niedziela, 23 czerwca 2013

Rozdział 20

"Czas zacząć nowe,lepsze życie."


Po tym kiedy ta przeklęta ramka się połamała i narobiła tyle hałasu szybko poderwałam się z łóżka,podbiegłam do drzwi i zamknęłam je na klucz. Nie chciałam,żeby za chwilę wparował tu tata i zaczął swój ponowny wykład na temat,jak bardzo należy szanować wartościowe rzeczy..bla,bla,bla. Przetarłam kolejną porcję łez zbierających się w moich oczach po czym udałam się do łazienki i wykonałam w niej wszystkie wieczorne czynności. Po jak zwykle godzinie byłam gotowa do spania. Zrobiłam jeszcze szybkie pranie ciuchów,w których chodziłam w dzień,aby do rana spokojnie wyschły. Następnie wyszłam na balkon i wywiesiłam na sznurze mokre ubrania. Wróciłam do pokoju i zjadłam kanapki,które wcześniej sobie zrobiłam oraz wypiłam colę. Postawiłam brudne naczynia na parapecie,tym razem pamiętając o tym,żeby zasłonić okna. Nie miałam ochoty na powtórkę z rozrywki z Justinem jako tarzan w roli głównej. Po tej czynności położyłam się na łóżku,przykryłam kocem i próbowałam zasnąć.
***
W nocy co chwilę budziłam się. Każdy szmer mnie budził. Byłam czymś zestresowana. Czyżby jutrzejszą przeprowadzką? Jest to wysoce prawdopodobne. Nie wiedziałam,czy dam sobie radę w nowej szkole,czy znajdę tam jakiś nowych znajomych,oczywiście nie takich jak mam tutaj,ale jednak chciałabym mieć się do kogo odezwać w nowej szkole. Do tego gdy tylko zamykałam oczy przed oczami stawały mi różne sceny związane oczywiście z Justinem:

"-Justin! Zaczekaj,proszę!-krzyknęłam ile sił w płucach,kiedy zobaczyłam,że chłopak kierował się w stronę drzwi. Musiałam z nim koniecznie porozmawiać. Tu i teraz. Później może nie być okazji. Ku mojemu miłemu zaskoczeniu szatyn,gdy tylko usłyszał mój głos zatrzymał się i lekko zdziwiony odwrócił w moją stronę. Uśmiechnęłam się lekko i podbiegłam do Niego tak szybko jak tylko mogłam. Gdy stanęłam z nim twarzą w twarz dopiero teraz zdołałam dostrzec wielki ból i cierpienie promiejący z jego oczu. Poczułam ostre ukłucie w sercu.
-Justin...czy możemy chwilkę porozmawiać?
-O czym?
-Nie wiem od czego mam zacząć. Możemy usiąść?
Nic nie odpowiedział tylko kiwnął głową na znak,że się zgadza. Wspólnie usiedliśmy na ławce,na której przed minutą siedział samotnie.
-Słucham.-powiedział smutno i spojrzał na mnie tymi swoimi cudownymi,teraz niestety smutnymi oczami.
-No więc..Justin..ostatnio dużo myślałam i przemyślałam sobie dużo spraw. Między innymi to,że moje zachowanie w stosunku do Ciebie było nie fair. Powinnam Cię najpierw poznać,a dopiero potem oceniać. Jednak...jednak oceniłam Cię po tym,co na wypisywały o Tobie media. To był błąd. Bardzo duży błąd. Dopiero teraz to zrozumiałam. Bardzo żałuję i naprawdę Cię przepraszam. Nie chciałam,żeby tak wyszło. Nie chciałam Cię zranić i nie chciałam,żebyś cierpiał przeze mnie. I jeżeli nadal tego chcesz. Chcę spróbować się z Tobą zaprzyjaźnić. Teraz już mnie nie obchodzi co o Tobie wypisują. Chcę zobaczyć jaki jesteś naprawdę. No więc...tyle miałam Ci do powiedzenia. Jesteś w stanie mi wybaczyć?
Justin nie odzywał się przez dobre dziesięć minut. Wcale się nie zdziwię,jeśli nie będzie chciał mnie dłużej znać. To ja zawiniłam,nie On. Siedział i patrzył w jakiś punkt. Po dziesięciu minutach nie wytrzymałam i ponownie się odezwałam:
-Rozumiem. Rozumiem,że nie jesteś w stanie. W sumie nawet Ci się nie dziwię. Jeżeli kiedykolwiek będziesz chciał dać nam szansę wiesz gdzie mnie szukać. To...na razie.-powiedziałam smutno,wstałam w ławki i zaczęłam iść w stronę szkolnego budynku. Po kilku sekundach poczułam,że ktoś łapie mnie za nadgarstek. Odwróciłam się i ujrzałam Justina. Zdziwiłam się nieco,jednak w głębi duszy się ucieszyłam. On także wyglądał nieco lepiej. Nie miał już tak wyraźnego smutku wypisanego na twarzy. Przynajmniej taki jest plus naszej rozmowy. Spojrzałam na Niego pytająco,a on się delikatnie uśmiechnął. Niekontrolowanie zrobiłam to samo.
-Wybacz Sel. Musiałem sobie to wszystko poukładać w głowie. Nadal nie mogę uwierzyć w to,co przed chwilką mi powiedziałaś. Nawet nie wiesz jak się cieszę. Nie sądziłem,że nastąpi to tak szybko..ba..nie sądziłem,że w ogóle to nastąpi. Ja..wybaczam Ci. Sam nie wiem jakbym się zachował na Twoim miejscu. Chcę dać nam szansę.-powiedział z uśmiechem. Nie musiałam słyszeć już nic więcej. Po prostu mocno się do Niego przytuliłam. Przygarnął mnie mocniej i objął w pasie. Byłam taka szczęśliwa! Szczęśliwa,że dałam Nam szansę. Czułam,że nie będę tego żałować..."

