albo został porzucony. Była wtedy taka malutka,że nie do końca potrafiła ustać na czterech nogach. Wtedy poprosiłam wujka,żebyśmy ją przygarnęli. Zgodził się natychmiast. Tak jak ja kochał wszystkie zwierzęta. Minęło już sporo czasu,jednak kiedy zobaczyłam ją jako dorosłą klacz po prostu mnie zatkało. Była...piękna. Była najpiękniejszym koniem jakiego kiedykolwiek widziałam. 
-Wujku..to naprawdę jest Miradessa?
-Tak,Sell. To twoja przyjaciółka z czasów dzieciństwa.
-Matko,nie mogę w to uwierzyć! Tak się cieszę,że ją widzę!-powiedziałam i w tym samym momencie Miradessa spojrzała na mnie swoimi pięknymi oczami. Chyba mnie rozpoznała ponieważ przytuliła swój piękny,koński pyszczek do mojej szyi. Radosna mocno ją przytuliłam. Nagle z drugiego boksu wyłonił się brązowy koń. Tego to nie kojarzyłam. Spojrzał na mnie przeżuwając w buzi siano a ja spojrzałam pytająco na wujka.
-To jest Piorun. Partner Miradessy.-wyjaśnił. Przytaknęłam głową.
No ładnie. Nawet Miradessa potrafiła sobie znaleźć partnera. Tylko ja jestem jakaś tępa.
-Chcesz na niej pojeździć?
-A mogę?-zapytałam z wielkimi oczami.
-A twoim zdaniem po co Cię tu przyprowadziłem?
Zaśmiałam się. W sumie to było głupie pytanie. Wujek zaczął przygotowywać konie do przejażdżki ja natomiast ubrałam buty kowbojki i nałożyłam na głowę kowbojski kapelusz. Nawet nie wiem po co. Kiedy konie były gotowe do jazdy wujek wyprowadził je ze stajni. Od dziecka uwielbiałam jeździć konno,więc bez problemu dosiadłam Miradessę. Wujek to samo zrobił z Piorunem. Ruszyliśmy. Biegliśmy wspólnie przez pola,łąki,lasy. Było cudownie. Nareszcie zapomniałam o problemach. Czując na sobie promyki słońca i wiatr we włosach nareszcie poczułam,że żyję. Teraz do szczęścia brakowało mi tylko Justina...
****
Hej! :D Oto obiecany 22 rozdział. Starałam się,żeby był jak najdłuższy ponieważ wcześniejszy wyszedł mi zdecydowanie za krótki. Mam nadzieję,że Wam się spodoba,ponieważ siedziałam nad nim chyba z 2 godziny. :D
PS. Dziękuję za 7 komentarzy pod ostatnią,informacyjną notką.:D
Pozdrawiam.<3
Gośka.; ]
Czytasz=Komentujesz.


piątek, 28 czerwca 2013

WAKACJE!!!!!!!

Cześć i czołem! :D Jak pewnie wszyscy doskonale wiecie dzisiaj było zakończenie roku szkolnego a od jutra oficjalnie zaczynają się wakacje.:D Pewnie wszyscy cieszycie się z tego powodu,tak jak ja.:D
Życzę Wam spokojnych,miłych,radosnych  zdrowych i bezpiecznych wakacji. Mam nadzieję,że wszyscy dobrze wypoczniecie po ciężkim roku nauki i wrócicie do szkoły z zapałem do nauki (Hah..zaczynam gadać jak moi nauczyciele.;D) Tak więc jeszcze raz wszystkiego dobrego,kochani!

Kocham Was! ;*
Wasza Gośka.; ]

czwartek, 27 czerwca 2013

Rozdział 21

"As Long As You Love Me.."


Gdy zobaczyłam Justina wbiegającego na peron myślałam,że śnię. Krzyczał,że mnie kocha i żebym o tym nie zapomniała. A ja...ja również wyznałam mu właśnie moje uczucia. Nie chciałam tego. Nie chciałam mu robić niepotrzebnych nadziei. Nie wiedziałam,czy kiedykolwiek uda mi się zapomnieć o tym całym Jego incydencie z Miley. Czy kiedykolwiek będę w stanie mu zaufać..jednak..jednak kiedy zobaczyłam go tutaj i usłyszałam co mi powiedział po prostu to było silniejsze ode mnie. Wyznałam mu miłość tuż przed tym,jak od niego uciekłam. Chciałam wtedy wysiąść i dosłownie rzucić mu się w ramiona. Ale niestety już jest za późno...

Rozmyślając o tym,co przed chwilką miało miejsce nawet nie zauważyłam,że moje oczy na dobre zalały się łzami i zaczynają potwornie piec,a niektóre kosmyki moich włosów rozwianych przez silny wiatr opadły na moją twarz i przyklejały się do niej przez łzy. Po raz pierwszy nie wstydziłam się łez,ani bólu. Miałam w nosie,że inni mogą to zobaczyć. Każda z tych łez była warta Justina. Były dowodem na to,że naprawdę mi na nim zależy i że go kocham. Tak po prostu. Nie za żadną sławę czy pieniądze. Tylko za to,że jest sobą. Że pomimo tej całej sławy potrafi być szczęśliwy i nie sprowadzać wszystkiego tylko do jednego. Do sławy i pieniędzy.Rozkochał mnie w sobie właśnie wtedy kiedy widziałam,jak bardzo mu na mnie zależy i że mogę na niego liczyć. Pamiętam wszystko co z nim związane. Zarówno te dobre chwile jak i te złe. Przeważały te dobre. Na samą myśl o naszych wygłupach na moje usta wkradł się lekki uśmiech. Wiedziałam jedno. Nigdy już tak nikomu nie zaufam jak Jemu. Nikogo już tak nie pokocham. To Justin jest tym jedynym.
Nagle stojąc nadal tuż przy oknie poczułam na ramieniu czyjąś dłoń. Z wielką nadzieją odwróciłam się. Miałam nadzieję ujrzeć znowu Justina i zatonąć  w jego cudownych tęczówkach,jednak spotkało mnie duże rozczarowanie. Naprzeciwko mnie stał o głowę wyższy ode mnie brunet. Był..hmm..był..całkiem przystojny i miał sympatyczny wyraz twarzy. Uśmiechał się. Miał śliczny uśmiech,jednak to nic w porównaniu z Justinem. Tylko jego uśmiech kochałam i doskonale pamiętałam. Spojrzałam na nieznajomego lekko zakłopotana. Czego on ode mnie chciał? Przecież ja go widzę pierwszy raz na oczy? Za chłopakiem weszła średniego wzrostu dziewczyna nie przeciętnej urody. Podobnie jak ja była zdziwiona całym zajściem. Czyżby to była jego dziewczyna? Jest to możliwe,jednak moja intuicja podpowiadała mi inaczej. Że jest to może jego znajoma,a może jednak ktoś z rodziny? Wydawali mieć podobne rysy twarzy. Matko,Selena! O czym ty myślisz do cholery?! Jakiś obcy facet stoi tak blisko Ciebie a ty zastanawiasz się kim jest dla niego ta dziewczyna! Jestem nienormalna.
-Tak piękna dziewczyna jak ty nie powinna płakać.-zauważył chłopak i uśmiechnął się szerzej.
-Każda dziewczyna na prawo do płaczu. A ja wcale nie jestem piękna.-odburknęłam od niechcenia i strzepnęłam jego rękę. Może to nie było zbytnio grzeczne z mojej strony,jednak nie miałam ochoty z nikim rozmawiać. Tym bardziej z jakimś obcym mężczyzną. Zmęczona usiadłam na swoim miejscu zakładając nogę na nogę. Oparłam się czołem o szybę i ponownie zaczęłam myśleć o Justinie. Nie trwało to zbyt długo. Już po chwili nieznajomy chłopak usiadł obok mnie a za nim ta dziewczyna. Spiorunowałam ich spojrzeniem. Nie minęło sporo czasu a ja już miałam ich dosyć. Czy oni nie mogą mnie po prostu zostawić w spokoju? Dziewczyna zmieszana spuściła wzrok i nie odzywała się a chłopak uparcie dalej patrzył na mnie i chyba nie miał zamiaru odpuścić. Oby ta podróż jakoś szybko minęła bo nie wytrzymam.
-Tak,każda dziewczyna ma prawo do płaczu,ale po co płakać i niszczyć sobie przez to tak piękną twarz?
-Nie wiesz dlaczego płaczę,więc lepiej się zamknij.-syknęłam.
-Nie znam szczegółów,ale głowę dam sobie uciąć,że przez faceta,prawda?
Wow,jak na faceta jest bardzo inteligentny. Przyjrzałam mu się uważnie i niechętnie przytaknęłam głową.
-Tak też myślałem. Nie przejmuj się. Jeżeli to prawdziwa miłość to przetrwacie ten trudny okres,jestem tego pewien. Chłopak nie wie co traci. Nie codziennie można spotkać taką dziewczynę.-powiedział ponownie się uśmiechając. Zamurowało mnie. Jeszcze nigdy nie spotkałam faceta,który aż tak dobrze znał się na tych sprawach jak on.
-Przeżyłeś już kiedyś coś takiego?-szepnęłam speszona.
-Tak, i to nie raz. Jednak jeszcze nigdy nie spotkałem takiej prawdziwej miłości w swoim życiu.
-Przykro mi..
-Nie potrzebnie. Prawdziwa miłość zawsze poczeka,tego nauczył mnie mój ojciec i tego będę się trzymał.
-Masz mądrego ojca.
-Miałem.-poprawił mnie chłopak.
Spojrzałam na niego zdezorientowana.
-Co się stało? Jeżeli mogę o tym wiedzieć oczywiście.
-Jasne,że możesz. Mój ojciec był wojskowym. I kiedy wyruszył na jedną z najważniejszych wojen po prostu zginął. Ale zdążył mi przekazać wszystko co prawdziwemu mężczyźnie jest potrzebne w życiu.
-Ojj..przykro mi. 
-Przyzwyczaiłem się. To było gdzieś 4 lata temu,więc miałem dość dużo czasu,aby się z tym oswoić.
Ponownie przytaknęłam głową i zamyśliłam się. Z moich myśli wyrwał mnie ponownie głos chłopaka:
-Tak w ogóle to jest David Henrie. Miło mi.
-Selena Gomez. Mi też jest bardzo miło.
Uściskaliśmy sobie ręce a zza sylwetki Davida spojrzałam ponownie na dziewczynę siedzącą obok niego. David najwyraźniej to zauważył.
-A to jest moja kuzynka. Vanessa Hudgens. -wskazał na nieznajomą.
-Hej..-powiedziałam przyjaźnie i uśmiechnęłam się do niej. Ona tylko spojrzała na mnie i pomachała ręką. Z tego co zdążyłam zauważyć była nieśmiała.
Reszta podróży minęła w miłej atmosferze. Rozmawiałam głównie z Davidem i starałam się poznać go lepiej. Nawet Vanessa czasami się odzywała. Chyba właśnie zyskałam nowych kolegów,albo przynajmniej znajomych...

