sobota, 24 sierpnia 2013

Rozdział 32.

" Ważne,że jesteśmy tu razem..Ty i Ja."



Powoli podniosłam swoje ociężałe powieki a z moich ust uwolniło się głośne ziewnięcie. Dzisiaj jest wtorek,więc trzeba iść do szkoły. Oh,God...dlaczego? Nie mam dzisiaj siły na użeranie się z nauczycielami,Miley czy Bredną...hmmm..a właściwie..co by się stało gdybym chociaż raz poszła na wagary? Nigdy nie wagarowałam,ale chyba najwyższy czas zacząć,prawda? Tak,postanowione. Tacie i tej laluni powiem,że idę do szkoły,a tak naprawdę pójdę gdzieś z Justinem. A potem pójdę do Demi wziąć lekcje. Genialne? Genialne. Wstałam powoli z fotela,złożyłam koc i położyłam go na miejsce. Wzięłam z szafki swój telefon i natychmiast wybrałam numer do swojego chłopaka (Aww,jak tu cudownie brzmi.: D). Odebrał po dwóch sygnałach.

-Halo?-usłyszałam zaspany,jak i niezwykle seksowny głos w słuchawce.
-Hej Justin.
-Hej kochanie..co tak wcześnie?
-Obudziłam Cię?
-Szczerze?
-Yhym..
-Tak..
-Ups..wybacz.
-Nic się nie stało. Chcę taką pobudkę codziennie.-zaśmiał się chłopak a ja wraz z nim.-coś się stało?-dodał po chwili.
-Nic takiego,mam dosyć szalony pomysł.
-Jaki?
-Co byś powiedział na..wagary?-powiedziałam szeptem,aby nikt tego nie usłyszał.
-Mmm...wagary? Z tobą? Jasne,że tak. 
-Super. Nawet nie masz pojęcia jak nie chce mi się dzisiaj iść do szkoły...
-Nie jesteś jedyna. 
-Tylko gdzie pójdziemy,żeby nikt nas nie widział?
-Możemy być u mnie. Mama zaraz wychodzi do pracy,a wróci dopiero późnym wieczorem. Siostra zaraz idzie do przedszkola,babcia ją dzisiaj odbiera,więc praktycznie mamy dzisiaj cały dom dla siebie.-powiedział i zapewne uśmiechnął się cwaniacko. Ach..jak ja go dobrze znam.
-Świetnie. O której mam przyjść?
-Hmm...jak się wyszykujesz to przyjdź śmiało.-JUSTIN! WYCHODZĘ!-usłyszałam w tle.
-DOBRA!-odkrzyknął chłopak.-Właśnie wyszła.
-Słyszałam. Okej..to ja już się biorę za sobie i zaraz będę.
-Okej. Czekam z niecierpliwością. Pa.
-Papa.-rozłączyłam się i spakowałam telefon do plecaka. Następnie podeszłam do mojej szafy i otworzyłam ją. Dobra..czas zadać sobie tradycyjne pytanie,które zadaję sobie codziennie każdego poranka: "W co ja mam się ubrać?" Zaczęłam grzebać w szafie chcąc znaleźć coś przyzwoitego. W końcu z dna szafy udało mi się wygrzebać zestaw,w którym jeszcze nigdy nie chodziłam,ponieważ kupiłam go niedawno jeszcze jak byłam u cioci. Z uśmiechem wzięłam też w rękę najcenniejszą błyskotkę jaką miałam,czyli oczywiście prezent od mamy. W tym samym momencie usłyszałam pukanie do drzwi. Zmarszczyłam czoło.
-Proszę.
Drzwi od mojego uchyliła się. Spojrzałam kątem oka w tamtą stronę a mym oczom ukazała się dziewczyna mojego Ojca. Anne jak mniemam. Postanowiłam ją olać i nadal robiłam to samo co każdego poranka całkowicie ją ignorując.