 "Gdy wbiegłam na polankę,która znajdowała się dosłownie dwie ulice od mojego domu Justin mnie dogonił,złapał mnie w talii i przewrócił na ziemię. Teraz to ja wybuchnęłam niepohamowanym śmiechem. Nawet nie wiem dlaczego. Po prostu sama Jego obecność wywołuje u mnie uśmiech. Nawet nie zauważyłam,że ja leżę na ziemi,a Justin klęczy tuż nade mną. Nasze twarze znajdowały się dosłownie parę centymetrów od siebie. Moje serce zaczęło bić niczym młot. Czułam na sobie ten jego cudowny,świeży,przyspieszony oddech. W tej chwili nie liczyło się dosłownie nic. Liczył się tylko On. Patrzyliśmy na siebie jak zahipnotyzowani. Nagle zauważyłam,że odległość pomiędzy nami jeszcze się zmniejsza. Czyżby on miał ochotę mnie...?"

"Nagle poczułam na swoim ramieniu czyjąś dłoń. Zdziwiona odwróciłam się i zza zaszklonych od łez oczu ujrzałam zdziwioną jak i przestraszoną twarz Justina. Jego czekoladowe tęczówki były przepełnione strachem.
-Co ty tu robisz?-zapytałam zachrypniętym głosem.
Chłopak nic nie mówiąc usiadł obok mnie.
-Co się stało?
-Nie odpowiedziałeś na moje pytanie..
-Ty na moje też nie..-zaśmiał się krótko dalej na mnie patrząc.
-Nic.-odparłam krótko ocierając mokre od łez policzki,jednak on uparcie na mnie patrzył. Nie miał zamiaru odpuścić.
-Proszę,powiedz co się stało.-powiedział spokojnie. Spuściłam głowę i nic nie mówiłam. Liczyłam na to,że jeżeli nic nie odpowiem da mi spokój jednak myliłam się. Chwycił mój podbródek i zmusił,abym ponownie na niego spojrzała.
-Proszę Sell. Chcę Ci pomóc.
-Mi się nie da pomóc...-stwierdziłam smutno i ponownie spuściłam głowę.
Chłopak nic nie mówiąc po protu mnie objął. Moje ciało samo zadrżało pod wpływem jego dotyku,jednak albo tego nie zauważył,albo nie zwracał na to uwagi.
-Proszę Cię,powiedz co się stało. Nie mogę patrzeć jak cierpisz.-wyszeptał do mojego ucha. Kiedy poczułam jego słodki malinowo-miętowy oddech moje ciało ponownie przeszedł przyjemny dreszcz..."

"-Sell?-zapytał nagle

-Hmm?

-Powiedz mi..skoro myślałaś,że są to narkotyki to dlaczego wyrwałaś mi tą strzykawkę i ryzykowałaś własne życie?

