"Czy wieczne cierpienie to moje przeznaczenie?"
[Oczami Justina]
Stałem na tym cholernym chodniku jak ostatni idiota. Przeze mnie osoba,na której najbardziej mi zależy cierpi. Jestem kompletnym debilem. Kretynem bez serca. Jak mogłem się tak zachować? Jak mogłem dać się tak łatwo omotać tej sztucznej i pustej idiotce. Nie wspominała nic,że chodzi z Nickiem. Chciała się spotkać i o czymś porozmawiać. Zgodziłem się. Byłem najzwyczajniej w świecie ciekawy tego,co ma mi do powiedzenia. Gdybym jakimś sposobem zdołał przewidzieć jak to się skończy nigdy w życiu nie spotkałbym się z Miley.
-Na co czekasz?! Biegnij za nią! Chcesz ją stracić,kretynie?!-podpowiadał mi głosik w mojej głowie. DOŚĆ. Nie mogę tu tak stać jak słup i wiecznie się wyzywać. Rzuciłem się za nią biegiem. Na moje szczęście była ode mnie wolniejsza i po chwili szybkiego,intensywnego biegu zdołałem dostrzec jej sylwetkę biegnącą po chodniku. Jej włosy były w masakrycznym nieładzie. Co chwilę kosmyki włosów opadały na jej nieskazitelnie piękną twarz. Co chwile czarne pukle kołysały się to w jedną stronę,to w drugą. Natomiast jej nogi ani na chwilę nie przestawały biec. W pewnym momencie zahaczyła nogą o korzeń i przewróciła brudząc sobie przy tym ubranie,jednak błyskawicznie poderwała się z ziemi i zaczęła biec dalej. Zauważyłem,że rękaw od jej bluzki jest oderwany.
-Selena,zaczekaj!-wydarłem się ile sił w płucach.
Brunetka nawet się nie odwróciła. Nie chciała mnie znać. W sumie jej się nie dziwię. Sam nie wiem jakbym się zachował na jej miejscu. Jednak nie poddawałem się. Musiałem walczyć o nią,o jej zaufanie. Dlatego też biegłem za nią dalej. W pewnym momencie nie wiadomo skąd na chodniku zaczęło roić się od paparazzich. natychmiast otoczyli mnie ze wszystkich możliwych stron uniemożliwiając mi dalszy bieg. Starałem się ich jakoś ominąć,jednak było to nie możliwe. Bezradny stanąłem w miejscu. Ze łzami w oczach patrzyłem jak sylwetka mojej ukochanej znika mi z oczu.
[Oczami Seleny]
Biegłam dalej nie przejmując się co myślą o mnie przechodnie. Całe moje życie w ciągu jednej sekundy straciło sens. Dosłownie miałam wszystkiego dość. Słyszałam jak mnie woła,jednak nie chciałam go widzieć na oczy. Za bardzo mnie zranił. Mam za swoje. Za bardzo zaangażowałam się w tę znajomość. Po doświadczeniu z Davidem powinnam była bardziej uważać na facetów,ale nie. On musiał zakręcić mi w głowie do tego stopnia,że straciłam jasność myślenia. Dopiero dzisiaj uświadomiłam sobie,że dawanie Bieberowi jakiejkolwiek szansy do zbliżenia się do mnie było ogromnym błędem. Modliłam się tylko o to,by nikogo nie było w domu. Nie miałam ochoty tego wszystkiego mówić tacie. Tak bardzo chciałabym mieć teraz przy sobie moją kochaną mamę. Ona zawsze wiedziała jak pocieszyć mnie w każdej sytuacji. Rozumiała mnie jak nikt inny. Ale oczywiście Bóg musiał mi nawet ją odebrać. Za jakie grzechy ja mam takiego pecha?! Czy wieczne cierpienie to moje przeznaczenie?