****
[Oczami Justina]:

Nadal wściekły na samego siebie wróciłem do domu. Byłem po prostu wrakiem człowieka. Nic mi się nie chciało. Czułem się tak jakby cała energia nagle ze mnie uszła. To nie było spowodowane tym długim i szybkim biegiem. Napewno nie. Dzieje się tak,ponieważ źródło mojej energii właśnie odeszło i nie wiadomo,czy w ogóle jeszcze do mnie wróci. Wszedłem bezszelestnie do domu i udałem się do swojego pokoju. Zmęczony opadłem na łóżko i począłem gapić się w sufit cały czas myśląc o Niej. Jak mogłem dać jej tak po prostu odjechać? Co będzie,jeżeli już nigdy jej nie zobaczę? Nie,nie,nie. Nie mogę do tego dopuścić. Muszę ją jakoś odzyskać. Nie wiem kiedy,nie wiem jak,ale wiem,że muszę. Wystarczająco już schrzaniłem to wszystko. Myśląc o niej nagle dopadła mnie..wena. Tak,właśnie. Wena. Coś,czego od dłuższego czasu nie mogłem w sobie odnaleźć. Natychmiast poderwałem się z łóżka i sięgnąłem po gitarę. Usiadłem z powrotem na łóżku i zacząłem brzdąkać melodię na gitarze,która praktycznie sama mi się układała,a słowa same płynęły z moich ust:

As long as you love me
As long as you love me
As long as you love me

We're under pressure,
seven billion people in the world trying to fit in.
Keep it together,
smile on your face even though your heart is frowning
But hey now, you know girl,
We both know it's a cruel world
But I will take my chances

As long as you love me
We could be starving, 
We could be homeless,
We could be broke 

As long as you love me
I'll be your platinum, 
I'll be your silver, 
I'll be your gold

As long as you
La la la la la la la la la la love me, love me
As long as you
La la la la la la la la la la love me, love me

I'll be your soldier (ha, ha)
Fighting every second of the day for your dreams, girl
I'll be your Hova (yey, yey)
You can be my Destiny's Child on a scene girl
So don't stress, don't cry
Oh, we don't need no wings to fly
Just take my hand

As long you love me 
We could be starving, 
We could be homeless, 
We could be broke

As long as you love me
I'll be your platinum, 
I'll be your silver, 
I'll be your gold

As long as you
La la la la la la la la la la love me, love me
As long as you
La la la la la la la la la la love me, love me

I don't know if this makes sense but, you're my Hallelujah
Give me a time and place, I'll rendezvous it,i'll fly you to it,
I'll beat you there
Girl you know I got you
Us, trust...
A couple of things I can't spell without you
Now we are on top of the world, 'cause that's just how we do
Used to tell me sky's the limit, now the sky's is our point of view
Man now we stepping out like Whoa!
Camera's point and shoot,
Ask me what's my best side, I stand back and point at you you you
The one that I've argue with, I feel like I need a new girl to be bother with,
But the grass ain't always greener on the other side,
It's green where you water it
So I know,we got issues baby true true true
But I'd rather work on this with you
Then go ahead and start with someone new

As long as you love me
We could be starving, we could be homeless, we could be broke
As long as you love me
I'll be your platinum, I'll be your silver, I'll be your gold
As long as you
La la la la la la love
La la la la la la love
La la la la la la love me
As long as you
La la la la la la love
La la la la la la love
La la la la la la love me
As long as you
La la la la la la love
La la la la la la love
La la la la la la love me
As long as you
La la la la la la love
La la la la la la love
La la la la la la love me
As long as you love, love me, love me
As long as you love, love me, love me
As long as you love, love me, love me
As long as you love, love me, love me
As long as you love me

Po zaśpiewaniu tej piosenki poczułem się o niebo lepiej. Wiedziałem,że tylko Jej zadedykuję tę piosenkę,ponieważ napisałem to z myślą o niej. Natychmiast wyjąłem kartkę i zacząłem pisać na niej tekst i melodię. Wiedziałem,że na pewno jej nie zapomnę,ale oczywiście mój menadżer musi mieć "dowód na papierze" a więc nie mam wyboru. Kiedy skończyłem schowałem kartkę do odpowiedniej teczki i nagle mnie oświeciło. Już wiem co muszę zrobić! To pomyślawszy wybiegłem z domu jak burza. Nareszcie obudziła się we mnie nadzieja...