-Cześć,Sel.
-Nie mów tak do mnie.-odparłam oschle.
-Jak sobie życzysz. Słuchaj,Selena...może byśmy po południu wybrały się na zakupy,hmm?
Prychnęłam.
-Na zakupy? Z tobą? Pff..no chyba nie.
-Dlaczego?
-No bo nie. Nie mam ochoty nigdzie z tobą iść. Poza tym to popołudnie mam już zajęte.
-A co masz w planach?
-Gówno Cię to obchodzi!
-Spokojnie,nie unoś się tak,po prostu jestem ciekawa.
-Dobra,planuję spotkać się ze swoim chłopakiem,zadowolona?!
-To ty masz chłopaka?
-A to już chyba nie jest twoja sprawa! To wszystko? Przepraszam,ale śpieszę się do szkoły.
-Dlaczego jesteś dla mnie taka niemiła? Skoro mamy być rodziną chyba lepiej,żebyśmy się ze sobą zaprzyjaźniły...
-Rodziną? Serio? No raczej wątpię. Jak chcesz to zaprzyjaźniaj się ze Scarlett,proszę bardzo.
-Ale chciałabym też z tobą poprawić relacje.
-No to życzę Ci powodzenia.
Kobieta westchnęła,ale chyba nie zamierzała odpuścić. Powoli zaczęły puszczać mi nerwy.
-Słuchaj,ja wiem,że jest Ci ciężko,ale ja kocham Twojego tatę. Chcę być z nim już na zawsze,a twoja mama nie żyje,więc myślę,że powinnaś to po prostu zaakceptować.
Na słowa o mamie poczułam ukłucie w sercu. Teraz puściły już wszystkie hamulce.
-Jak śmiesz wypowiadać się o mojej mamie?! Nigdy nie będziemy rodziną,rozumiesz?! Nigdy!  I nigdy mi jej nie zastąpisz! Wypierdalaj z mojego życia,nie potrzebuję Cię! I wiedz,że jak tylko stanę się pełnoletnia to się wyprowadzę jak najdalej stąd! A teraz stąd wyjdź!
Chyba ją uraziłam,ale miałam to gdzieś. Gdy wreszcie ta paniusia raczyła opuścić mój pokój mogłam spokojnie dokończyć wykonywanie porannych czynności. Tak więc weszłam do łazienki wzięłam kąpiel,posmarowałam ciało balsamem,umyłam włosy,wysuszyłam je,popryskałam się dezodorantem,ubrałam się,uczesałam i zrobiłam sobie makijaż. To wszystko zajęło mi ponad półtorej godziny. Efekt końcowy był następujący:


Na koniec oczywiście przyozdobiłam moją szyję naszyjnikiem od mamy. Idealnie do mnie pasował. Na ten widok sama uśmiechnęłam się do lustra. Wyszłam z łazienki i wzięłam plecak. 


-SELENO MARIE GOMEZ! Natychmiast proszę zejść do kuchni!-usłyszałam wściekły krzyk ojca. A,więc ta paniusia zdążyła się już mu naskarżyć? Ha,ha..ja nie mogę,jakie to żałosne.

-Już idę,tatusiu! -odkrzyknęłam sarkastycznie i wyszłam z pokoju. Jak gdyby nigdy nic zbiegłam po schodach i weszłam wesoło do kuchni wskakując na blat. Przy stole siedział zdenerwowany,a raczej wściekły Ojciec i przygnębiona Anne. 

-Selena,jak ty się zachowujesz do diabła?! Co takiego Anne Ci zrobiła,że tak się zachowujesz w stosunku do niej?! Masz ją natychmiast przeprosić! Już!