Na tych rozmyślaniach w końcu dobiegłam do domu. Wpadłam do środka jak torpeda. Niestety. Na moje nieszczęście mój ojciec był w domu. Słyszałam jak smaży coś w kuchni i nuci coś pod nosem. Najwyraźniej miał dobry humor. W przeciwieństwie do mnie. Zamknęłam drzwi jak najciszej umiałam,ponieważ nie chciałam,aby mnie przesłuchiwał. Chyba udało się bo nie usłyszałam jak by się ze mną witał. Spojrzałam w lustro i miałam ochotę krzyknąć z przerażenia.Wyglądałam koszmarnie. Moje włosy wyglądały tak,jakby piorun we mnie strzelił. Jeden,wielki kołtun na głowie. Nie wiem jak to rozczeszę. Na policzkach miałam czarne smugi po tuszu do rzęs,moja twarz była trupio blada a oczy miałam nadal mokre i czerwone od płaczu. Widząc siebie w takim stanie miałam ochotę rozbić lustro,jednak w ostatniej chwili powstrzymałam się. Zaczęłam po cichu wchodzić po schodach w celu dotarcia do swojego pokoju. Myślałam,że uda mi się jakoś przemknąć,aby tata tego nie zauważył,jednak moje starania poszły na marne.
-Cześć Sel!-usłyszałam krzyk ojca z kuchni który jak się domyśliłam nakładał kolację na talerze. Wychylił się zza ściany i uśmiechnął się. Dobrze,że moja "szopa" na głowie zasłaniała moją twarz. Inaczej na bank zaczęłoby się przesłuchanie.
-Cześć tato.-odpowiedziałam starając się za wszelką cenę utrzymać normalny ton głosu.
-Gdzie byłaś?
-W parku.
-I jak było?
Zawahałam się. Co miałam mu odpowiedzieć? Że właśnie tam moje życie straciło jakikolwiek sens? A może miałam udać,że wszystko jest w porządku? Ech..dlaczego życie musi być takie trudne? Nie mogłam przecież powiedzieć mu co tam zobaczyłam,ale też nie chciałam go okłamywać,nie znoszę tego robić,jednak teraz nie miałam innego wyjścia.
-Fajnie.
-Na pewno? Nie brzmisz zbyt przekonująco..
-Oj tato..naprawdę. Pójdę już do siebie,jestem zmęczona.
-Ale właśnie nakładam jajecznicę na talerze...
-Nie jestem głodna.
Ojciec wzruszył tylko ramionami i schował się za ścianą. Już miałam iść do swojego pokoju gdy znów usłyszałam głos ojca dochodzący z kuchni.
-Nie planuj nic na jutrzejsze popołudnie.
I tak nie miałam zamiaru nigdzie wychodzić,ale zdziwiły mnie jego słowa. Nigdy w życiu niczego mi nie zakazywał.
-Dlaczego?
-Ponieważ jesteśmy zaproszeni na obiad do sąsiadów.
Zapomniałam wspomnieć,że dom,który od dłuższego czasu remontowali wczoraj został ukończony. Wyglądał naprawdę ślicznie. Był chyba trzy razy większy od mojego. Westchnęłam. Naprawdę nie miałam ochoty jutro nigdzie wychodzić. Po prostu chciałam zasnąć i już nigdy się nie obudzić,chciałam móc już nigdy nie cierpieć,już nigdy nie płakać. Móc o wszystkim zapomnieć.
-Dobrze,dobrze..-odparłam jedynie i zniknęłam na górze.
Weszłam do mojego pokoju zamykając drzwi na klucz. Podeszłam do łóżka i wzięłam z szafki nocnej swoją komórkę. Włączyłam ją i aż się przeraziłam. Miałam 10 nieodebranych połączeń od Alyson,3 od Demi,5 od Ashley,7 od Taylora i...20 od Justina. Matko...czy już wszyscy wiedzą o tym wydarzeniu w parku? Odkąd pojawił się Justin wiadomości w tym mieście rozchodzą się 100 razy szybciej niż kiedyś. To zapewne przez te zakichane media. Westchnęłam i postanowiłam zadzwonić tylko do Alyson. Nie miałam ochoty rozmawiać z nikim innym,tylko z nią. Od śmierci mamy to właśnie ta blondynka najlepiej mnie rozumie i mam u niej największe wsparcie. Wybrałam numer przyjaciółki,odebrała już po dwóch sygnałach.