****

No hej! :D A oto 21 rozdział. Chyba po raz pierwszy jestem zadowolona z tego,co napisałam.:D Mam nadzieję,że Wam również to się spodoba. Dziękuję za ponad 4000 wyświetleń i za ostatnie 6 komentarzy.;D Kocham Was! ;*
PS. Szczególnie chciałabym podziękować z całego serca mojej najlepszej przyjaciółce Agnieszce,która zawsze wspiera mnie podczas pisania i daje mi siłę na dalsze tworzenie. Dziękuję,że jesteś kochana! ;* 
Pozdrawiam.<3
Gośka.; ]

Czytasz=Komentujesz.


środa, 26 czerwca 2013

Nowe Postacie!!

Hej! :D Zanim dodam 21 rozdział chciałabym was poinformować o nowych postaciach,które  właśnie się pojawią we wspomnianym rozdziale. A oto one.:D







David Henrie- Młody,miły i uczynny. Przyjeżdża do tej samej wsi co Selena. Jest bardzo zabawny i przystojny. Ma wiele adoratorek w szkole i jest bardzo lubiany. Z czasem staje się Selenie bardzo bliski,ale czy to na pewno tylko przyjaźń?





Vanessa Hudgens- kuzynka Davida. Bardzo miła i uczynna. Bardzo nieśmiała i wstydliwa w przeciwieństwie do swojego kuzyna. Początkowo sceptycznie nastawiona do Seleny,jednak po jakimś czasie stają się bliskimi przyjaciółkami.

niedziela, 23 czerwca 2013

Rozdział 20

"Czas zacząć nowe,lepsze życie."


Po tym kiedy ta przeklęta ramka się połamała i narobiła tyle hałasu szybko poderwałam się z łóżka,podbiegłam do drzwi i zamknęłam je na klucz. Nie chciałam,żeby za chwilę wparował tu tata i zaczął swój ponowny wykład na temat,jak bardzo należy szanować wartościowe rzeczy..bla,bla,bla. Przetarłam kolejną porcję łez zbierających się w moich oczach po czym udałam się do łazienki i wykonałam w niej wszystkie wieczorne czynności. Po jak zwykle godzinie byłam gotowa do spania. Zrobiłam jeszcze szybkie pranie ciuchów,w których chodziłam w dzień,aby do rana spokojnie wyschły. Następnie wyszłam na balkon i wywiesiłam na sznurze mokre ubrania. Wróciłam do pokoju i zjadłam kanapki,które wcześniej sobie zrobiłam oraz wypiłam colę. Postawiłam brudne naczynia na parapecie,tym razem pamiętając o tym,żeby zasłonić okna. Nie miałam ochoty na powtórkę z rozrywki z Justinem jako tarzan w roli głównej. Po tej czynności położyłam się na łóżku,przykryłam kocem i próbowałam zasnąć.
***
W nocy co chwilę budziłam się. Każdy szmer mnie budził. Byłam czymś zestresowana. Czyżby jutrzejszą przeprowadzką? Jest to wysoce prawdopodobne. Nie wiedziałam,czy dam sobie radę w nowej szkole,czy znajdę tam jakiś nowych znajomych,oczywiście nie takich jak mam tutaj,ale jednak chciałabym mieć się do kogo odezwać w nowej szkole. Do tego gdy tylko zamykałam oczy przed oczami stawały mi różne sceny związane oczywiście z Justinem:

"-Justin! Zaczekaj,proszę!-krzyknęłam ile sił w płucach,kiedy zobaczyłam,że chłopak kierował się w stronę drzwi. Musiałam z nim koniecznie porozmawiać. Tu i teraz. Później może nie być okazji. Ku mojemu miłemu zaskoczeniu szatyn,gdy tylko usłyszał mój głos zatrzymał się i lekko zdziwiony odwrócił w moją stronę. Uśmiechnęłam się lekko i podbiegłam do Niego tak szybko jak tylko mogłam. Gdy stanęłam z nim twarzą w twarz dopiero teraz zdołałam dostrzec wielki ból i cierpienie promiejący z jego oczu. Poczułam ostre ukłucie w sercu.
-Justin...czy możemy chwilkę porozmawiać?
-O czym?
-Nie wiem od czego mam zacząć. Możemy usiąść?
Nic nie odpowiedział tylko kiwnął głową na znak,że się zgadza. Wspólnie usiedliśmy na ławce,na której przed minutą siedział samotnie.
-Słucham.-powiedział smutno i spojrzał na mnie tymi swoimi cudownymi,teraz niestety smutnymi oczami.
-No więc..Justin..ostatnio dużo myślałam i przemyślałam sobie dużo spraw. Między innymi to,że moje zachowanie w stosunku do Ciebie było nie fair. Powinnam Cię najpierw poznać,a dopiero potem oceniać. Jednak...jednak oceniłam Cię po tym,co na wypisywały o Tobie media. To był błąd. Bardzo duży błąd. Dopiero teraz to zrozumiałam. Bardzo żałuję i naprawdę Cię przepraszam. Nie chciałam,żeby tak wyszło. Nie chciałam Cię zranić i nie chciałam,żebyś cierpiał przeze mnie. I jeżeli nadal tego chcesz. Chcę spróbować się z Tobą zaprzyjaźnić. Teraz już mnie nie obchodzi co o Tobie wypisują. Chcę zobaczyć jaki jesteś naprawdę. No więc...tyle miałam Ci do powiedzenia. Jesteś w stanie mi wybaczyć?
Justin nie odzywał się przez dobre dziesięć minut. Wcale się nie zdziwię,jeśli nie będzie chciał mnie dłużej znać. To ja zawiniłam,nie On. Siedział i patrzył w jakiś punkt. Po dziesięciu minutach nie wytrzymałam i ponownie się odezwałam:
-Rozumiem. Rozumiem,że nie jesteś w stanie. W sumie nawet Ci się nie dziwię. Jeżeli kiedykolwiek będziesz chciał dać nam szansę wiesz gdzie mnie szukać. To...na razie.-powiedziałam smutno,wstałam w ławki i zaczęłam iść w stronę szkolnego budynku. Po kilku sekundach poczułam,że ktoś łapie mnie za nadgarstek. Odwróciłam się i ujrzałam Justina. Zdziwiłam się nieco,jednak w głębi duszy się ucieszyłam. On także wyglądał nieco lepiej. Nie miał już tak wyraźnego smutku wypisanego na twarzy. Przynajmniej taki jest plus naszej rozmowy. Spojrzałam na Niego pytająco,a on się delikatnie uśmiechnął. Niekontrolowanie zrobiłam to samo.
-Wybacz Sel. Musiałem sobie to wszystko poukładać w głowie. Nadal nie mogę uwierzyć w to,co przed chwilką mi powiedziałaś. Nawet nie wiesz jak się cieszę. Nie sądziłem,że nastąpi to tak szybko..ba..nie sądziłem,że w ogóle to nastąpi. Ja..wybaczam Ci. Sam nie wiem jakbym się zachował na Twoim miejscu. Chcę dać nam szansę.-powiedział z uśmiechem. Nie musiałam słyszeć już nic więcej. Po prostu mocno się do Niego przytuliłam. Przygarnął mnie mocniej i objął w pasie. Byłam taka szczęśliwa! Szczęśliwa,że dałam Nam szansę. Czułam,że nie będę tego żałować..."

 "Gdy wbiegłam na polankę,która znajdowała się dosłownie dwie ulice od mojego domu Justin mnie dogonił,złapał mnie w talii i przewrócił na ziemię. Teraz to ja wybuchnęłam niepohamowanym śmiechem. Nawet nie wiem dlaczego. Po prostu sama Jego obecność wywołuje u mnie uśmiech. Nawet nie zauważyłam,że ja leżę na ziemi,a Justin klęczy tuż nade mną. Nasze twarze znajdowały się dosłownie parę centymetrów od siebie. Moje serce zaczęło bić niczym młot. Czułam na sobie ten jego cudowny,świeży,przyspieszony oddech. W tej chwili nie liczyło się dosłownie nic. Liczył się tylko On. Patrzyliśmy na siebie jak zahipnotyzowani. Nagle zauważyłam,że odległość pomiędzy nami jeszcze się zmniejsza. Czyżby on miał ochotę mnie...?"

