"A czy jest jakaś reguła,że muszę piszczeć na twój widok jak inne?"
Stałam przed szkołą u boku mojego przyjaciela. Po prostu cudownie..czy ten Justin czy jak mu tam nie mógł wybrać sobie innego liceum? Teraz codziennie będę musiała patrzeć na tą jego...buźkę...w sumie to nie wiem dlaczego ja tak go nie lubię...może jestem uprzedzona? Nie mam pojęcia. Wszystkie dziewczyny nie posiadały się z radości i ciągle wrzeszczały " Justinnn! Mogę Autograf?! Proszę! Ja tak cię kocham!" Jeny...dla mnie to jest żałosne..młody gwiazdor chyba niestety nie był z tego powodu zbytnio zadowolony,jednak chcąc nie chcąc wyciągnął jakiś czarny flamaster i zaczął rozdawać autografy wszystkim dziewczyną w szkole...oprócz mnie. Musiał przyklejać do twarzy ten swój sztuczny-chociaż piękny..- uśmiech,gdyż co druga dziewczyna chciała zrobić sobie z nim zdjęcie...Boże...jeżeli teraz będzie tak codziennie to jak Boga kocham zmieniam szkołę.
-Chodźmy na salę..-mruknęłam w stronę Taylor'a
-Dobry pomysł.
Wraz z przyjacielem z trudem przedarliśmy się przez tłum wrzeszczących nastolatek i dotarliśmy do sali gdzie miał się odbyć uroczysty apel. Reszta chłopaków już dawno tam siedziała...ech...czasami mam wrażenie,że lepiej by było,gdybym urodziła się chłopcem...przynajmniej pasowałabym do otoczenia...a tak? Jestem w tej chwili jedyną dziewczyną na sali,bo reszta-łącznie z moimi przyjaciółkami- stały pod limuzyną w oczekiwaniu na autograf Bieber'a. Czekaliśmy gdzieś tak z 40 minut aż wreszcie pan "pępek świata" i jego fanki zaszczycą nas swoją obecnością. Dziewczyny nie opuszczały chłopaka nawet na krok. Łaziły za nim wszędzie. Dziwię się,że on nic sobie z tego nie robił. Ja bym chyba tego nie wytrzymała. Szatyn jakby nigdy nic usiadł na ławce...naprzeciwko mnie...ech..co za pech. A reszta dziewczyn otoczyła go ze wszystkich stron i ciągle zadawały mu jakieś pytania,na które był zmuszony odpowiadać. Nagle Demi wstała z ławki i w cała w skowronkach przybiegła do nas
-Aaaaa!!!!! Patrzcie,patrzcie!!!!!! Mam autograf Justina Biebera!!!!!!-wrzeszczała jak opętana.
-Taa..świetnie.-przyznaliśmy wraz z Taylorem bez cienia entuzjazmu.
- Słuchajcie...nie obrazicie się jeżeli...-zaczęła niepewnie brunetka
Doskonale wiedziałam o co jej chodzi więc jej przerwałam
-Nie,nie obrazimy się..idź...może uda ci się nawiązać z nim bliższy kontakt...trzymamy kciuki.-powiedziałam i uśmiechnęłam się pół sztucznie,pół serio.
-Łiiii!!! Dzięki,dzięki,dzięki!!!!-wrzasnęła uradowana,pocałowała mnie w policzek i już jej nie było.
W pewnym momencie...Bieber spojrzał w moją stronę? Ale..czemu? Ech..nie mam pojęcia..szybko odwróciłam wzrok,żeby na niego nie patrzeć. W pewnym momencie nie wytrzymałam i spojrzałam znowu w jego stronę. Nadal wgapiał we mnie swoje oczy. Co jest we mnie takiego niezwykłego? W jego oczach...dostrzegłam..zdziwienie...pewnie dlatego,że dziwił się dlaczego tylko ja nie siedzę teraz obok niego. Ale ja za skarby świata nie miałam zamiaru zmieniać miejsca...dobrze mi tu gdzie jestem. Po chwili Justin nie wytrzymał,wstał z ławki i ruszył w moim kierunku,ale czego on ode mnie chce do jasnej ciasnej?
-Cześć.-rzucił w moją stronę gdy już był wystarczająco blisko
Spojrzałam na niego bez szczególnego entuzjazmu i rzuciłam wyłącznie z grzeczności:
-Cześć.
-Emm...to wszystko? Żadnych pisków ani nic? Myślałem,że stać cię na więcej.-powiedział wyraźnie zdziwiony. Myślałam,że się przesłyszałam..co on sobie do jasnej ciasnej wyobrażał? Że jeśli inne tak na niego reagują to ja też muszę? Pff..dobry żart.