-Ponieważ bardzo mi na tobie zależy,i nie mogłam pozwolić,abyś zniszczył sobie życie.-powiedziałam z uśmiechem i pogłaskałam go po policzku. Chłopak nic nie mówiąc uśmiechnął się szerzej i wtulił swój ciepły policzek do mojej bladej dłoni..."





 "Właśnie szłam przez park z moim nowym przyjacielem-Nickiem Jonasem. Przez ostatnie dwa tygodnie dużo ze sobą rozmawialiśmy. Naprawdę bardzo dobrze się ze sobą dogadujemy. Nick nadal jest przybity sytuacją z Miley,jednak mam wrażenie,że będąc ze mną szybko zapomina o problemach. Właśnie wchodziliśmy na jedną z głównych alejek gdy nagle zauważyliśmy na chodniku bardzo dobrze znane nam postacie. Mianowicie byli nimi Justin i Miley. Kiedy zobaczyliśmy,co oni robią stanęliśmy jak wryci. Stali najzwyczajniej na środku chodnika i...CAŁOWALI SIĘ. Czułam jak do moich oczu napływa słona ciecz. Jak on mógł?! Czemu akurat z nią?! Spojrzałam na Nicka. Był załamany i wściekły. Nie czekając ani chwili dłużej podszedł do całującej się w najlepsze pary. Poszłam za nim chcąc zapobiec wysoko prawdopodobnej bójce. 
-Co to ma znaczyć????!!!!!!!!
Dopiero teraz łaskawie przerwali te swoje czułości.
-Jak mogłeś?-zapytałam kierując swoje pytanie oczywiście do Justina.
-Ooo..Nick..Sell..a co wy tu robicie?
-Co my tu robimy?! Pytanie raczej co WY tu robicie!
-Ejj..spokojnie,to nie jest tak jak wy myślicie...
-A jak?!
-Justin..powiedzmy im w końcu prawdę...
-Jaką prawdę?-zapytał szatyn wyraźnie zdezorientowany
-No jak to jaką,słodziaku?! Otóż spotykamy już z Justinem już od pół roku! Nic wam nie powiedział?
Po tych słowach poczułam,że robi mi się słabo. Justin spotykał się z Miley?! Od pół roku?! Gdyby nie ten ich pocałunek nie uwierzyłabym..nie potrzebowałam już nic więcej. Wszystko jasne. Justin mnie wykorzystał. Nie chciałam go znać. Odwróciłam się i zaczęłam biec przed siebie. Nie mogłam uwierzyć,że chłopak którego tak kocham zrobił mi coś takiego.."
"Matko boska,co ja wyrabiam?! Całuje się z chłopakiem o którym chcę zapomnieć raz na zawsze! Jestem zdrowo stuknięta. Z jednej strony zdrowy rozsądek podpowiadał mi,żeby jak najszybciej to przerwać a serce mówiło,żebym pod żadnym pozorem nie przestawała. Czułam się taka...wyjątkowa kiedy on mnie całował. Czułam się jak księżniczka,która nareszcie znalazła swojego księcia z którym chce spędzić resztę swojego życia..."
"-Sel,proszę. Pozwól mi wszystko wyjaśnić. To nie jest tak jak ty myślisz!
-Po pierwsze: Nie mów do mnie Sel,a po drugie: Mówię Ci już po raz trzeci,że nie mam zamiaru z Tobą o niczym rozmawiać. Jesteś po prostu bezczelny. Najpierw robisz mi nadzieje na jakąś Bóg Wie jaką przyjaźń,potem całujesz się z tą debilką,która była zajęta przez mojego przyjaciela,teraz przychodzisz do mnie i ośmielasz się mnie całować i jeszcze chcesz,żebym Ciebie słuchała? Jesteś żałosny. Żegnam!
-Ale Selena,błagam Cię...
-NIE! Zamknij się wreszcie i wyjdź stąd!-wypaliłam biorąc głęboki wdech.- Proszę nie utrudniaj mi już życia. Na razie nie jestem w stanie Ci wybaczyć. Może..kiedyś,ale na pewno nie teraz. Po prostu pozwól mi wyjechać i zapomnij o mnie. Raz na zawsze.
-Nigdy o tobie nie zapomnę. Nie potrafię. Kocham Cię Sell. Kocham najbardziej na świecie..."
Kiedy przypomniałam sobie te wszystkie dobre jak i złe chwile moje oczy znowu zalały się łzami. Zawsze myślałam,że jestem twarda i nie ma we mnie ani najmniejszego ziarenka wrażliwości. Jednak jak widać myliłam się,ponieważ gdy tylko przypomni mi się Justin od razu płaczę. Czy tak już będzie zawsze? Czy już nigdy nie wyrzucę go ze swojej głowy? Cały czas zadawałam sobie w myślach to pytanie. Zanim się obejrzałam nastał już ranek.
***
Westchnęłam patrząc na rozpogadzające się niebo i przyrodę budzącą się do życia. Nie cieszył mnie nawet poranny śpiew ptaków. Nie miałam ochoty na nic. Chciałam po prostu,aby to wszystko co się w ostatnim czasie wydarzyło to był jedynie jeden,wielki koszmar. Z nadzieją uszczypnęłam się w rękę. Syknęłam tylko z bólu i nadal siedziałam na łóżku z piekącymi oczami,roztrzepanymi włosami i krwawiącą duszą. Dlaczego ja muszę wiecznie cierpieć? Czy w moim życiu nie ma miejsca na miłość i szczęście? Rozmyślając na te tematy powoli wstałam z łóżka i udałam się do łazienki. Zaczęłam powoli wykonywać poranne czynności. Robiłam to dwa razy wolniej niż normalnie,ponieważ w ogóle nie spałam dzisiejszej nocy. Dopiero po godzinie umyłam się,wyszłam z wanny i ponownie owinęłam się ręcznikiem. Nie musiałam się jednak obawiać ponownej konfrontacji z Justinem,ponieważ okna nadal miałam zasłonięte. Podeszłam wolnym krokiem do szafy i wyjęłam już ostatni zestaw jaki pozostał. Wróciłam do łazienki i przebrałam się:

Włosy nakręciłam na lokówkę i zrobiłam makijaż. Gdy wreszcie byłam gotowa umyłam jeszcze zęby i wyszłam z łazienki. Weszłam na balkon i zabrałam z niego suche już ciuchy. Otworzyłam zamek w drzwiach po czym wyszłam po cichu z pokoju. Zeszłam na palcach po schodach podeszłam do walizki i schowałam już ostatnie ciuchy oraz piżamę. Kiedy miałam wracać do pokoju natknęłam się na tatę.
-A niech to!-pomyślałam.
-Cześć Sell. Możesz mi wyjaśnić czemu wieczorem tak hałasowałaś?
-Ymm...no wiesz tato..ja upuściłam przez przypadek ramkę na zdjęcie i się rozwaliła...hehe..
-Aha..no dobrze,każdemu mogło się zdarzyć.
-No właśnie.
-To co? Jesteś gotowa? Zaraz musimy wyjeżdżać na dworzec. A..byłbym zapomniał. Masz bilet.-powiedział i dał mi jeden.
-Dzięki.-odpowiedziałam chowając mały przedmiot do kieszeni.
-To masz jeszcze 10 minut. Zrobić Ci coś do jedzenia?
-Nie,nie..sama zrobię sobie kanapki.-odpowiedziałam z uśmiechem.
-No dobrze.-również się uśmiechnął i udał się do swojej łazienki.
Ja natomiast weszłam do kuchni i zaczęłam przygotowywać sobie kanapki z sałatą,serem i pomidorem. Po 5 min skończyłam,nałożyłam jedzenie na talerz,po czym usiadłam przy stole i zjadłam je ze smakiem. Musiałam zjeść bardzo szybko aby zdążyć jeszcze spakować niektóre rzeczy. Kiedy już zjadłam i wrzuciłam talerz do zlewu wbiegłam na górę po schodach. Wpadłam do pokoju i spakowałam laptopa do specjalnej torby oraz wszystkie moje osobiste rzeczy (typu telefon,portfel,dowód itd.) do torebki. Kiedy skończyłam owe czynności założyłam torebkę przez ramię i jeszcze raz rozejrzałam się w pokoju. Będzie mi go cholernie brakować,bo mieszkam tu przecież od urodzenia. Ale nie zmienię decyzji tylko z powodu pokoju. To byłoby idiotycznie. Z westchnieniem opuściłam pokój i zeszłam po schodach. W przedpokoju stał już ogarnięty tata i mała,zaspana Scarlett ze swoim ulubionym misiem w ręku. Wyglądała przeuroczo. Jak zawsze z resztą. Stanęłam obok nich bez słowa. Teraz czekał mnie najtrudniejszy moment. Pożegnanie. Ugh..jak ja tego nienawidzę.
-Selly..cio ty robis?-spytała zaspana Scarlett.
-Wiesz,słoneczko. Muszę wyjechać na jakiś czas.-uklęknęłam przed nią i popatrzyłam na nią próbując powstrzymać łzy-ale wrócę,kochanie,obiecuję.
-Ale ja nie chcie zebys wyjezdzała..-powiedziała mała a w jej oczach pojawiły się łzy,to sprawiło,że aż ścinęło mnie w sercu.
-Ja też tego nie chcę,ale tak czasami się po prostu dzieje,że tak musi być. Wrócę zanim się obejrzysz. Nie płacz,skarbie.
-A nie zapomnis o mnie?
-Oczywiście,że nie. Będę dzwonić do Ciebie codziennie,dobrze?
-Dobzie. Kocham Cię Selly.-powiedziała tak słodko,że aż jedna łza poleciała mi po policzku. Szybko otarłam ją,bo nie chciałam,aby Scarlett widziała jak płaczę.
-Ja Ciebie też,myszko.-przytuliłam ją mocno po czym podeszłam do taty.
-To papa,Sell. Pamiętaj,że w każdej chwili możesz wrócić.
-Tak,wiem tato. Dziękuję jeszcze raz. Za wszystko.-powiedziałam przytulając się do niego.
-Nie ma za co,córciu. Gdyby były jakieś problemy,dzwoń,dobrze?-zapytał przygarniając mnie do siebie.
-Jasne,tato.
Po 5 minutach oderwaliśmy się od siebie. Pogłaskałam jeszcze Scarlett po głowie gdy usłyszałam klakson taksówki.
-Papa. Będę za wami tęsknić.Kocham Was.-powiedziałam do obojga po czym z wielkim trudem złapałam bagaże w dłonie i wyszłam z domu zamykając za sobą drzwi. Tata odpowiedział mi tym samym i widziałam jeszcze jak przytula do siebie płaczącą Scarlett. Czułam się podle,jednak było już za późno,aby się wycofać. Ruszyłam w stronę taksówki. Taksówkarz wysiadł i pomógł mi załadować bagaże do pojazdu. Wsiadłam i zapięłam pasy. Po chwili taksówka ruszyła,a ja rzuciłam ostatnie,tęskne spojrzenie w stronę mojego domu.

