"Zabiję Cię..."
Ze szpitala wyszłam po upływie tygodnia. Mimo,że szybko odzyskałam przytomność mój organizm nadal był osłabiony po tak dużej dawce leku przeciwbólowego. W końcu Justin brał go już od dwóch lat i jego organizm już w zupełności się przyzwyczaił. Ale szczerze mówiąc sama jestem sobie winna. Mogłam nie brać tej cholernej strzykawki,ale wtedy praktycznie nie myślałam o tym co robię..wtedy najważniejszy był dla mnie Justin. W każdym razie po długim tygodniu leżenia w szpitalu wreszcie mogłam wyjść. Właśnie wyszłam z łazienki,w której wykonywałam poranne czynności. Schowałam piżamę oraz przybory do mycia zębów do walizki i byłam gotowa.:
W tym samym czasie do mojej sali wszedł tata i Justin. Uśmiechnęłam się na ich widok. Tata podszedł do mnie i odebrał ode mnie-według niego ciężką-walizkę. Wypis już miałam więc mogłam bez przeszkód opuścić to znienawidzone przeze mnie miejsce. Tak więc szybko wraz z tatą i Justinem wyszliśmy z budynku. Justin cały czas obwiniał się za to,że tu trafiłam. Na szczęście dzisiaj jest piątek,więc będę mogła się dłużej wsypać nareszcie w swoim łóżku. Wsiedliśmy do samochodu i odjechaliśmy.
****
Po 20 minutach byliśmy już na miejscu. Justin zadeklarował się,że pomoże mi przy rozpakowywaniu rzeczy. Żadne argumenty do niego nie trafiały. Jest kochany,ale strasznie uparty. No cóż. Nikt nie jest idealny. Tak więc wysiedliśmy z samochodu i weszliśmy do domu. Scarlett podobno jest jeszcze u babci ponieważ,przez mój pobyt w szpitalu tata nie miał się nią jak zająć,gdyż przez cały tydzień siedział ze mną w tym szpitalu. Ciągle bał się,że mogę nagle zasłabnąć,czy zemdleć. Jest tak samo uparty jak Justin. Pomimo zapewnień lekarzy,że poza lekkim osłabieniem organizmu nic mi nie jest i wszystko będzie w porządku on nie dawał za wygraną..zawsze odpowiadał coś w stylu "Lepiej dmuchać na zimne". Postanowiliśmy,że jutro po południu we dwoje odbierzemy Scarlett od babci.
Tak więc wraz z Justinem wzięliśmy walizkę i udaliśmy się do mojego pokoju. Położyłam walizkę na łóżku i otworzyłam ją. Nagle poczułam,że ktoś łapie mnie w talii i odwraca. Nie był to nikt inny jak Justin. Uśmiechnęłam się pod nosem. Kiedy stałam z Justinem twarzą w twarz on chwycił mnie za dłonie. Poczułam się lekko skrępowana,jednak Jego dotyk działa na moje ciało niczym najdelikatniejsze balsam. Spojrzałam na niego pytająco.
-Przepraszam Cię,Sell..-wyszeptał skruszony. Od ostatnich dni robi to średnio pięć razy dziennie. Zaczęło mnie już to powoli irytować. Wyrwałam ręce z jego uścisku.
-Justin,daj spokój. Przepraszałeś mnie już chyba z tysiąc razy. To przecież ja sama sobie to wstrzyknęłam!
-Wiem,ale gdybym nie brał tego cholerstwa w szkole nie zobaczyłabyś tego i nie musiałabyś leżeć przeze mnie tydzień w szpitalu!
-Justin. Co się stało to się nie odstanie. Ważne,że już wyszłam i jestem zdrowa. Proszę Cię,przestań się obwiniać.
Popatrzył chwilę na mnie tym swoim hipnotyzującym wzrokiem. Po chwili uśmiechnął się lekko i przytaknął głową. Po chwili puścił moje dłonie i zaczęliśmy rozpakowywać swoje rzeczy. Po jakimś czasie skończyliśmy się rozpakowywać,a chłopak oświadczył,że musi iść do domu. Nie zatrzymywałam go. Wyszedł a ja padłam na łóżko i w oka mgnieniu zasnęłam.
*****
Siedziałam właśnie w pokoju oglądając spokojnie TV,gdy nagle ktoś wpadł jak burza do mojego pokoju z krzykiem:
-Załatwiłem!!!!!!!!!!! Sell..ubieraj się!!-To był oczywiście Justin.
Spojrzałam na niego zdziwiona.
-No nie patrz tak na mnie tylko się ubieraj!
-To my gdzieś wychodzimy?
-Tak,wychodzimy. No ubieraj się!
-A gdzie idziemy?
-Zobaczysz.
-Nosz kurde! Jak ja mam się przygotować jak nie wiem gdzie idziemy?!
-Sukienka i szpilki wystarczą.
Nic nie mówiąc zewlekłam się z łóżka i podeszłam do szafy i zaczęłam w niej szukać jakieś sukienki. W końcu wygrzebałam jakąś z dna szafy i pokazałam ją Justinowi. Widząc jego błyszczące oczy i szeroki uśmiech wiedziałam,że ta sukienka się nada. Chwyciłam też szpilki,które pasują do sukienki i jakieś dodatki po czym spojrzałam wyczekująco na Justina.