Odetchnęłam tylko głęboko chcąc uspokoić i nie wybuchnąć. A Taylor o mało co nie wybuchnął śmiechem. Miałam ochotę go porządnie szturchnąć,jednak najpierw musiałam powiedzieć co nie co Justinowi. Tak więc wstałam powoli z ławki i stanęłam z nim twarzą w twarz. Już otworzyłam usta by coś powiedzieć gdy nagle...czułam się tak jakby zabrakło mi języka w buzi..chyba utonęłam w jego..cudownych,błyszczących się,czekoladowych tęczówkach. Moment,moment..co? Co ja wygaduję...STOP. Selena..przestań...przecież ty go nie cierpisz.
-Słuchaj Bieber,czy jak ci tam..-zaczęłam gdy już odzyskałam mowę-co ty sobie w ogóle myślisz,co? Że jesteś pępkiem świata? Dla twojej wiadomości wcale tak nie jest...nie tylko ty jeden jesteś sławny..nie tylko ty masz miliony fanek..-zaczęłam,ale on mi przerwał
-Nie,to ty posłuchaj. Myślę,że ty po prostu mi zazdrościsz...tego,że jestem sławny,że mam fanów i że jestem kimś..-zaczął,ale teraz ja mu przerwałam.
-Aha..czyli twoim zdaniem ja i reszta jesteśmy nikim,bo nie jesteśmy sławni,tak?-zaczęłam wściekła
-Nie,nie,nie...nie to miałem na myśli,źle mnie zrozumiałaś.-bronił się na co ja wywróciłam oczami-ale przyznaj się...to taka maska,prawda? Ja wiem,że w głębi szalejesz za mną jak one.-tu pokazał na swoje fanki wzdychające z zachwytu. Czy on zmysły postradał? On naprawdę sądził,że ja jestem taka sama jak one? Pff..raczej nie...
-Słuchaj Gościu...mnie nie obchodzi ani twoja sława,ani twoje pieniądze,ani twoi fani...NIC mnie nie obchodzi..w ogóle TY mnie nie obchodzisz...-zaczęłam,ale ten znów mi przewał...no zupełny brak kultury...
- Oj...kogo ty chcesz oszukać? Założę się,że gdyby nie było tu twoich przyjaciół płci męskiej-tu znacznie spojrzał na Lautner'a na co ten zmroził go jedynie spojrzeniem.-zupełnie inaczej byś się zachowywała...pewnie chcesz im wszystkim pokazać jaka to ty jesteś niezależna,wyjątkowa.
-Słuchaj...może wyjaśnię ci to inaczej....a czy jest jakaś reguła,że muszę piszczeć na twój widok jak inne?
-No niby nie,ale...
-No właśnie...żadne "ale". Po prostu..przyjmij do wiadomości,że nie jestem twoją fanką i nigdy nią nie będę. Przykro mi,jeżeli Cię zawiodłam.-powiedziałam uśmiechając się przy tym sztucznie.
Szatyn spojrzał mi głęboko w oczy jakby chciał upewnić się,że nie kłamię...tylko..po co ja miałabym to robić? Mówię tylko to co myślę.
Dopiero po chwili w jego oczach dostrzegłam...zaintrygowanie i podziw? Nie...musi mi się wydawać.
-Łał...jeszcze nigdy nikt mi tak nie powiedział..emm..na pewno nie chcesz autografu?-po tych słowach myślałam,że za chwilę dosłownie go uduszę. Czy ja mówię po chińsku,czy co?
-Nie denerwuj mnie..-zaczęłam ostro.
-Okej,okej...nie denerwuj się...złość piękności szkodzi...hehe...no to...na razie..jakbyś zmieniła zdanie wiesz gdzie mnie szukać.
Już chciałam coś mu odpowiedzieć,lecz on tylko mrugnął do mnie,odwrócił się i już go przy mnie nie było. Padłam na ławkę i spojrzałam kątem oka na rozbawionego przyjaciela.
-A tobie co tak wesoło?
-Wybacz Sel,ale ten koleś ma na serio nie równo pod sufitem i trochę to zabawne..heh..a tak w ogóle..nieźle mu przygadałaś.-powiedział z uznaniem w głosie
-Dzięki.-wyszczerzyłam się. Przybiliśmy sobie żółwika,jak to mamy w zwyczaju i po chwili na środek sali wyszedł dyrektor z mikrofonem w ręce. No i zaczął swoją nudną gadkę..wszyscy byli wyraźnie znudzeni,jednak dyrektor nie zrażał się i mówił dalej. Wszystko byłoby w miarę w porządku,gdyby nie fakt,że cały czas czułam na sobie natrętny wzrok Justina.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz