"Chcesz powiedzieć,że już zapomniałeś o mamie?"
Ciągle nie mogłam wyjść z szoku. Mój tata podczas mojej nieobecności zdążył już znaleźć sobie dziewczynę? Niezły jest,trzeba przyznać. Wiecie co najbardziej mnie boli w tym wszystkim? Że na miejscu tej kobiety kiedyś była moja mama,ale niestety stare czasy nigdy już nie wrócą. Nigdy nie będzie tak jak dawniej. Już nigdy nie zobaczę jak moi rodzice są ze sobą szczęśliwi i przytulają się na kanapie oglądając jakiś denny romans,jak to mieli zwyczaj robić w sobotnie wieczory kiedy ja włóczyłam się po mieście z przyjaciółmi. Wszyscy,których znam twierdzą,że po ślubie miłość,która swego czasu łączyła dwojga ludzi nagle wygasa i to niezwykłe uczucie zmienia się w przyzwyczajenie. Zazwyczaj wygląda to mniej więcej tak:
Kobieta codziennie spędza godziny przy garach gotując obiad dla męża,który całe dnie spędza w pracy. Kiedy wreszcie upora się z obiadem musi zająć się dziećmi. Pod koniec dnia mąż wraca z pracy wiecznie zmęczony,uwala się na kanapie,a interesuje go jedynie to,kiedy i co będzie na obiad. Nagle słowa "Kochanie","Skarbie" stają im się zupełnie obce. Jedzą obiad w milczeniu nawet nie zamieniając ze sobą żadnego słowa. Potem kobieta zaczyna sprzątać w domu,a Ojciec i mąż uwala się na kanapie i cały wieczór spędza na oglądaniu meczy. Czasami tylko odezwie się słowem do dzieci,to wszystko. Żonę traktuje jak powietrze. Kiedy nastaje noc i dzieci już śpią,mężczyzna z trudem odrywa wzrok od telewizora i udaje się do sypialni-nie koniecznie dzieloną z żoną- i zwyczajnie zasypia zupełnie ignorując osobę,którą jeszcze przed ślubem co chwilę obsypywał milionem komplementów. Kobieta zaś kiedy wreszcie upora się ze wszystkimi pracami domowymi udaje się do sypialni,czasem poczyta jakąś książkę,dla relaksu,i następnie zasypia bez słowa. I tak w kółko.
Tak,to smutne,jednak w wielu przypadkach się sprawdza,jednak są wyjątki. Takim wyjątkiem byli moi rodzice. Być może nie obściskiwali się na moich oczach,ale było widać po ich samych spojrzeniach jak wielkim uczuciem się darzą. Pomimo tego,że byli już po ślubie i wychowali już jedną córkę-według nich-na porządną nastolatkę i praktycznie ich "misja" została już spełniona codziennie dawali sobie i nam do zrozumienia jak bardzo się kochają. Kiedy tata wracał z pracy mama jako pierwsza witała go ciepłym całusem w policzek,a on dosyć często przynosił jej białe lilie i również ją całował. Przy obiedzie zawsze siedzieli obok siebie i jedli posiłek rozmawiając głównie tylko między sobą. Co chwile wymieniali między sobą przepełnione miłością spojrzenia,uśmiechali się do siebie uroczo. Przyznam,czasami miałam tego dosyć,jednak zawsze cieszyłam się,że moi rodzice są ze sobą tak szczęśliwi,ponieważ kochałam i nadal kocham ich ponad życie. W weekendy rano w soboty zawsze wspólnie spędzaliśmy czas. Czasami wybieraliśmy się do kina na jakiś ciekawy film,albo urządzaliśmy piknik w ogródku,albo po prostu chodziliśmy na długie spacery,lody lub pizzę. Natomiast w niedzielę wspólnie chodziliśmy do kościoła,a po południu wszyscy pomagali mamie przy obiedzie. Dla mnie taki obraz rodziny był wręcz idealny. Cieszyłam się,że mogłam dorastać w takiej a nie innej rodzinie,w której panują wieczne kłótnie i pretensje. Niestety wszystko wygasło po śmierci jednego z najważniejszych członków tego obrazka-mojej ukochanej mamy,której ŻADNA inna kobieta nie jest w stanie zastąpić choćby w najmniejszym stopniu. Od tego czasu tata zamknął się w sobie i przez dłuższy czas chodził jak struty. W końcu stracił miłość swojego życia. Ja sama przez dłuższy czas nie mogłam pozbierać się po śmierci mojej mamy,i nadal jest mi ciężko. Teraz jest jeszcze gorzej. Nie potrafię nawet wyobrazić sobie tego,że mój ojciec mógłby ułożyć sobie życie z inną kobietą,a co dopiero na to patrzeć. Na samą myśl o tym po moich policzkach zaczęły spływać łzy,które starałam się natychmiastowo otrzeć:
Ojciec wstał z kanapy jednak ja szybko złapałam w rękę walizki i zaczęłam biec po schodach na górę. Nie mogłam dłużej znieść widoku ich słodkiego migdalenia. Kiedy byłam już prawie na szczycie poczułam na nadgarstku silny uścisk,który zmusił mnie do zatrzymania się.