-Czemu tak mi się przyglądasz?
-Jak mam się przebrać,to może byś łaskawie stąd wyszedł?!
-Ach..no tak..wybacz..-odparł zmieszany i opuścił mój pokój.
Przewróciłam oczami i zaczęłam się przebierać. Gdzie on u licha chce ze mną jechać?! I jeszcze każe mi się tak stroić..ech..nie rozumiem go zupełnie.
Kiedy skończyłam się przebierać rzuciłam ciuchy w których przedtem byłam na łóżko po czym usiadłam przy toaletce i zaczęłam robić sobie fryzurę i makijaż. Po dwudziestu minutach skończyłam. Wyglądałam tak:
Gdybym wiedziała gdzie on chce mnie zabrać przynajmniej sama wiedziałabym jak lepiej się wystroić a tak,rady Justina musiały mi wystarczyć. Odłożyłam wszystkie kosmetyki i szczotkę na miejsce i wyszłam z pokoju. Spojrzałam kątem oka na chłopaka i sądząc po jego minie nie wyglądałam najgorzej.
-Ślicznie wyglądasz.-powiedział z uśmiechem
-Dzięki..to idziemy?
-Tak,chodźmy..
Zeszliśmy ze schodów a ja wstąpiłam do salonu i powiedziałam tacie,że wychodzę gdzieś z Justinem. Tata o dziwo zgodził się bez żadnego przesłuchania,jednak gdy ujrzał w co jestem ubrana jego twarz przybrała dziwny wyraz. Jednak nie przejmując się tym zbytnio wyszliśmy z Justinem z domu. Wsiedliśmy do jego samochodu i ruszyliśmy. Jechaliśmy w kompletnej ciszy. Chociaż nie zupełnie,bo Justin ciągle nucił coś pod nosem,a ja uparcie patrzyłam za okno chcąc domyślić się gdzie jedziemy. Po jakimś czasie Justin zaparkował samochód przed najlepszą restauracją w mieście.
-I oto tyle zamieszania? Nie mogłeś mi po prostu powiedzieć,że chcesz mnie zabrać do restauracji?
-Bo to jeszcze nie koniec. Błagam Cię Sell..spróbuj choć na chwilę powstrzymać ciekawość. Chodź..wysiadamy.-mówiąc to chłopak wysiadł ze swojego samochodu. Chciałam coś powiedzieć,lecz wiedziałam,że to nie będzie miało sensu,tak więc z westchnieniem wysiadłam z auta. Wraz z Justinem weszliśmy do restauracji. Poczułam,że szatyn prowadzi mnie w stronę jednego ze stolików,przy którym siedziała wysoka i szczupła blondynka. Nie miałam pojęcia kto to jest. Chciałam się wyrwać,jednak chłopak był ode mnie o wiele silniejszy. Po chwili stanęliśmy przy właściwym stoliku.
-Cześć,Reachel!-przywitał się Justin i podał rękę kobiecie.
-Cześć,Justin!-odpowiedziała nieznajoma ujmując dłoń chłopaka po czym spojrzała na mnie z szerokim uśmiechem na ustach. Lekko zakłopotana również uśmiechnęłam się,ponieważ nie chciałam wyjść na taką sztywną.
-Reachel,poznaj Selenę. Selena poznaj Reachel.-przedstawił nas sobie Justin.
-Rechael Anderson. Miło mi.-powiedziała blondynka wyciągając ku mnie rękę.
-Selena Gomez. Mi też bardzo miło.-odpowiedziałam i uścisnęłam jej dłoń. Po czym wraz z Justinem zajęliśmy miejsca przy stole.
-No więc,Selena..bardzo miło mi Cię wreszcie poznać. Justin wiele mi o tobie opowiadał,oraz dostarczył mi ciekawe nagranie z twoim udziałem. Jestem pod wrażeniem. Jeżeli tego nie wiesz jestem menadżerem gwiazd. Gwiazda,z którą do tej pory pracowałam zrezygnowała z kariery. Tak więc jestem wolna. Bardzo zaintrygował mnie twój talent i jestem zainteresowana współpracą z Tobą.-powiedziała kobieta a mnie po prostu zamurowało. Zaraz,zaraz,zaraz...jakie znów nagranie? Spojrzałam na uśmiechniętego chłopaka siedzącego obok mnie.
-Zabiję Cię...-szepnęłam morderczo na co chłopak jedynie się zaśmiał.
******
Cześć i czołem! :D Nie wiem dlaczego,ale mam wrażenie,że ten rozdział wyszedł mi strasznie nudny. W każdym razie mam nadzieję,że Wam się spodoba. PS. Dziekuję za ostatnie 3 komentarze pod ostatnim rozdziałem oraz ponad 360 wyświetleń.:D Jesteście kochani! <3 Pozdrawiam.; *
Gośka.;]
nie jest nudny :D jest slodki :) mam nadzieje ze szybko dodasz nastepny :D czakam :)
OdpowiedzUsuńthelovestoryforyou.blogspot.com
Podoba mi sie czekam na nn informuj mnie na twitterze @maja378
OdpowiedzUsuńŚwietny jest ♥
OdpowiedzUsuń@landelle98
[becauseofyou-jb.blogspot.com]
Czekam na nn
OdpowiedzUsuń