-Selena?!-wrzasnęła tak głośno,że aż musiałam odciągnąć słuchawkę od ucha,aby nie ogłuchnąć. Widać,że martwiła się o mnie. Jest kochana.
-Tak,to ja Alyson. Wybacz,że nie odbierałam telefonu...byłam...-nie zdążyłam dokończyć,bo blondynka przerwała mi.
-Tak,w parku,wiem. Nie chcę Cię dołować ale jesteś teraz tematem numerem jeden na stronach plotkarskich. Oczywiście razem z Justinem.
-Jak to?
-Normalnie. Podczas wizyty w parku najprawdopodobniej śledzili Cię paparazzi. Stałaś się obiektem ich zainteresowania,ponieważ byłaś bardzo często widziana w towarzystwie Justina,a on to przecież najbardziej znany nastolatek na świecie.
-I co tam piszą?
-Że Justin ma romans z Miley i że złamał serce swojej przyjaciółce,czyli tobie.
-No pięknie. Nie przyjęłam jeszcze propozycji Reachel,a i tak mówią o mnie w mediach..-mruknęłam znudzona.
-Co ty tam mruczysz?
-Nie,nic. Ech..Alyson..co ja mam zrobić? Ja już czuję,że to wszystko mnie przerasta. Najpierw ta cała sytuacja z Davidem,a teraz Justin z Miley...i jeszcze media się w to wszystko wpieprzają!
-Rozumiem Cię Sell. Wiem,że cierpisz i naprawdę Ci współczuję. Może wpadnę jutro do Ciebie i wtedy coś wymyślimy,hm?
-Dobrze,ale gdybyś mogła to rano. Po południu idę z tatą na obiad do sąsiadów,niestety.
-Spoko. Będę u Ciebie o 10:00,może być?
-Cudownie. Dziękuję,jesteś kochana. Nie wiem co bym bez Ciebie zrobiła.
-Nie ma za co,skarbie. Zawsze możesz na mnie liczyć,pamiętaj. No dobrze. Ja już kończę. A ty powinnaś już pójść spać. Na pewno jesteś wykończona.
-Tak,czytasz mi w myślach. Oczy same mi się zamykają. Poczekaj chwilkę. Mogłabyś zadzwonić do Demi,Ashley i Taylora i powiedzieć im,że wszystko ze mną w porządku i żeby się nie martwili?
-Jasne,wszystko załatwię. Nie martw się. To idź spać. Słodkich snów,siostrzyczko.
-Dziękuję Al. Pa,dobranoc.
Rozłączyłam się i odłożyłam telefon z powrotem na szafkę nocną. Mimo wszystko moje usta powędrowały lekko ku górze. Dziękowałam Bogu,że mimo wszystko zesłał mi z nieba tak wspaniałą przyjaciółkę jaką jest Alyson. Kocham ją,kocham jak własną siostrę. Myślę,że ona mnie również. Taka przyjaźń nie każdemu się przytrafia i trzeba o nią dbać jak najbardziej,aby jej nie stracić. Gdyby nie moi przyjaciele nie miałabym po co żyć,taka jest prawda. Rozmyślając o moich wspaniałych przyjaciołach mój uśmiech niekontrolowanie pogłębił się. Zawsze kiedy o nich myślałam mój humor od razu się poprawiał. To oni byli moim największym skarbem.