****
Po 15 minutach byliśmy już na miejscu. Podziękowałam za podwózkę,zapłaciłam i wyszłam z pojazdu. Wzięłam z niej swoje bagaże i udałam się na odpowiedni peron. Usiadłam na ławce i zaczęłam rozmyślać. Czy napewno dobrze robię? Czy moja decyzja jest słuszna? Nie mam pojęcia. W końcu kocham Justina,ale nie potrafię wybaczyć mu tego co zrobię. Pewnie myślicie,że to śmieszne tak się obrażać,skoro nawet nie byliśmy razem. Jednak gdy zobaczyłam  to całe wydarzenie to poczułam jakby ktoś po prostu wyrwał mi serce z piersi,tak jakby moje serce rozwaliło się na kilka drobnych kawałeczków. To bolało. Bolało jak cholera. Gdy tylko spojrzę na Justina od razu przypomina mi się to wszystko. Ja nie mogę tu zostać,po prostu nie mogę. Choćbym nie wiem jak chciała,nie dam rady. Na tych rozmyślaniach czas bardzo szybko mi zleciał. Zanim się obejrzałam przyjechał ekspresowy pociąg. Wstałam z ławki i powoli weszłam do pociągu. Szłam korytarzem,aż znalazłam pusty przedział. Bez namysłu wsiadłam do niego i zajęłam miejsce przy oknie kładąc bagaże obok. Oparłam głowę o siedzenie i z przymkniętymi powiekami czekałam,aż pociąg ruszy. 
-Czas zacząć nowe,lepsze życie..-szepnęłam sama do siebie. Po chwili usłyszałam coś,co sprawiło,że po prostu zamarłam. Nie..to nie może być prawda.