"Nagle poczułam na swoim ramieniu czyjąś dłoń. Zdziwiona odwróciłam się i zza zaszklonych od łez oczu ujrzałam zdziwioną jak i przestraszoną twarz Justina. Jego czekoladowe tęczówki były przepełnione strachem.
-Co ty tu robisz?-zapytałam zachrypniętym głosem.
Chłopak nic nie mówiąc usiadł obok mnie.
-Co się stało?
-Nie odpowiedziałeś na moje pytanie..
-Ty na moje też nie..-zaśmiał się krótko dalej na mnie patrząc.
-Nic.-odparłam krótko ocierając mokre od łez policzki,jednak on uparcie na mnie patrzył. Nie miał zamiaru odpuścić.
-Proszę,powiedz co się stało.-powiedział spokojnie. Spuściłam głowę i nic nie mówiłam. Liczyłam na to,że jeżeli nic nie odpowiem da mi spokój jednak myliłam się. Chwycił mój podbródek i zmusił,abym ponownie na niego spojrzała.
-Proszę Sell. Chcę Ci pomóc.
-Mi się nie da pomóc...-stwierdziłam smutno i ponownie spuściłam głowę.
Chłopak nic nie mówiąc po protu mnie objął. Moje ciało samo zadrżało pod wpływem jego dotyku,jednak albo tego nie zauważył,albo nie zwracał na to uwagi.
-Proszę Cię,powiedz co się stało. Nie mogę patrzeć jak cierpisz.-wyszeptał do mojego ucha. Kiedy poczułam jego słodki malinowo-miętowy oddech moje ciało ponownie przeszedł przyjemny dreszcz..."

"-Sell?-zapytał nagle

-Hmm?

-Powiedz mi..skoro myślałaś,że są to narkotyki to dlaczego wyrwałaś mi tą strzykawkę i ryzykowałaś własne życie?

-Ponieważ bardzo mi na tobie zależy,i nie mogłam pozwolić,abyś zniszczył sobie życie.-powiedziałam z uśmiechem i pogłaskałam go po policzku. Chłopak nic nie mówiąc uśmiechnął się szerzej i wtulił swój ciepły policzek do mojej bladej dłoni..."





 "Właśnie szłam przez park z moim nowym przyjacielem-Nickiem Jonasem. Przez ostatnie dwa tygodnie dużo ze sobą rozmawialiśmy. Naprawdę bardzo dobrze się ze sobą dogadujemy. Nick nadal jest przybity sytuacją z Miley,jednak mam wrażenie,że będąc ze mną szybko zapomina o problemach. Właśnie wchodziliśmy na jedną z głównych alejek gdy nagle zauważyliśmy na chodniku bardzo dobrze znane nam postacie. Mianowicie byli nimi Justin i Miley. Kiedy zobaczyliśmy,co oni robią stanęliśmy jak wryci. Stali najzwyczajniej na środku chodnika i...CAŁOWALI SIĘ. Czułam jak do moich oczu napływa słona ciecz. Jak on mógł?! Czemu akurat z nią?! Spojrzałam na Nicka. Był załamany i wściekły. Nie czekając ani chwili dłużej podszedł do całującej się w najlepsze pary. Poszłam za nim chcąc zapobiec wysoko prawdopodobnej bójce. 
-Co to ma znaczyć????!!!!!!!!
Dopiero teraz łaskawie przerwali te swoje czułości.
-Jak mogłeś?-zapytałam kierując swoje pytanie oczywiście do Justina.
-Ooo..Nick..Sell..a co wy tu robicie?
-Co my tu robimy?! Pytanie raczej co WY tu robicie!
-Ejj..spokojnie,to nie jest tak jak wy myślicie...
-A jak?!
-Justin..powiedzmy im w końcu prawdę...
-Jaką prawdę?-zapytał szatyn wyraźnie zdezorientowany
-No jak to jaką,słodziaku?! Otóż spotykamy już z Justinem już od pół roku! Nic wam nie powiedział?
Po tych słowach poczułam,że robi mi się słabo. Justin spotykał się z Miley?! Od pół roku?! Gdyby nie ten ich pocałunek nie uwierzyłabym..nie potrzebowałam już nic więcej. Wszystko jasne. Justin mnie wykorzystał. Nie chciałam go znać. Odwróciłam się i zaczęłam biec przed siebie. Nie mogłam uwierzyć,że chłopak którego tak kocham zrobił mi coś takiego.."
"Matko boska,co ja wyrabiam?! Całuje się z chłopakiem o którym chcę zapomnieć raz na zawsze! Jestem zdrowo stuknięta. Z jednej strony zdrowy rozsądek podpowiadał mi,żeby jak najszybciej to przerwać a serce mówiło,żebym pod żadnym pozorem nie przestawała. Czułam się taka...wyjątkowa kiedy on mnie całował. Czułam się jak księżniczka,która nareszcie znalazła swojego księcia z którym chce spędzić resztę swojego życia..."
"-Sel,proszę. Pozwól mi wszystko wyjaśnić. To nie jest tak jak ty myślisz!
-Po pierwsze: Nie mów do mnie Sel,a po drugie: Mówię Ci już po raz trzeci,że nie mam zamiaru z Tobą o niczym rozmawiać. Jesteś po prostu bezczelny. Najpierw robisz mi nadzieje na jakąś Bóg Wie jaką przyjaźń,potem całujesz się z tą debilką,która była zajęta przez mojego przyjaciela,teraz przychodzisz do mnie i ośmielasz się mnie całować i jeszcze chcesz,żebym Ciebie słuchała? Jesteś żałosny. Żegnam!
-Ale Selena,błagam Cię...
-NIE! Zamknij się wreszcie i wyjdź stąd!-wypaliłam biorąc głęboki wdech.- Proszę nie utrudniaj mi już życia. Na razie nie jestem w stanie Ci wybaczyć. Może..kiedyś,ale na pewno nie teraz. Po prostu pozwól mi wyjechać i zapomnij o mnie. Raz na zawsze.
-Nigdy o tobie nie zapomnę. Nie potrafię. Kocham Cię Sell. Kocham najbardziej na świecie..."
Kiedy przypomniałam sobie te wszystkie dobre jak i złe chwile moje oczy znowu zalały się łzami. Zawsze myślałam,że jestem twarda i nie ma we mnie ani najmniejszego ziarenka wrażliwości. Jednak jak widać myliłam się,ponieważ gdy tylko przypomni mi się Justin od razu płaczę. Czy tak już będzie zawsze? Czy już nigdy nie wyrzucę go ze swojej głowy? Cały czas zadawałam sobie w myślach to pytanie. Zanim się obejrzałam nastał już ranek.
***
Westchnęłam patrząc na rozpogadzające się niebo i przyrodę budzącą się do życia. Nie cieszył mnie nawet poranny śpiew ptaków. Nie miałam ochoty na nic. Chciałam po prostu,aby to wszystko co się w ostatnim czasie wydarzyło to był jedynie jeden,wielki koszmar. Z nadzieją uszczypnęłam się w rękę. Syknęłam tylko z bólu i nadal siedziałam na łóżku z piekącymi oczami,roztrzepanymi włosami i krwawiącą duszą. Dlaczego ja muszę wiecznie cierpieć? Czy w moim życiu nie ma miejsca na miłość i szczęście? Rozmyślając na te tematy powoli wstałam z łóżka i udałam się do łazienki. Zaczęłam powoli wykonywać poranne czynności. Robiłam to dwa razy wolniej niż normalnie,ponieważ w ogóle nie spałam dzisiejszej nocy. Dopiero po godzinie umyłam się,wyszłam z wanny i ponownie owinęłam się ręcznikiem. Nie musiałam się jednak obawiać ponownej konfrontacji z Justinem,ponieważ okna nadal miałam zasłonięte. Podeszłam wolnym krokiem do szafy i wyjęłam już ostatni zestaw jaki pozostał. Wróciłam do łazienki i przebrałam się:

Włosy nakręciłam na lokówkę i zrobiłam makijaż. Gdy wreszcie byłam gotowa umyłam jeszcze zęby i wyszłam z łazienki. Weszłam na balkon i zabrałam z niego suche już ciuchy. Otworzyłam zamek w drzwiach po czym wyszłam po cichu z pokoju. Zeszłam na palcach po schodach podeszłam do walizki i schowałam już ostatnie ciuchy oraz piżamę. Kiedy miałam wracać do pokoju natknęłam się na tatę.
-A niech to!-pomyślałam.
-Cześć Sell. Możesz mi wyjaśnić czemu wieczorem tak hałasowałaś?
-Ymm...no wiesz tato..ja upuściłam przez przypadek ramkę na zdjęcie i się rozwaliła...hehe..
-Aha..no dobrze,każdemu mogło się zdarzyć.
-No właśnie.
-To co? Jesteś gotowa? Zaraz musimy wyjeżdżać na dworzec. A..byłbym zapomniał. Masz bilet.-powiedział i dał mi jeden.
-Dzięki.-odpowiedziałam chowając mały przedmiot do kieszeni.
-To masz jeszcze 10 minut. Zrobić Ci coś do jedzenia?
-Nie,nie..sama zrobię sobie kanapki.-odpowiedziałam z uśmiechem.
-No dobrze.-również się uśmiechnął i udał się do swojej łazienki.
Ja natomiast weszłam do kuchni i zaczęłam przygotowywać sobie kanapki z sałatą,serem i pomidorem. Po 5 min skończyłam,nałożyłam jedzenie na talerz,po czym usiadłam przy stole i zjadłam je ze smakiem. Musiałam zjeść bardzo szybko aby zdążyć jeszcze spakować niektóre rzeczy. Kiedy już zjadłam i wrzuciłam talerz do zlewu wbiegłam na górę po schodach. Wpadłam do pokoju i spakowałam laptopa do specjalnej torby oraz wszystkie moje osobiste rzeczy (typu telefon,portfel,dowód itd.) do torebki. Kiedy skończyłam owe czynności założyłam torebkę przez ramię i jeszcze raz rozejrzałam się w pokoju. Będzie mi go cholernie brakować,bo mieszkam tu przecież od urodzenia. Ale nie zmienię decyzji tylko z powodu pokoju. To byłoby idiotycznie. Z westchnieniem opuściłam pokój i zeszłam po schodach. W przedpokoju stał już ogarnięty tata i mała,zaspana Scarlett ze swoim ulubionym misiem w ręku. Wyglądała przeuroczo. Jak zawsze z resztą. Stanęłam obok nich bez słowa. Teraz czekał mnie najtrudniejszy moment. Pożegnanie. Ugh..jak ja tego nienawidzę.
-Selly..cio ty robis?-spytała zaspana Scarlett.
-Wiesz,słoneczko. Muszę wyjechać na jakiś czas.-uklęknęłam przed nią i popatrzyłam na nią próbując powstrzymać łzy-ale wrócę,kochanie,obiecuję.
-Ale ja nie chcie zebys wyjezdzała..-powiedziała mała a w jej oczach pojawiły się łzy,to sprawiło,że aż ścinęło mnie w sercu.
-Ja też tego nie chcę,ale tak czasami się po prostu dzieje,że tak musi być. Wrócę zanim się obejrzysz. Nie płacz,skarbie.
-A nie zapomnis o mnie?
-Oczywiście,że nie. Będę dzwonić do Ciebie codziennie,dobrze?
-Dobzie. Kocham Cię Selly.-powiedziała tak słodko,że aż jedna łza poleciała mi po policzku. Szybko otarłam ją,bo nie chciałam,aby Scarlett widziała jak płaczę.
-Ja Ciebie też,myszko.-przytuliłam ją mocno po czym podeszłam do taty.
-To papa,Sell. Pamiętaj,że w każdej chwili możesz wrócić.
-Tak,wiem tato. Dziękuję jeszcze raz. Za wszystko.-powiedziałam przytulając się do niego.
-Nie ma za co,córciu. Gdyby były jakieś problemy,dzwoń,dobrze?-zapytał przygarniając mnie do siebie.
-Jasne,tato.
Po 5 minutach oderwaliśmy się od siebie. Pogłaskałam jeszcze Scarlett po głowie gdy usłyszałam klakson taksówki.
-Papa. Będę za wami tęsknić.Kocham Was.-powiedziałam do obojga po czym z wielkim trudem złapałam bagaże w dłonie i wyszłam z domu zamykając za sobą drzwi. Tata odpowiedział mi tym samym i widziałam jeszcze jak przytula do siebie płaczącą Scarlett. Czułam się podle,jednak było już za późno,aby się wycofać. Ruszyłam w stronę taksówki. Taksówkarz wysiadł i pomógł mi załadować bagaże do pojazdu. Wsiadłam i zapięłam pasy. Po chwili taksówka ruszyła,a ja rzuciłam ostatnie,tęskne spojrzenie w stronę mojego domu.

****
Po 15 minutach byliśmy już na miejscu. Podziękowałam za podwózkę,zapłaciłam i wyszłam z pojazdu. Wzięłam z niej swoje bagaże i udałam się na odpowiedni peron. Usiadłam na ławce i zaczęłam rozmyślać. Czy napewno dobrze robię? Czy moja decyzja jest słuszna? Nie mam pojęcia. W końcu kocham Justina,ale nie potrafię wybaczyć mu tego co zrobię. Pewnie myślicie,że to śmieszne tak się obrażać,skoro nawet nie byliśmy razem. Jednak gdy zobaczyłam  to całe wydarzenie to poczułam jakby ktoś po prostu wyrwał mi serce z piersi,tak jakby moje serce rozwaliło się na kilka drobnych kawałeczków. To bolało. Bolało jak cholera. Gdy tylko spojrzę na Justina od razu przypomina mi się to wszystko. Ja nie mogę tu zostać,po prostu nie mogę. Choćbym nie wiem jak chciała,nie dam rady. Na tych rozmyślaniach czas bardzo szybko mi zleciał. Zanim się obejrzałam przyjechał ekspresowy pociąg. Wstałam z ławki i powoli weszłam do pociągu. Szłam korytarzem,aż znalazłam pusty przedział. Bez namysłu wsiadłam do niego i zajęłam miejsce przy oknie kładąc bagaże obok. Oparłam głowę o siedzenie i z przymkniętymi powiekami czekałam,aż pociąg ruszy. 
-Czas zacząć nowe,lepsze życie..-szepnęłam sama do siebie. Po chwili usłyszałam coś,co sprawiło,że po prostu zamarłam. Nie..to nie może być prawda.