-W życiu.
-Tak? W takim razie od dzisiaj masz szlaban i zero kieszonkowego aż do odwołania!
Wściekła zeskoczyłam z blatu.
-Jesteś śmieszny! Myślisz,że tymi beznadziejnymi szlabanami coś zmienisz?! Nigdy jej nie przeproszę! Ona jest dla mnie nikim! Jeżeli ona tu zostanie ja się wyprowadzę,możesz być tego pewny! Mam w dupie twoje szlabany! Nie zmusisz mnie do zmiany zdania! Jestem prawie pełnoletnia i nie możesz mnie tak szantażować! Oboje jesteście tak samo pojebani! Żegnam!- wrzasnęłam na cały głos i zamierzałam wyjść z kuchni kiedy Ojciec siłą mnie zatrzymał.
-Nie skończyłem jeszcze.- syknął wkurzony.
-Ale ja skończyłam. Żegnam!-warknęłam i wybiegłam z domu jak burza. Natychmiast w moich oczach zaczęły zbierać się słone łzy. Miałam wyrzuty sumienia,jeszcze nigdy nie odezwałam się w taki sposób do taty,ale nie potrafiłam inaczej. Kiedy tylko widziałam jej tą przesłodzoną buźkę,aż przechodziły mnie dreszcze i zbierało mi się na wymioty. Obawiam się,że to nigdy mi nie przejdzie.  Szybko przebiegłam przez ulicę i już po chwili stałam przed drzwiami domu mojego chłopaka. Zadzwoniłam dzwonkiem do drzwi i już po paru sekundach otworzył mi je Justin który był w samych bokserkach. Yhh..on chyba robi to specjalnie. Szybko otarłam dłonią mokre policzki,aby niczego nie zauważył.
-Cześć skarbie.-powiedział czule i wpuścił mnie do środka. Weszłam do środka,a chłopak zamknął drzwi przekręcając wewnętrzny zamek. 
-Wyglądasz bosko.-powiedział uśmiechając się łobuzersko. Zaśmiałam się i w tym samym momencie przyssał się do moich warg. Nie protestowałam i nieśmiało jedną dłonią objęłam go za szyję a drugą położyłam na jego nagim torsie. Zauważyłam,że uśmiecha się przez pocałunek,a ja korzystając z okazji go pogłębiłam. Całowaliśmy się chyba z dobre 10 minut i oderwaliśmy się od siebie dopiero wtedy,kiedy zaczęło brakować nam powietrza. Takie powitanie to ja rozumiem. 
-Jesteś głodna?
-Jasne,w domu nie zdążyłam nic przełknąć..
-Czemu? Przechodzisz na dietę?
-Nie! Co ty wariacie,chociaż może powinnam..nie ważne..po prostu w domu nie mogłam wytrzymać..
-Znowu przez Anne?
-No jasne. Jeszcze nawet się do nas nie przeprowadziła a już zachowuje się jak nie wiadomo kto...
-A co zrobiła?-zapytał chłopak ciągnąc mnie do kuchni. Zaczął się po niej chrzątać przygotowując jakiejś jedzenie,ja natomiast wskoczyłam na blat jak to miałam w zwyczaju.
-Chciała mnie dzisiaj wyciągnąć na zakupy i w ogóle wtyka nos w nie swoje sprawy...jak wspomniałam,że nie mogę iść bo spędzam popołudnie ze swoim chłopakiem to ona od razu zaczęła się wypytywać czy ja mam chłopaka i w ogóle...bezczel a nie kobieta...
-Hmm...no to było faktycznie trochę przesadne,ale może przez to chciała się do siebie zbliżyć,hmm?
-No na pewno tak. Tyle tylko,że ja nie chcę mieć z nią absolutnie nic wspólnego,rozumiesz? Nic.
-Rozumiem Cię,kochanie. To jest dla Ciebie trudne,ale spoko,przyzwyczaisz się. A póki co to nie martw się. Możesz pomieszkać jakiś czas u mnie.