[Oczami Justina]

Wybiegłem z domu jak burza. Jak mogłem zaspać,no jak?! Akurat wtedy,kiedy dziewczyna,którą kocham nad życie chce stąd wyjechać?! Jestem skończonym debilem i nie można temu zaprzeczyć. Kiedy tak wybiegłem zauważyłem,że taksówka spod jej domu właśnie odjechała. Cholera jasna! I co ja mam teraz zrobić?! Przecież zanim taksówka po mnie przyjedzie to Selena już dawno odjedzie. Myśl Bieber,myśl. Trudno. Nie mam wyboru. Muszę tam biec na piechotę. To pomyślawszy rzuciłem się biegiem w stronę stacji kolejowej. Tak bardzo bym chciał,żeby ten cholerny pociąg spóźnił się chociaż o 5 minut. Wtedy być może zdążę. 
****
Kiedy byłem już jakieś 10 m. od stacji zdążyłem zauważyć,że Selena właśnie wsiadła do pociągu,który przyjechał przed sekundą. Przyspieszyłem tempa,chociaż myślałem,że szybciej nie dam rady. Myliłem się. Myśl o ukochanej dodawała mi dodatkowych sił. Jeszcze nigdy nie biegłem tak szybko jak w tej chwili. Być może kiedyś nie miałem żadnego konkretnego celu,ale teraz mam. Muszę odzyskać swoją miłość. Tylko to się teraz liczy,nic więcej.
Wpadłem na stację jak burza. Biegłem do pociągu kiedy ktoś mnie potknął tak,że o mało się nie wywaliłem.
-Uważaj jak chodzisz,baranie!-warknąłem wściekły.
Chłopak,który był sprawcą tego wypadku chyba nie specjalnie się tym przejął,bo tylko wzruszył ramionami i poszedł dalej. Kiedy rzuciłem się do dalszego biegu usłyszałem gwizdek i pociąg zaczął powoli jechać. Proszę,proszę,proszę tylko nie to!
-SELENA!!!!!!!!!!!!!!!!!-wrzasnąłem ile sił w płucach stając tuż przy dozwolonej krawędzi.
Brunetka na chwilę zamarła ale po chwili otrząsnęła się. Wstała z miejsca i wyjrzała za okno.
-Justin??!!!!!-wykrzyczała wyraźnie zszokowana.
-SELLL!!!!!! KOCHAM CIĘ! NIE ZAPOMNIJ O TYM,PROSZĘ!-wydarłem się. Wiedziałem,że nie uda mi się jej już zatrzymać. Wszystko spieprzyłem. Jak zwykle.
-TEŻ CIĘ KOCHAM JUSTIN!-krzyknęła kiedy już powoli znikała mi z pola widzenia.
Nic już nie odpowiedziałem. Po prostu patrzyłem jak moja ukochana odjeżdża...muszę ją odzyskać..w ostatniej chwili zdążyłem dostrzec,że po jej policzku spływa łza...
****

Hej! :D No to mamy już...hmm..20 rozdział! ŁAŁ! :D Nie wiem czy mi wyszedł...jakoś tak średnio. W mojej głowie wyglądał on lepiej,no ale opinię pozostawiam Wam. ;D Dzięki za ponad 2200 wyświetleń! Jestem w szoku! O.o. Kocham,kocham,kocham Was! ;* 
PS. Pewnie to dziwne,że praktycznie codziennie dodaję teraz rozdziały,ale mam wenę i chcę to wykorzystać,bo nie wiem ile to potrwa.;D
Pozdrawiam.<3
Gośka.; ]

Czytasz=Komentujesz.




6 komentarzy:

  1. Cudowny rozdział. Scena na stacji bardzo mi się spodobała. Taka romantyczna. Z niecierpliwością czekam na nn <33 ;D.

    Agnieszka.

    OdpowiedzUsuń
  2. dodawaj codziennie :D przecież to super że tak robisz ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. świetny rozdział:)
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeeeeeeeeeeeeeeeejjjj!!!!! Ostatnia scena była przepiękna..taka romantyczna i wzruszająca. Justin musi ją odzyskać,słyszysz?! Musiiiii! *_* Czekam na nn.<3 Dodaj jak najszybciej.;*
    ~Madziaa.:D

    OdpowiedzUsuń
  5. OMG! *_* Kocham,kocham,kocham! ;* Ostatnia scena była po prostu magiczna.;* Podziwiam Cię za pomysły i za talent.;) Jestem ciekawa co będzie dalej. Mam nadzieję,że Justin ją odzyska i będą razem szczęśliwi.<3 Czekam na nn.<33 ;***
    Andzia.:D

    OdpowiedzUsuń
  6. Niech Justin do niej pojedzie! Niech zrobi jej niespodzianke i razem wrócą do domu <3 świetny rozdział :*

    OdpowiedzUsuń