Po tych rozmyślaniach z westchnieniem wyjęłam z szafy swoją piżamę i udałam się do łazienki. Po raz kolejny spojrzałam w lustro. Mój wygląd nie polepszył się ani trochę. Z niechęcią zabrałam się za zmycie makijażu,a następnie zaczęłam rozczesywać moje włosy co było niezmiernie trudnym wyzwaniem. Co chwilę syczałam z bólu. Dopiero po 20 minutach udało mi się doprowadzić moje włosy do porządku. Wzięłam gumkę do włosów i splotłam włosy w niesfornego kucyka. Po tej czynności rozebrałam się i wskoczyłam pod prysznic. Kiedy ciepła woda płynęła po moim ciele od razu poczułam się lepiej. Umyłam się oraz nałożyłam balsam na swoją skórę,przebrałam się w piżamę i wyszłam z łazienki. Po orzeźwiającym prysznicu odechciało mi się spać. Tak więc podeszłam do półki z książkami i wzięłam swój album. Usiadłam na łóżku i zaczęłam go przeglądać uśmiechając się przy tym. Dziękowałam Bogu,że nie zgubiłam go. Nie wybaczyłabym sobie. Były tam wszystkie moje wspomnienia. Zdjęcia z dzieciństwa,wszystko. Każdy etap mojego życia został uwieczniony w tym albumie. Przeglądałam go przez dobrą godzinę. W końcu zaczęłam robić się naprawdę senna. Dojechałam do końca i zamknęłam album. Odłożyłam go na półkę i położyłam się na łóżku przykrywając pościelą. Po chwili Morfeusz zabrał mnie do krainy snów..
Na tych rozmyślaniach w końcu dobiegłam do domu. Wpadłam do środka jak torpeda. Niestety. Na moje nieszczęście mój ojciec był w domu. Słyszałam jak smaży coś w kuchni i nuci coś pod nosem. Najwyraźniej miał dobry humor. W przeciwieństwie do mnie. Zamknęłam drzwi jak najciszej umiałam,ponieważ nie chciałam,aby mnie przesłuchiwał. Chyba udało się bo nie usłyszałam jak by się ze mną witał. Spojrzałam w lustro i miałam ochotę krzyknąć z przerażenia.Wyglądałam koszmarnie. Moje włosy wyglądały tak,jakby piorun we mnie strzelił. Jeden,wielki kołtun na głowie. Nie wiem jak to rozczeszę. Na policzkach miałam czarne smugi po tuszu do rzęs,moja twarz była trupio blada a oczy miałam nadal mokre i czerwone od płaczu. Widząc siebie w takim stanie miałam ochotę rozbić lustro,jednak w ostatniej chwili powstrzymałam się. Zaczęłam po cichu wchodzić po schodach w celu dotarcia do swojego pokoju. Myślałam,że uda mi się jakoś przemknąć,aby tata tego nie zauważył,jednak moje starania poszły na marne.
-Cześć Sel!-usłyszałam krzyk ojca z kuchni który jak się domyśliłam nakładał kolację na talerze. Wychylił się zza ściany i uśmiechnął się. Dobrze,że moja "szopa" na głowie zasłaniała moją twarz. Inaczej na bank zaczęłoby się przesłuchanie.
-Cześć tato.-odpowiedziałam starając się za wszelką cenę utrzymać normalny ton głosu.
-Gdzie byłaś?
-W parku.
-I jak było?
Zawahałam się. Co miałam mu odpowiedzieć? Że właśnie tam moje życie straciło jakikolwiek sens? A może miałam udać,że wszystko jest w porządku? Ech..dlaczego życie musi być takie trudne? Nie mogłam przecież powiedzieć mu co tam zobaczyłam,ale też nie chciałam go okłamywać,nie znoszę tego robić,jednak teraz nie miałam innego wyjścia.
-Fajnie.
-Na pewno? Nie brzmisz zbyt przekonująco..
-Oj tato..naprawdę. Pójdę już do siebie,jestem zmęczona.
-Ale właśnie nakładam jajecznicę na talerze...
-Nie jestem głodna.