-Dzięki Justin,ale niestety mam szlaban.
-Za co?
-No bo podczas tej rozmowy trochę za bardzo mnie poniosło,Ojciec się wkurzył no i tyle..
-Aha,nie martw się skarbie,wszystko będzie dobrze.-powiedział całując mnie w czoło. Korzystając z okazji,że był bardzo blisko pociągnęłam go za szyję w dół i teraz to ja wpoiłam się w jego usta. Najwyraźniej mu się to spodobało,bo przerwał swoją dotychczasową czynność i objął mnie w pasie,a ja jego za szyję. Nasz pocałunek z sekundy na sekundę stawał się coraz bardziej namiętny. Nawet nie zauważyłam kiedy Justin uniósł mnie do góry,oplotłam go nogami w talii,a on nadal mocno mnie trzymając i całując wszedł do salonu i położył na kanapie. Nie zauważyłam kiedy leżał na mnie i nadal całował. Kiedy ktoś by tu teraz wszedł pomyślał by pewnie,że nie wiadomo co robimy. W końcu oboje leżymy na kanapie,całujemy się a na dodatek Justin jest bez koszulki. Ale my przecież tylko się całujemy,przecież to nic złego,prawda? Całowaliśmy się bardziej namiętnie niż kiedykolwiek wcześniej. Nie mieliśmy zamiaru przestać,jednak byliśmy do tego zmuszeni,kiedy rozległ się dźwięk telefonu Justina. Chłopak z niechęcią oderwał się ode mnie i sięgnął po telefon.
-Cholera.-syknął cicho,na co ja się zaśmiałam.
-Halo?-mruknął do słuchawki.
-Cześć Usher. Co? Jak to? Dzisiaj? Nie,stary ja nie mogę. Boże no mam inne plany! Nie jesteś księdzem,żebym musiał Ci się spowiadać ze wszystkiego co robię! No kurwa,nie wiem odwołaj to jakoś! No skąd mam wiedzieć jak?! Ty to załatwiłeś to teraz to odwołaj! Słuchaj,nie denerwuj mnie! Dobra..nara..-mruknął wkurzony i się rozłączył rzucając komórkę na stół. Cały romantyczny nastrój prysnął w ułamku sekundy. Poprawiłam bluzkę i usiadłam obok niego.
-Kto to był?
-Usher.-mruknął.
-I co chciał?
-Załatwił mi dzisiaj wieczorem wywiad..
-I co w tym złego?
-Niby nic,ale nie uwierzysz co powiedział mi potem..
-Co?
-Że od jutra będę musiał chodzić na próby a za tydzień jadę w trasę!-syknął wkurzony i kopnął wściekły stół.
-Co?! Jak to?! Na ile?!
-Na pół roku..-mruknął odwracając głowę w inną stronę.
-Na pół roku?! Żartujesz sobie ze mnie?!
-Niestety nie...zamorduję go...
-Justin,ale ty nie możesz wyjechać! Nie teraz,rozumiesz?! Ja nie dam sobie rady bez Ciebie!-krzyknęłam i natychmiast po policzkach zaczęły mi spływać łzy i tym razem nie starałam się ich ukryć.
-Wiem,Selly..ja też nie mam na to najmniejszej ochoty,ale Usher powiedział,że co najwyżej może odwołać dzisiejszy wywiad,ale trasa musi się odbyć...a może byś pojechała ze mną?
-Nie mogę,dobrze o tym wiesz. Ojciec w życiu się nie zgodzi..wiesz..szkoła i w ogóle,a na dodatek jeszcze ten cholerny szlaban...-powiedziałam dławiąc się własnymi łzami.
Chłopak westchnął.
-Nie mam wyboru skarbie,muszę wyjechać..-powiedział smutno i przygarnął mnie do siebie.
-Wiem,Justin,wiem..-odparłam i wtuliłam się do niego niczym mała dziewczynka.