[Oczami Justina]

Wybiegłem z domu jak burza. Jak mogłem zaspać,no jak?! Akurat wtedy,kiedy dziewczyna,którą kocham nad życie chce stąd wyjechać?! Jestem skończonym debilem i nie można temu zaprzeczyć. Kiedy tak wybiegłem zauważyłem,że taksówka spod jej domu właśnie odjechała. Cholera jasna! I co ja mam teraz zrobić?! Przecież zanim taksówka po mnie przyjedzie to Selena już dawno odjedzie. Myśl Bieber,myśl. Trudno. Nie mam wyboru. Muszę tam biec na piechotę. To pomyślawszy rzuciłem się biegiem w stronę stacji kolejowej. Tak bardzo bym chciał,żeby ten cholerny pociąg spóźnił się chociaż o 5 minut. Wtedy być może zdążę. 
****
Kiedy byłem już jakieś 10 m. od stacji zdążyłem zauważyć,że Selena właśnie wsiadła do pociągu,który przyjechał przed sekundą. Przyspieszyłem tempa,chociaż myślałem,że szybciej nie dam rady. Myliłem się. Myśl o ukochanej dodawała mi dodatkowych sił. Jeszcze nigdy nie biegłem tak szybko jak w tej chwili. Być może kiedyś nie miałem żadnego konkretnego celu,ale teraz mam. Muszę odzyskać swoją miłość. Tylko to się teraz liczy,nic więcej.
Wpadłem na stację jak burza. Biegłem do pociągu kiedy ktoś mnie potknął tak,że o mało się nie wywaliłem.
-Uważaj jak chodzisz,baranie!-warknąłem wściekły.
Chłopak,który był sprawcą tego wypadku chyba nie specjalnie się tym przejął,bo tylko wzruszył ramionami i poszedł dalej. Kiedy rzuciłem się do dalszego biegu usłyszałem gwizdek i pociąg zaczął powoli jechać. Proszę,proszę,proszę tylko nie to!
-SELENA!!!!!!!!!!!!!!!!!-wrzasnąłem ile sił w płucach stając tuż przy dozwolonej krawędzi.
Brunetka na chwilę zamarła ale po chwili otrząsnęła się. Wstała z miejsca i wyjrzała za okno.
-Justin??!!!!!-wykrzyczała wyraźnie zszokowana.
-SELLL!!!!!! KOCHAM CIĘ! NIE ZAPOMNIJ O TYM,PROSZĘ!-wydarłem się. Wiedziałem,że nie uda mi się jej już zatrzymać. Wszystko spieprzyłem. Jak zwykle.
-TEŻ CIĘ KOCHAM JUSTIN!-krzyknęła kiedy już powoli znikała mi z pola widzenia.
Nic już nie odpowiedziałem. Po prostu patrzyłem jak moja ukochana odjeżdża...muszę ją odzyskać..w ostatniej chwili zdążyłem dostrzec,że po jej policzku spływa łza...
****

Hej! :D No to mamy już...hmm..20 rozdział! ŁAŁ! :D Nie wiem czy mi wyszedł...jakoś tak średnio. W mojej głowie wyglądał on lepiej,no ale opinię pozostawiam Wam. ;D Dzięki za ponad 2200 wyświetleń! Jestem w szoku! O.o. Kocham,kocham,kocham Was! ;* 
PS. Pewnie to dziwne,że praktycznie codziennie dodaję teraz rozdziały,ale mam wenę i chcę to wykorzystać,bo nie wiem ile to potrwa.;D
Pozdrawiam.<3
Gośka.; ]

Czytasz=Komentujesz.




sobota, 22 czerwca 2013

Rozdział 19

"Otarłam samotną łzę spływającą po moim policzku.."


Nastał ranek.28 października 2013 r. Niedziela.

Jak zazwyczaj obudziły mnie promienie słoneczne wpadające do mojego pokoju przez-jak zwykle-niezasłonięte okno. Zawsze wieczorem zapominam go zasłonić. Powoli uniosłam moje powieki do góry i spojrzałam na szybę. Zmrużyłam oczy,ponieważ światło było naprawdę bardzo intensywne. Dopiero po chwili zdołałam odzyskać pełną ostrość widzenia. Powoli wygramoliłam się z łóżka i pościeliłam je. Następnie udałam się do łazienki. Nalałam wody do wanny oraz nalałam do niej dużo olejków odprężających. Wyskoczyłam z piżamy po czym natychmiast weszłam do wanny. Po bardzo relaksującej kąpieli pełna optymizmu wyszłam z wanny,wytarłam się i wtarłam w skórę balsam. Po tej czynności wyszłam z łazienki owinięta ręcznikiem. Kiedy wyjrzałam przez okno po prostu mnie zamurowało. Na drzewie,za oknem jakby nigdy nic siedział sobie Justin i kiedy zobaczył mnie tak skąpo "ubraną" aż w oczach zapaliły mu się znajome latareczki. No ładnie. Nie dość,że cham to jeszcze zboczeniec. Wściekła podeszłam do okna i szybko je zasłoniłam. Co on sobie do jasnej cholery wyobrażał? Jak ja już sobie znajdę znajomych to klękajcie narody. Nadal zbulwersowana podeszłam do szafy i wzięłam sobie jeden z zestawów,który specjalnie w niej zostawiłam,ponieważ resztę ciuchów mam już spakowaną w walizce. Zamknęłam szafę i wróciłam do łazienki. Przebrałam się w wybrany zestaw,następnie rozczesałam włosy i zrobiłam makijaż. Efekt końcowy był następujący:
(Oczywiście włosy ma normalnie ułożone.;D)

Kiedy byłam gotowa zaczęłam myć zęby a kiedy to skończyłam wyszłam z łazienki i wyszłam z pokoju. Już na szczycie schodów usłyszałam śpiew taty dochodzący z kuchni. W powietrzu zdążyłam poczuć smakowity zapach naleśników. Kiedy to poczułam zbiegłam ze schodów niczym turbo demomen. Wpadłam do kuchni jak bomba i uśmiechnęłam się szeroko. Mój ojciec odwrócił się i również się uśmiechnął.
-Witam śpiącą królewnę.-zaśmiał się.-jak się spało?
-Yhm..świetnie. Heh..
-Cieszę się. Siadaj. Właśnie miałem wołać Cię na śniadanie.
Posłusznie usiadłam przy stole biorąc do ręki widelec. Po chwili mój talerz był zapełniony przez 3 wielgachne naleśniiiikiiiii...; ]].
Tata zajął miejsce obok mnie.
-Gotowa?
-Na co?
-Zaraz po śniadaniu jadę do twojej babci odebrać Scarlett,pojedziesz ze mną,prawda?
-Jasne,że tak. I tak nie mam co robić.
-A tak poza tym jutro przecież wyjeżdżasz...
-Wiem tato. Spokojnie. Dam sobie radę. Wszystko będzie dobrze. Obiecuję,że nie zawalę szkoły. A poza tym nie będę tam sama. Będzie też ciocia i kuzynostwo. Naprawdę tato. Nie martw się niczym. Wszystko będzie dobrze.
Tata nic nie odpowiedział tylko uśmiechnął się i zaczął jeść przygotowane przez siebie naleśniki. 
 Postanowiłam zrobić to samo. Tak więc zabrałam się za jedzenie. Śniadanie spożyliśmy w ciszy. Kiedy skończyliśmy ową czynność ojciec zabrał naczynia i zaczął je zmywać. Ja natomiast wstałam od stołu i wróciłam do swojego pokoju. Wzięłam niewielką torebkę i zaczęłam pakować do niej najpotrzebniejsze rzeczy. Kiedy trzymałam w ręku swoją komórkę zauważyłam,że ktoś wysłał mi sms'a. Przystanęłam na chwilkę chcąc go odczytać. Wiadomość była od Alyson:

"Nie spodziewałam się tego. Myślałam,że po naszej ostatniej rozmowie nabrałaś trochę rozumu. Jak widać myliłam się. Jak chcesz to wyjeżdżaj. Nie obchodzi mnie to. Żegnam."

Kiedy przeczytałam tego sms'a byłam rozczarowana. Jak ona mogła mi tak napisać? Dobra. Skoro tak stawia sprawę to w porządku. Nie będę się już do niej odzywać skoro jej zdaniem "nie mam rozumu". Skoro nie potrafi zaakceptować mojej decyzji to znaczy,że nigdy nie była moją prawdziwą przyjaciółką. A ja jej tak ufałam...
Przerwałam te smutne rozmyślania i pośpiesznie spakowałam komórkę do torebki. Po tej czynności wyszłam z pokoju i zeszłam po schodach na dół. Tata czekał już na mnie w przedpokoju. Wyszliśmy z domu i wsiedliśmy do samochodu tuż po tym jak tata zamknął drzwi na klucz. Po chwili ruszyliśmy w drogę.

****

Po 15 minutach byliśmy już pod domem babci. Wysiedliśmy z samochodu i stanęliśmy przed furtką. Ponieważ dzisiaj była bardzo ładna pogoda Scarlett bawiła się z babcią na dworze. Zauważyły nas już po kilku sekundach. Mała od razu poderwała się z miejsca i podbiegła do płotu.
-Tatiiiii!!!!!! Selly!!!!!-krzyknęła radośnie ściskając rączki na metalowym pręcie. Zaśmiałam się. Tak słodko wymawiała moje imię,że zawsze mnie to bawiło. 
Babcia uśmiechnęła się,wstała ze swojego ulubionego bujanego fotela i wolnym krokiem podeszła do furtki.Otworzyła ją i zaprosiła nas do środka. Weszliśmy i od razu Scarlett rzuciła mi się w ramiona. Mocno objęłam ją podnosząc do góry i zaczynałam się wraz z nią kręcić wokół własnej osi. Mała zaczęła śmiać się w niebogłosy a Tata z Babcią zaczęli się nam przyglądać z szerokimi uśmiechami na twarzach. Uwielbiałam to robić ze swoją siostrą. Przy niej nigdy nie byłam smutna. Swoim radosnym śmiechem zawsze poprawiała mi humor.

Kiedy już się nieco ogarnęłam odstawiłam Scarlett na ziemię,która ani na moment nie przestała się śmiać. Ścisnęła swoją rączką moją rękę i szeroko się uśmiechnęła. Ja również zrobiłam to samo. Będzie mi jej bardzo brakować,kiedy wyjadę,to było pewne,jednak nie mogę tu dłużej zostać,choć nie wiem jak bardzo bym chciała. Za dużo przykrych rzeczy mnie ostatnio spotkało. Nie tylko ostatnio. W ogóle w życiu,dlatego muszę nabrać dystansu i stąd wyjechać. Mam nadzieję,że Demi,Ashley,Taylor i Nick to zrozumieją. Czy zrozumie to Justin? Nie mam pojęcia. Szczerze mówiąc nie obchodzi mnie to. To głównie on jest powodem mojego wyjazdu. Gdyby nie zachował się jak dupek,pewnie bym nie wpadła na to,aby wyjechać. Ale cóż. Niestety czasu nie da się cofnąć,choć nieraz chciałam to zrobić. Moje rozmyślania przerwał głos babci.
-Seliś,skarbie co się dzieje? 
-Nic,babciu.-wysiliłam się na lekki uśmiech.
-Ale jesteś jakaś taka inna. Zawsze byłaś taka pełna życia a teraz stoisz taka zamyślona i nieobecna. Coś się stało?
-Ymm..nie,nie. To nic. Po prostu mam urwanie głowy w szkole i się zamyśliłam.-zmieszałam się. Nie jestem najlepsza w wymyślaniu wymówek na poczekaniu.
Babcia przyjrzała mi się podejrzliwie a ja zmieszana odwróciłam wzrok w drugą stronę.
-Spokojnie,Margaret. Wszystko jest w porządku. W końcu jest pod moją opieką. Ona naprawdę dostaje niezły wycisk w szkole. No dobrze. My już będziemy lecieć. Jeszcze raz dziękuję za opiekę nad Scarlett.
-Nie ma za co. Jeżeli jeszcze będę mogła się na coś przydać to proszę dzwonić w każdej chwili.
-Będę pamiętał. Do widzenia,mamo.-pożegnał się mój tata i pocałował swoją teściową w policzek. Ja natomiast podeszłam do niej bliżej i mocno ją uściskałam,mocniej niż zwykle,ponieważ nie byłam pewna kiedy znów ją zobaczę. To było moje pożegnanie z nią. Chyba była nieco zdziwiona tak długim i mocnym uściskiem,jednak mimo to nie protestowała. Po 3 min w końcu oderwałam się od niej i uśmiechnęłam się szeroko chcąc powstrzymać łzy,które już od jakiegoś czasu cisnęły mi się do oczu. Scarlett również pożegnała się z babcią po czym we trójkę odjechaliśmy do domu.
****

