"Dlaczego to zrobiłeś?!"
Nadal stałam w miejscu kompletnie oszołomiona. Nie mogło do mnie dotrzeć to co prawdopodobnie przed chwilą się stało. Justin uciekł,lub....porwali go. Nie,nie,nie! To nie może dziać się naprawdę! Ja żyję w jakimś pieprzonym koszmarze! Muszę się obudzić!
Uszczypnęłam się,lecz nadal stałam w tym samym miejscu. O nie..czyli to jest jednak koszmar na jawie.
-Panie doktorze!-wrzasnęłam ile sił w płucach wybiegając z sali niczym torpeda.
-Co się stało?-zapytał wychodząc ze swojego gabinetu.
-Justin,Justin...on..oni...on uciekł,albo go porwali!-wydukałam
-Słucham? To przecież niemożliwe szpital jest bardzo dobrze strzeżony!
-Ach,tak?! To proszę pójść zobaczyć do sali pana Bieber'a,to wtedy się przekonamy jak ten zasrany szpital jest strasznie chroniony!-syknęłam gniewnie mrużąc przy tym oczy. Doktor najwyraźniej się tym nie przejął ani trochę i powoli zaczął iść w stronę sali Justina. Prychnęłam i ruszyłam za nim tylko o wiele,wiele szybciej. Kiedy przekroczyłam próg owej sali moim oczom ukazał się zszokowany doktor drapiący się po głowie. No,właśnie się przekonał jaki jego szpital jest doskonale strzeżony. On w ogóle nie był pilnowany! Inaczej Justinowi,albo porywaczom nie udałoby się uciec. Stanęłam w drzwiach krzyżując ręce na piersiach i nerwowo stukając obcasem o zieloną wykładzinę.
-N..n...nie wiem jak to się stało.-wydukał zszokowany mężczyzna.
Ponownie prychnęłam z gniewem.
-Pff..ja też nie wiem! Inaczej bym nie podnosiła przecież alarmu! I co teraz?! Zamierza tak tu pan stać i drapać się po tym łysym łbie?!-wrzasnęłam wytrącona z równowagi. Tak,wiem. Takie zachowanie jest bardzo niestosowne,ale w tamtym momencie nerwy wzięły górę i nie panowałam nad moim zachowaniem czy słowami.
-Proszę się opanować,panno Gomez! Zaraz podejmiemy stosowne kroki!
-No to może byście się tak łaskawie pośpieszyli?! Właśnie zginął pacjent z pana szpitala a pan zamiast natychmiast zacząć działać to stoi jak pierdoła w tej sali i drapie się po głowie!
Doktor rzucił mi gniewne spojrzenie i wyszedł szybkim krokiem z sali. Najwyraźniej wziął sobie moje słowa do serca i nareszcie zaczął działać. Przewróciłam oczami i usłyszałam,że najwyraźniej każe wszystkim pielęgniarkom przeszukiwać dokładnie szpital,a sam dzwoni na policję. A ja? Co ja mam zrobić? Nie mogę przecież tak bezczynnie stać! Sama muszę go znaleźć! Przecież wiadomo,że na policję nigdy nie można liczyć. To pomyślawszy sama zwinnie skoczyłam z okna i po chwili znalazłam się na zielonej,świeżej trawie. Kiedy ustawiłam się do pionu zaczęłam rozmyślać. Gdzie Justin mógł pobiec,albo gdzie porywacze mogliby go wywieźć? Myśl,Selena,myśl...Na pewno nie gdzieś w centrum wioski,bo przecież każdy rozpoznałby Justina w ciągu kilku sekund. Tak więc pozostaje mi przeszukać okoliczne lasy,pola,stary,opuszczony magazyn lub...stary,również opuszczony dworzec kolejowy. Tak więc ruszyłam w odpowiednim kierunku.
-Trzymaj się,Justin..-pomyślałam i rzuciłam się biegiem w stronę lasu.
****
Biegłam już tak chyba od 2 godzin. Przeszukałam chyba już wszystkie najskrytsze zakamarki w tym pieprzonym lesie,ale nigdzie ani śladu Justina. Z westchnieniem udałam się do swojego kolejnego celu-opuszczonego magazynu na obrzeżach wioski. Kiedy tylko przypominałam sobie uśmiechniętą twarz mojego chłopaka serce przyspieszało tempa a nogi zaczęły biec szybciej niż kiedykolwiek wcześniej. Znajdę Cię,Justin...obiecuję. Nie poddam się.
****
Po jakimś czasie wreszcie dotarłam do swojego drugiego celu. Ostrożnie weszłam do starego pomieszczenia,ponieważ mogłoby się w każdej chwili zawalić. W środku panowała ciemność i głucha cisza,którą przerywał jedynie skrzyp starych,spróchniałych,drewnianych paneli.
Im dłużej przebywałam w tym okropnym miejscu tym szybciej pewność siebie,którą miałam jeszcze przed chwilą uleciała ze mnie w ułamku sekundy. Bałam się. Tak zwyczajnie. W końcu byłam całkiem sama w tym dosyć dużym,ciemnym pomieszczeniu. Do tego mogłam się domyślić,że roi się tu od pająków-czyli małych-niby pożytecznych-stworzeń,których nie znoszę.