*****

Kiedy wreszcie zdołałam się ogarnąć Justin poszedł do kuchni przygotować jakiejś śniadanie. Siedziałam sama na sofie wpatrzona w jeden punkt na ścianie. Przetarłam dłonią mokre od płaczu oczy oraz poprawiłam lekko włosy. Nadal nie mogłam uwierzyć,że mój Justin już za tydzień wyjeżdża w trasę na pół roku. Jak ja to wytrzymam? Przecież to właśnie on jest teraz moim największym oparciem. Czy dam radę żyć przez pół roku nie widząc jego cudownych oczu,nie czując jego zapachu,jego bliskości nie czując smaku jego cudownych ust? Nie mam pojęcia,ale chyba nie mam wyjścia. Muszę dać sobie radę,muszę być silna. Najchętniej pojechałabym z nim,ale Ojciec nigdy w życiu mi na to nie pozwoli. Westchnęłam,a w tym samym momencie do salonu wszedł Justin z talerzem w ręce. Usiadł obok mnie,a talerz postawił na stoliku. 

-Kanapki z nutellą?-spytałam podnosząc brew do góry.
-No,a co? Nie lubisz?
-Lubię,ale tak na śniadanie?
-A czemu nie?
-No w sumie..

No i zaczęliśmy jeść. Muszę przyznać,że bardzo mi smakowały,i strasznie dawno nie jadłam tego posiłku. Kiedy skończyliśmy byłam już w pełni najedzona bo Justin zrobił tego tyle jakby miał do wykarmienia całe wojsko. 

-I jak się czujesz?
-Już lepiej. Dzięki..nie mamy wyboru musimy to wytrzymać,będzie ciężko,ale damy radę.-powiedziałam z lekkim uśmiechem na ustach.
-Cieszę się,że tak mówisz. Ale pamiętaj,że cały czas będę o tobie myślał.-powiedział i uścisnął moją dłoń.
-Będę pamiętać. A ty wiedz,że będę oglądała twój każdy koncert i śledzić nowinki o Tobie,więc się pilnuj.-zaśmiałam się a on razem ze mną.
-Okej,będę uważał.-zażartował chłopak,a ja sięgnęłam po pilota do telewizji. Włączyłam go i akurat trafiłam na kanał muzyczny. Akurat zaczęła lecieć piosenka Justina "Baby". Spojrzeliśmy na siebie w tym samym momencie i zaśmialiśmy się. 
-Tak,wiem...jestem zajebisty.-powiedział i wyszczerzył swoje nieskazitelne białe zęby w uśmiechu co wywołało u mnie kolejny napad śmiechu. Mój kochany wariat.
-A tak w ogóle mam nadzieję,że podczas tej trasy poduczysz się geografii.-powiedziałam zadziornie.
-Huh? O co Ci chodzi?
-Oj,Bieber,Bieber..nie udawaj,że nie wiesz o co mi chodzi..myślisz,że nie czytałam tego,jak to kiedyś poleciałeś do Polski i zamiast krzyknąć na lotnisku "Witaj Polsko!" krzyknąłeś "Witaj Rosjo!"-powiedziałam i znowu zaczęłam się śmiać.
-Ejj! Ale to było tak dawno! i To...-przerwał i dodał po chwili- była największa wpadka w mojej karierze.-powiedział zawstydzony i przycisnął twarz do poduszki. Zaśmiałam się i objęłam go w pasie.
-I tak Cię kocham.

****

Przez większość czasu głównie śmialiśmy się z Justinem z różnych zabawnych sytuacji zarówno z jego życia jak i z mojego. Jak to dobrze mieć kogoś komu można wszystko opowiedzieć bez żadnych obaw. W pewnym momencie zauważyłam,że Justin bacznie mi się przygląda. Uniosłam jedną brew do góry.
-Coś się stało?
-Co to jest?-zapytał wskazując na mój naszyjnik od mamy.
-Umm...to dłuższa historia...
-Mam czas.-odpowiedział z uśmiechem i oparł się wygodnie o kilka poduszek leżących z drugiej strony kanapy. Westchnęłam i usiadłam na kanapie po turecku przodem do niego. Zdjęłam naszyjnik ze swojej szyi i trzymając go w zaciśniętych dłoniach zaczęłam mu opowiadać co i jak. 
-Widzisz Justin...ten naszyjnik jest dla mnie naprawdę bardzo ważny i ma dla mnie ogromną wartość emocjonalną i sentymentalną. Dostałam go od mamy na swoje czternaste urodziny..czyli na ostatnie,w których brała udział. Nie długo po nich umarła na zawał serca. Minęły już dwa lata,a ja nadal nie mogę pogodzić się z tym,że jej po prostu już nie ma. Jest to dla mnie cholernie trudne,że jedyne co po niej mam to tylko wspomnienia,zdjęcia i ten naszyjnik. -powiedziałam z trudem i w tej samej chwili jak na zawołanie łzy zaczęły spływać po moich policzkach.