Ojciec wzruszył tylko ramionami i schował się za ścianą. Już miałam iść do swojego pokoju gdy znów usłyszałam głos ojca dochodzący z kuchni.
-Nie planuj nic na jutrzejsze popołudnie.
I tak nie miałam zamiaru nigdzie wychodzić,ale zdziwiły mnie jego słowa. Nigdy w życiu niczego mi nie zakazywał.
-Dlaczego?
-Ponieważ jesteśmy zaproszeni na obiad do sąsiadów.
Zapomniałam wspomnieć,że dom,który od dłuższego czasu remontowali wczoraj został ukończony. Wyglądał naprawdę ślicznie. Był chyba trzy razy większy od mojego. Westchnęłam. Naprawdę nie miałam ochoty jutro nigdzie wychodzić. Po prostu chciałam zasnąć i już nigdy się nie obudzić,chciałam móc już nigdy nie cierpieć,już nigdy nie płakać. Móc o wszystkim zapomnieć.
-Dobrze,dobrze..-odparłam jedynie i zniknęłam na górze.
Weszłam do mojego pokoju zamykając drzwi na klucz. Podeszłam do łóżka i wzięłam z szafki nocnej swoją komórkę. Włączyłam ją i aż się przeraziłam. Miałam 10 nieodebranych połączeń od Alyson,3 od Demi,5 od Ashley,7 od Taylora i...20 od Justina. Matko...czy już wszyscy wiedzą o tym wydarzeniu w parku? Odkąd pojawił się Justin wiadomości w tym mieście rozchodzą się 100 razy szybciej niż kiedyś. To zapewne przez te zakichane media. Westchnęłam i postanowiłam zadzwonić tylko do Alyson. Nie miałam ochoty rozmawiać z nikim innym,tylko z nią. Od śmierci mamy to właśnie ta blondynka najlepiej mnie rozumie i mam u niej największe wsparcie. Wybrałam numer przyjaciółki,odebrała już po dwóch sygnałach.
-Selena?!-wrzasnęła tak głośno,że aż musiałam odciągnąć słuchawkę od ucha,aby nie ogłuchnąć. Widać,że martwiła się o mnie. Jest kochana.
-Tak,to ja Alyson. Wybacz,że nie odbierałam telefonu...byłam...-nie zdążyłam dokończyć,bo blondynka przerwała mi.
-Tak,w parku,wiem. Nie chcę Cię dołować ale jesteś teraz tematem numerem jeden na stronach plotkarskich. Oczywiście razem z Justinem.
-Jak to?
-Normalnie. Podczas wizyty w parku najprawdopodobniej śledzili Cię paparazzi. Stałaś się obiektem ich zainteresowania,ponieważ byłaś bardzo często widziana w towarzystwie Justina,a on to przecież najbardziej znany nastolatek na świecie.
-I co tam piszą?
-Że Justin ma romans z Miley i że złamał serce swojej przyjaciółce,czyli tobie.
-No pięknie. Nie przyjęłam jeszcze propozycji Reachel,a i tak mówią o mnie w mediach..-mruknęłam znudzona.
-Co ty tam mruczysz?
-Nie,nic. Ech..Alyson..co ja mam zrobić? Ja już czuję,że to wszystko mnie przerasta. Najpierw ta cała sytuacja z Davidem,a teraz Justin z Miley...i jeszcze media się w to wszystko wpieprzają!
-Rozumiem Cię Sell. Wiem,że cierpisz i naprawdę Ci współczuję. Może wpadnę jutro do Ciebie i wtedy coś wymyślimy,hm?
-Dobrze,ale gdybyś mogła to rano. Po południu idę z tatą na obiad do sąsiadów,niestety.
-Spoko. Będę u Ciebie o 10:00,może być?
-Cudownie. Dziękuję,jesteś kochana. Nie wiem co bym bez Ciebie zrobiła.
-Nie ma za co,skarbie. Zawsze możesz na mnie liczyć,pamiętaj. No dobrze. Ja już kończę. A ty powinnaś już pójść spać. Na pewno jesteś wykończona.