Ten dzień postanowiłam spędzić ze swoją siostrą,ponieważ dawno razem nie spędzałyśmy ze sobą czasu a poza tym jutro wyjeżdżam więc pasowałoby poświęcić jej choć odrobinę czasu.
Kiedy wróciliśmy do domu spytałam jej,czy chce iść ze mną do kina na jakąś bajkę a potem na plac zabaw. Oczywiście się zgodziła. Tata również nie wyrażał żadnych sprzeciwów. Tak więc po obiedzie wyruszyłam z siostrą na..typowo siostrzane popołudnie.; ]. Najpierw poszłyśmy zgodnie do kina na "Kubusia Puchatka". To była ulubiona bajka Scarlett. Kupiłam dwa bilety oraz popcorn i weszłyśmy na salę. W pewnym momencie podeszła do nas dość wysoka,czarnowłosa dziewczyna i spytała:
-Cześć! To ty jesteś Selena Gomez od Justina Biebera?-spytała
Wywróciłam oczami i rzuciłam:
-Tak,to ja.
-Och,tak też myślałam! Mogłabyś przekazać Justinowi,że z niecierpliwością czekamy kiedy zagra wreszcie jakiś koncert?
-Tak,oczywiście,że mu przekażę.-rzuciłam ironicznie po czym po czym złapałam małą za rączkę,wyminęłam nieznajomą i usiadłam z siostrą w pierwszym rzędzie. Westchnęłam po cichu. Świetnie. Czyli teraz zawsze będę kojarzona jako "Selena Gomez,ta od Justina Biebera". Tak to jest jak zadajesz się z gwiazdą. Po jakimś czasie wreszcie zaczął się film,ponieważ Scarlett zaczęła się niecierpliwić. Podczas filmu mała komentowała jak szalona a ja tylko przytakiwałam. Nie znałam się za bardzo na bajkach,za to popcorn ja zjadłam cały :D ponieważ Scarlett była głównie skupiona na filmie. Gdy film się skończył wyszłyśmy z budynku i udałyśmy się na plac zabaw. Mała od razu pobiegła do swoich koleżanek i zaczęła się bawić ja natomiast usiadłam na ławce nieopodal i obserwowałam ją bardzo uważnie. Nagle zauważyłam małą dziewczynkę siedzącą samotnie na ławce. Najwyraźniej na kogoś czekała bo ciągle się rozglądała wokół. Była śliczna. Miała jasno-brązowe,można rzec,że miodowe włoski związane w ładnego kucyka i z tego co zdążyłam zauważyć miała bardzo ładne oczy. W odcieniu ciepłej czekolady. Moment..ciepłej czekolady? Przecież takie oczy ma też...ugh,Selena ogarnij się i przestań o nim myśleć. Wstałam z ławki i podeszłam do dziewczynki siedzącej samotnie. Podniosła głowę i spojrzała na mnie lekko przestraszona. Uśmiechnęłam się do niej przyjaźnie i usiadłam obok. Przestraszona 5-latka (jak się domyślam) przestraszona zaczęła się ode mnie odsuwać.Uśmiechnęłam się do niej przyjaźnie a ona zaczęła patrzeć na mnie bardzo uważnie.
-Cześć. Jestem Selena,a ty jak masz na imię?-spytałam radosnym głosem takim,jakim zawsze mówi się do dzieci.
Dziewczynka wahała się z odpowiedzią jednak widząc mój spokojny i przyjazny wyraz twarzy najwyraźniej przekonała się i przysunęła się bliżej.
-Nazywam się Jazmyn,proszę pani.-odpowiedziała grzecznie po chwili ciszy.
-Piękne imię. Miło mi cię poznać,Jazmyn.-odparłam z uśmiechem i wyciągnęłam rękę ku niej.
Przyjrzała mi się uważnie a ja ani na moment nie przestałam się uśmiechać,nie chcąc jej w żaden sposób przestraszyć.
Po dłuższej chwili mała w końcu zdobyła się na odwagę i podała mi rękę. 
-Dlaczego siedzisz tutaj sama?
-Nie jestem sama. Mój brat dostał jakiś ważny telefon i gdzieś poszedł.
-Zostawił Cię tutaj samą?
-Nie...chyba..mówił,że za chwilkę wróci. Ale nie ma go już chyba 15 minut i zaczynam się martwić.
-Nie martw się. Twój brat za chwilkę wróci. Mogę poczekać z tobą,jeżeli chcesz.
-Jeżeliby pani mogła..
-Jasne,że mogę. I nie mów mi na Pani. Możesz mówić mi Sell.
-Jak sobie paa...życzysz Sel.-poprawiła się słodko dziewczynka.
Zaśmiałam się na jej słowa i razem z nią czekałam na jej brata.
Po chwili usłyszałam bardzo znajomy głos. Aż podskoczyłam:
-Selena?
Błyskawicznie odwróciłam się. Obok nas jakby nigdy nic stał Justin i szeroko się uśmiechał. Na litość boską. Czy los zawsze musi nas spyknąć?
-Co ty tu robisz? W dodatku z moją siostrą?
Zamurowało mnie. Czyli ta urocza dziewczynka,która siedziała obok mnie to siostra Biebera? To już wiem dlaczego pomyślałam właśnie o nim gdy tylko ujrzałam tę dziewczynkę.
-Siedzę,i czekam na JEJ brata,który miał ZARAZ przyjść a nie było go PONAD piętnaście minut.-odpowiedziałam i uśmiechnęłam się ironicznie.
-Rozmowa mi się przeciągnęła.-wymamrotał.
-Dobra,nie tłumacz się.-wydukałam machając lekceważąco ręką.Wstałam z ławki i rzuciłam:
-Na razie,Jazmyn.-powiedziałam z uśmiechem.
-Pa,Sel.-odpowiedziała słodko i uśmiechnęła się.
Już chciałam iść w stronę huśtawki,na której obecnie huśtała się Scarlett,jednak w pewnym momencie poczułam na swoim nadgarstku czyjąś dłoń. Nie musiałam zbytnio wytężać mózgownicy,żeby się domyślić kto to taki.
-Poczekaj.
Z niechęcią odwróciłam się i wyrwałam dłoń z jego uścisku.
-Po co? 
-Pozwól mi wyjaśnić...
-Justin...NIE MASZ MI CZEGO WYJAŚNIAĆ,ROZUMIESZ?! JUTRO WYJEŻDŻAM,WIĘC DAJ MI ŚWIĘTY SPOKÓJ! IDŹ DO MILEY,ONA NA PEWNO BARDZIEJ SIĘ UCIESZY Z TWOJEJ OBECNOŚCI NIŻ JA!-wydarłam się na cały głos. Na moje szczęście na placu zabaw nie było zbyt dużo ludzi,a dzieci były zbyt zajęte zabawą,aby zwracać na mnie najmniejszą uwagę.
-Do jasnej cholery! Kiedy ty wreszcie zrozumiesz,że to był przypadek?!
-Przypadek?! Proszę! Nie rozśmieszaj mnie! Nie dość,że jesteś chamem to jeszcze zboczeńcem. Może tłumaczyć mi te absurdy powiesz mi co robiłeś NA drzewie pod MOIM oknem,hm?!
-Aaa..zapomniałem wspomnieć. Wyglądałaś bosko.-powiedział z szatańskim uśmiechem.
-Ugh...jesteś skończonym idiotą,debilem,chamem i zboczeńcem!-wrzasnęłam wściekła i zostawiłam go samego. Szybko podeszłam do huśtawki i rzuciłam:
-Skarbie,chodź. Późno się robi.
-Dobzie,Selly.-odpowiedziała Scarlett.
Złapałam małą za rękę i czym prędzej opuściłam z nią plac zabaw. Nie miałam ochoty na dalsze rozmowy z Justinem.
Po 20 minutach dotarłyśmy do domu. Przed wejściem do środka rozejrzałam się dookoła,ponieważ ciągle miałam wrażenie,że Justin nas śledzi. Popadam w paranoję. Westchnęłam po czym weszłyśmy do środka. Przywitałyśmy się z tatą po czym Scarlett zmęczona dniem udała się do swojego pokoju ja natomiast weszłam do kuchni,wyjęłam talerz po czym zrobiłam sobie kanapki z nutellą i nalałam coli do szklanki. Z przygotowanym posiłkiem wbiegłam na górę po schodach i weszłam do swojego pokoju. Rzuciłam torebkę w kąt i usiadłam przy biurku. Odpaliłam laptopa i weszłam na facebooka. Zalogowałam się jednak dostępna była tylko Alyson. Z rozpędu chciałam do niej napisać,jednak szybko przypomniałam sobie,że jesteśmy pokłócone. Tak więc zrezygnowałam z tego pomysłu. Przeglądałam nowinki,jednak nie było nic ciekawego. Moją uwagę przykuło jedno zdjęcie dodane dzisiaj przez Alyson. Powiększyłam je i po prostu mnie zamurowało. Owe zdjęcie wyglądało tak:

Opis: Best Friends.<3

Po prostu nie mogłam tego pojąć. Jak ona mogła mi to zrobić? Jeszcze przedwczoraj my byłyśmy najlepszymi przyjaciółkami,i przez jedną kłótnię ona chce wszystko przekreślić? I już zdążyła się zaprzyjaźnić z Miley? To bolało. Bolało jak diabli. Po prostu nie mogłam w to wszystko uwierzyć. Nagle tracę wszystkich tych,na których najbardziej mi zależy. Wściekła wylogowałam się z facebooka i wyłączyłam komputer. Podeszłam do półki na której trzymałam album otworzyłam go i wyjęłam z niego wszystkie wspólnie zdjęcia z Alyson. Skoro ona ma mnie gdzieś ja też będę się tak zachowywać w stosunku do niej. Wściekła podarłam wszystkie zdjęcia w drobny mak i wyrzuciłam je do śmietnika. Już myślałam,że uporałam się ze wszystkimi zauważyłam,że jedno stoi na szafce nocnej w ramce w kształcie serca. To było nasze pierwsze wspólne zdjęcie. Usiadłam na łóżku i powoli wyjęłam zdjęcie z obramowania. Spojrzałam na nie. Byłyśmy takie szczęśliwe. Byłyśmy jak siostry,a teraz? Wszystko się zmieniło przez mój głupi pomysł z wyjazdem. Otarłam samotną łzę spływającą po moim policzku po czym schowałam zdjęcie głęboko w szafie a ramką rzuciłam w stronę drzwi tak mocno,że aż rozsypała się w drobny mak...

*****
Hej! :D Oto 19 rozdział. Hmm..co ja mogę o nim powiedzieć? No nie wiem czy mi wyszedł,jednak strasznie się nad nim namęczyłam. Pisałam go chyba z 2 godziny,ponieważ ciągle jakieś pojedyncze słowa mi uciekały. Jednak jakoś dałam radę no i jest jaki jest. Mam nadzieję,że on chociaż w małym stopniu Wam się spodoba.
PS. Dziękuję za ostatnie komentarze pod ostatnim rozdziałem i ponad..hmm..1650 wyświetleń,Wow! :D Jestem wzruszona.^^ Dajecie mi siłę do dalszego pisania. Kocham Was! ;*
PS. Jeżeli chodzi o tą scenę Justina na drzewie to proszę,wy nie miejcie go za jakiegoś zboczeńca jak Selena. On tam wszedł w innym celu,ale w jakim dopiero dowiecie się w następnych rozdziałach. xD I wiem,że rozdział miał się pojawić w niedzielę,ale miałam nagły przypływ weny i dodałam wcześniej. Mam nadzieję,że się cieszycie.<3
Pozdrawiam serdecznie.<3
Gośka. ;]

Czytasz=Komentujesz.