 Chłopak natychmiast poderwał się z miejsca i przytulił mnie mocno,a ja znowu szlochałam w jego tors. Nienawidzę tej swojej nadmiernej wrażliwości.

Kiedy wreszcie wystarczająco się uspokoiłam Justin czule założył z powrotem naszyjnik na moją szyję. 

-Widzę,że była Ci bardzo bliska,prawda?
-Tak,nawet nie wiesz jak bardzo..-wydukałam
-Wiem,że jest to dla Ciebie trudne,i zapewne nigdy o niej nie zapomnisz i zawsze będzie w twoim sercu. Jednak życie idzie dalej,czasu nie da się niestety cofnąć,nie martw się skarbie,wszystko będzie dobrze. Z czasem ból minie. Teraz najważniejsza jest teraźniejszość. Ważne,że jesteśmy tu razem Ty i Ja. Że jesteśmy ze sobą i zapewne to nigdy się nie zmieni. Pamiętaj o tym,że zawsze możesz na mnie liczyć,nawet wtedy kiedy będę w trasie.-powiedział chłopak niezwykle ciepłym i opiekuńczym głosem głaskając mnie po plecach. W oka mgnieniu znowu do niego przylgnęłam,a on przygarnął mnie do siebie całując w czoło.


*****

Hej! :D Oto 32 rozdział. Starałam się dodać coś dłuższego,ale nie wiem jak mi to wyszło. Opinia należy do Was.;*  Mam nadzieję,że Wam się to spodoba.;*

Kocham Was! ;**

Wasza GoŚka.; ]


Czytasz=Komentujesz.












10 komentarzy:

  1. jejku popłakałam się gdy czytałam jak Selena opowiada Justinowi o tym naszyjniku..
    rozdział świetny i cieszę się że taki długi<3

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeeeej..ten rozdział jest cudowny,tak jak każdy inny.<33 Kocham tego bloga,jest the best.;* <33 ;*** Współczuję Selly i czekam na nn.<33 Dodaj szybko.:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ranyyy!!!! Kocham to! *.* Ryczałam jak Sell opowiadała Justinowi o naszyjniku..OMG i jeszcze on musi w trasę jechać,biedna Selly jak ona sobie poradzi bez niego? o.o Czekam na nn dodaj szybkooo.:D

    OdpowiedzUsuń
  4. Długi i zajebisty czekam na nn!!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Zarąbisty rozdział.<33 Nie mogę się doczekać nn.;****

    OdpowiedzUsuń
  6. Awww...cudowny rozdział.;**** Długi,romantyczny,zawalisty po prostu.;*** Nie mogę się doczekać po prostu.<333 Mam nadzieję,że Selly pojedzie z Justinem w trasę.<3

    OdpowiedzUsuń
  7. Wspaniały rozdział.Nie lubie jak Sel płacze.Jestem belieberką i chciałabym wiecej akcji z Justinem.Jak mowi cos slodkiego lub cokolwiej..KOCHAM CIE MOCNO <3 GG:42037239

    OdpowiedzUsuń
  8. Cudny.^^ Czekam na nn.<3

    OdpowiedzUsuń
  9. Boskie *.* Fajnie ze Justin sie tak troszczy o Sel :D czekam na NN :D

    OdpowiedzUsuń
  10. To jest zajebiste! *.* Nie mogę się doczekać nn.<3 ;*

    OdpowiedzUsuń