-Tak,czytasz mi w myślach. Oczy same mi się zamykają. Poczekaj chwilkę. Mogłabyś zadzwonić do Demi,Ashley i Taylora i powiedzieć im,że wszystko ze mną w porządku i żeby się nie martwili?
-Jasne,wszystko załatwię. Nie martw się. To idź spać. Słodkich snów,siostrzyczko.
-Dziękuję Al. Pa,dobranoc.
Rozłączyłam się i odłożyłam telefon z powrotem na szafkę nocną. Mimo wszystko moje usta powędrowały lekko ku górze. Dziękowałam Bogu,że mimo wszystko zesłał mi z nieba tak wspaniałą przyjaciółkę jaką jest Alyson. Kocham ją,kocham jak własną siostrę. Myślę,że ona mnie również. Taka przyjaźń nie każdemu się przytrafia i trzeba o nią dbać jak najbardziej,aby jej nie stracić. Gdyby nie moi przyjaciele nie miałabym po co żyć,taka jest prawda. Rozmyślając o moich wspaniałych przyjaciołach mój uśmiech niekontrolowanie pogłębił się. Zawsze kiedy o nich myślałam mój humor od razu się poprawiał. To oni byli moim największym skarbem.
Po tych rozmyślaniach z westchnieniem wyjęłam z szafy swoją piżamę i udałam się do łazienki. Po raz kolejny spojrzałam w lustro. Mój wygląd nie polepszył się ani trochę. Z niechęcią zabrałam się za zmycie makijażu,a następnie zaczęłam rozczesywać moje włosy co było niezmiernie trudnym wyzwaniem. Co chwilę syczałam z bólu. Dopiero po 20 minutach udało mi się doprowadzić moje włosy do porządku. Wzięłam gumkę do włosów i splotłam włosy w niesfornego kucyka. Po tej czynności rozebrałam się i wskoczyłam pod prysznic. Kiedy ciepła woda płynęła po moim ciele od razu poczułam się lepiej. Umyłam się oraz nałożyłam balsam na swoją skórę,przebrałam się w piżamę i wyszłam z łazienki. Po orzeźwiającym prysznicu odechciało mi się spać. Tak więc podeszłam do półki z książkami i wzięłam swój album. Usiadłam na łóżku i zaczęłam go przeglądać uśmiechając się przy tym. Dziękowałam Bogu,że nie zgubiłam go. Nie wybaczyłabym sobie. Były tam wszystkie moje wspomnienia. Zdjęcia z dzieciństwa,wszystko. Każdy etap mojego życia został uwieczniony w tym albumie. Przeglądałam go przez dobrą godzinę. W końcu zaczęłam robić się naprawdę senna. Dojechałam do końca i zamknęłam album. Odłożyłam go na półkę i położyłam się na łóżku przykrywając pościelą. Po chwili Morfeusz zabrał mnie do krainy snów..
****
Hej! :D No więc..sama nie wiem co powiedzieć o tym rozdziale. Długo nad nim myślałam i napracowałam się nad nim. Mam nadzieję,że wam się spodoba. PS. Dziękuję za ponad 811 wyświetleń! :D Jesteście niesamowici. Prosiłabym jednak,jeżeli to czytacie to zostawcie po sobie jakiś komentarz,opinię,radę. :D Czekam na wasze komentarze,opinie i uwagi.:D
[Ps. Oto niektóre zdjęcia,które zawiera album oglądany przez Sell pod koniec tego rozdziału:
-mam nadzieję,że się podobają.;D)
Pozdrawiam.<3
Gośka.;]
CZYTASZ=KOMENTUJESZ.
super czekam na nexta
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo fajny :) coś czuję , że sąsiadem będzie Justin, no ale nigdy nic nie wiadomo :D Czekam na NN :))
OdpowiedzUsuńhttp://thelovestoryforyou.blogspot.com/