-Justin? Jesteś tu?-spytałam drżącym,ale i donośnym głosem. Nie uzyskałam odpowiedzi. Zaczęłam powoli przeszukiwać każdy kont,jednak nic nie udawało mi się znaleźć. Po jakimś czasie poczułam,że coś łazi mi po nodze. Byłam w stanie od razu rozpoznać co to takiego. To był oczywiście,wielki,obrzydliwy,pająk! Niekontrolowanie zaczęłam skakać i piszczeć chcąc go z siebie zrzucić. Kiedy wreszcie mi się to udało wybiegłam z pomieszczenia najszybciej jak tylko mogłam. Przystanęłam na chwilę i schyliłam się lekko,biorąc przy tym jak najgłębsze oddechy,ponieważ złapała mnie dość poważna kolka. Nie ma co..pamiętało się z lekcji W-F'u co trzeba zrobić w takiej sytuacji,he he. Jednak te moje długie lata spędzone w budzie na coś się przydały. Kiedy ból ustąpił ruszyłam w dalszą drogę.
****
Po jakimś czasie nareszcie dotarłam na opuszczony dworzec kolejowy,który był po drugiej stronie wsi. Zdyszana i zgrzana weszłam do środka i natychmiast puls mi przyśpieszył. Na krześle,ledwo żywy i poobijany siedział Justin. Nie było wokół niego żadnych ludzi,więc on sam musiał uciec ze szpitala. Pozostaje tylko pytanie...dlaczego? No cóż,nie dowiem się jeżeli nie zapytam się go wprost. Ostatnimi siłami dobiegłam do ławki,na której siedział mój chłopak. Przysiadłam obok niego,ale on ani drgnął. Spojrzałam na jego twarz i dopiero teraz zobaczyłam,że on najzwyczajniej w świecie śpi. Biedny musiał być wykończony. Nadal nie mogę pojąć jakim cudem zdołał tak po prostu wstać i uciec. Ja chyba nie dałabym rady. Nawet jak nic mi nie jest po tak długim biegu opadam z sił. Muszę podciągnąć swoją kondycję.
Widząc go w takim strasznym stanie aż ścisnęło mnie w sercu. Wyglądał okropnie i zarazem tak niewinnie. Dotknęłam delikatnie jego policzka.
-Justin?-szepnęłam,a szatyn natychmiast otworzył szeroko oczy,podrywając się z miejsca. Kiedy mnie ujrzał natychmiast zajął miejsce obok mnie i spojrzał na mnie nie ukrywając swojego dużego zdziwienia.
-Selena? Co ty tutaj robisz?
-Co ja tutaj robię? Może ty mi łaskawie wyjaśnisz co Ci do głowy strzeliło,żeby uciekać ze szpitala? Ty wiesz jak ja się martwiłam?!
-Nie potrzebnie.-mruknął bawiąc się swoimi paznokciami.
-Słucham? Jak to nie potrzebnie?
-Niedługo i tak zdechnę,więc po co się masz przejmować?
-Justin! Nawet nie wolno Ci tak mówić! Wszystko będzie dobrze,zobaczysz!
-Nic nie będzie dobrze.-odparł głosem pozbawionym jakichkolwiek emocji.
-Dobra,stop. Zacznijmy od początku. Odpowiedz mi najpierw na moje pytanie. Co ty tutaj robisz?
-No jestem,jak widać. Uciekłem.
-Tego sama się domyśliłam. A teraz czas zadać drugie pytanie. Dlaczego to zrobiłeś?!
-Bo boję się! Cholernie się boję,rozumiesz?!
-Czego?
-Tego,że operacja się nie uda,że mimo tej beznadziejnej walki ja i tak nie dam rady,że odejdziesz i stracę wszystko na raz...
-Justin..ja nigdy Cię nie zostawię. Wiążąc się z tobą wiedziałam na co się piszę i jestem gotowa przetrwać z Tobą wszystko.
Spojrzał na mnie najwyraźniej zakłopotany,tak jakby w moich oczach szukał potwierdzenia moich słów. Po chwili uśmiechnął się lekko,co oznaczało,że raczej mi uwierzył i przygarnął mnie do siebie całując lekko w czubek głowy. Wtuliłam się w niego przecierając łzy,które poleciały mi po policzkach. Nie były ty łzy smutku czy rozpaczy. Były to łzy szczęścia,radości,która ogarnęła mnie,kiedy tylko ujrzałam Justina.
Kiedy wreszcie się od siebie oderwaliśmy postanowiłam porozmawiać z nim na temat operacji.
-Justin?
-Hmm?
-Zgodzisz się na operację?
Usłyszałam wielkie westchnięcie i spojrzałam na niego niepewnie. Co jeśli on wcale nie ma zamiaru się na to zgodzić? Co wtedy?
-Sam nie wiem...mimo wszystko boję się,że coś pójdzie nie tak. Sell..ja nie chcę umierać. Nie teraz kiedy wreszcie mieliśmy być razem szczęśliwi...
-Justin,ale...doktor powiedział,że jest bardzo duże prawdopodobieństwo,że operacja się uda. Przecież jeżeli odpuścisz to ten guz prędzej czy później Cię zniszczy. Proszę,Justin..jeżeli ty mnie chociaż trochę kochasz to zgódź się,proszę.
Chłopak zamyślił się i przez dłuższą nie odzywał się ani słowem. Nerwowo zaczęłam bawić się swoim rękawem od bluzki czekając na odpowiedź,od której zależy moje dalsze życie...
****
No hey! <3 ;* Ponownie strasznie Was przepraszam,że tak rzadko teraz dodaję rozdziały. Po prostu wena dopada mnie teraz naprawdę bardzo rzadko i coraz częściej o bardzo dziwnych porach. (Np. Dzisiaj w nocy.xd) Rozważam też zawieszenie bloga do czasu,aż odzyskam kompletną wenę,ale jeszcze nic na ten temat nie wiem. Okaże się. Jeżeli się na coś zdecyduje na pewno Was o tym poinformuję. Co do rozdziału..wydaje mi się on beznadziejny,ponieważ znowu pisałam go jak maszyna.;) Mam jednak nadzieję,że Wam się spodoba.;*
Tak więc to tyle. Trzymajcie się i do nn.<3 ;**
Wasza GoŚka. ; ]
Czytasz=Komentujesz.
Łaaaaaaaałłłł!!!! Ten rozdział jest megaa! O_O Mam nadzieję,że NIE zawiesisz bloga bo tego to ja nie przeżyję..*__* Może po prostu zrób sobie jakąś przerwę,czy coś? :D Czekam na nn,tak długo jak będzie trzeba.;* Pozdrawiam.;*
OdpowiedzUsuńoooo genialne <33
OdpowiedzUsuńSuperrrr ❤
OdpowiedzUsuńCześć Gosiu :) Wiem co poradzi na problemy z weną, przynajmniej mi to pomaga..robię dla siebie zwiastun wyznaczam wtedy wybrany cel i powoli do niego dążę. Jeśli tylko byś chciała to pisz- MissKMK1997@onet.pl
OdpowiedzUsuńKocham to! I mam nadzieję,że odzyskasz wenę.<3 Trzymam za Ciebie kciuki.<33 Czekam z niecierpliwością na nn,i mam nadzieję,że Justin zgodzi się na operację.;*
OdpowiedzUsuńboski ten rozdzial :) mam nadzieje ze justin sie sgodzi na ta operacje:) czekam na NN ;) i prosze nie zawieszaj bloga...
OdpowiedzUsuńJest już nowy rozdział na:
OdpowiedzUsuńhttp://justinpamelalove.blogspot.com/2013/07/rozdzia-12.html
Yyy...po pierwsze rozdział jest świetny, po drugie oby justin sie zgodził na operacje i zeby sie udala ,po trzecie prosze nie zawieszaj bloga myślę ,że na pewno uda ci sie coś wymyślić i trzymam za to kcouki i życzę weny♥♥
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział! *.* Kocham to! <333 Mam nadzieję,że wena niedługo Ci wróci,i że Justin zgodzi się na operację.<333 KOCHAM TO.<333 ;* ;)
OdpowiedzUsuńWow! Rozdział zajebisty,jak zwykle.<333 Mam nadzieję,że nie zawiesisz bloga.<3 Kocham twojego bloga i to przerywanie w kluczowych momentach.<333 Trzymam za Ciebie kciuki.;*
OdpowiedzUsuńRozdział zajebisty <33333333
OdpowiedzUsuńU mnie nowy wpadniesz?
Bardzo by mi zależało..
http://szukajac-doroslosci.blogspot.com/
Kocham to! Czekam na nn i mam nadzieje,że wena Ci wróci.<3 ;***
OdpowiedzUsuńAWW CUDONWY ROZDZIAŁ ♥ u mnie nowy : http://fanfiction-justinbieber-believe.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńAaaa!!!! Kocham to! *.* Nie mogę się doczekać nn.<333 Mam nadzieję,że Juss zgodzi się na opracje.<33
OdpowiedzUsuńCzekam na nn i życze weny.<33 ;******
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział! Czekam na następny i mam nadzieję, ze szybko dodasz. :)
OdpowiedzUsuńZapraszam również do mnie. ;)
http://you-maake-me-feel.blogspot.com/
Awww Kocham cie towjego bloga. Dosłownie zajebisty <3333333. Czekam na next i dodawaj szybko ale szybko.Życzę ci weny i jeszcze raz weny.
OdpowiedzUsuńKOCHAM! Czekam na nn, i życzę duuuużoooo weny.<3333
OdpowiedzUsuńJEZU ZA DUŻO ZIELENI !!!!
OdpowiedzUsuńOj,Boże może ona lubi zielony? a poza tym główne tło to jest bardziej jasny niebieski,a nie zielony..mi się bardzo podoba nowy wystrój,lepszy od poprzedniego.<3
Usuń