-Selena,zaczekaj.
-Po co?!-wydarłam się.-Nie przeszkadzaj sobie,wracaj do tej panienki!
-Selena,licz się ze słowami!
-Nie mów mi co mam robić i puść mnie!
-Najpierw mnie wysłuchaj!
-Po cholerę?! Wszystko widziałam,nie masz mi czego wyjaśniać! Jak mogłeś?!-warknęłam wyrywając rękę z jego silnego uścisku.
-To nie tak jak myślisz! To tylko przyjaciółka!
Słysząc te słowa głośno prychnęłam. Co on sobie myślał? Że tak łatwo dam się nabrać?
-Pff...serio? Od kiedy to przyjaciele zachowują się TAK w stosunku do siebie?!
Ojciec westchnął.
-Proszę,daj mi to wyjaśnić. Anne jest dla mnie naprawdę bardzo ważna i chciałbym,abyś spróbowała się z nią zaprzyjaźnić...chcesz,żebym był szczęśliwy,prawda?
-Chcę,ale TYLKO z mamą! Nie wyobrażasz sobie chyba,że ONA mi ją zastąpi,co?!
-Nie,ale...
-Nie ma żadnego ale! Jeżeli ona się tu wprowadzi ja się wyprowadzę,jestem już prawie pełnoletnia!
-Selena,proszę nie komplikuj już i tak skomplikowanej sytuacji.
-Chcesz powiedzieć,że zapomniałeś już o mamie?-spytałam i natychmiast poczułam,że po moich policzkach spływają świeże łzy.
-Skarbie,mama umarła i...-nie dokończył ponieważ zaczęłam ponownie biec w kierunku pokoju.
Przed drzwiami jednak odwróciłam się jeszcze w jego stronę.
-Czyli jak umarła musiałeś znaleźć sobie nową,tak?! Jesteś beznadziejny! Nienawidzę Cię i jej też!-wrzasnęłam cała we łzach i wpadłam do pokoju rzucając walizki na podłogę.
Tak naprawdę chyba nie chciałam tego powiedzieć,ale byłam rozbita. Po prostu nie potrafię wyobrazić sobie taty z inną kobietą u boku. To wszystko jest takie trudne. Z westchnieniem zasiadłam na wielkim fotelu niedaleko okna. Było już bardzo ciemno,a granatowe niebo rozświetlały tylko nieliczne gwiazdy. przykryłam się kocem i zaczęłam tępym wzrokiem rozglądać się po pomieszczeniu,aż natrafiłam na naszyjnik w kształcie serca,który podarowała mi mama na moje czternaste urodziny. Sięgnęłam po niego i zaczęłam oglądać go ze wszystkich możliwych stron. Nie miałam siły powstrzymywać moich łez,więc po prostu pozwoliłam im płynąć.
-Dlaczego Ciebie tu nie ma? Tak bardzo za tobą tęsknię..-myślałam oglądając niezwykle cenną dla mnie błyskotkę.
Dlaczego życie musi być takie niesprawiedliwe? Dlaczego zawsze spotyka nas coś okropnego w momencie,w którym myślimy,że wszystko osiągnęliśmy? W momencie,w którym nigdy nikt by się tego nie spodziewał? Tak właśnie było ze mną. Pamiętam tamten dzień tak jakby to było wczoraj. Dzień jak codzień niezbyt pochmurno,podajże był to piątek. Byłam niezwykle uradowana,ponieważ właśnie wracałam do domu ze szkoły i szykował się dość ciekawy weekend. Mieliśmy całą rodziną pojechać do dziadków na działkę i spędzić miło czas. Wróciłam do domu,gdzie jak zawsze czule przywitała mnie moja mama. Zjadłam razem z nią obiad i poszłyśmy pooglądać nasz ulubiony kanał telewizyjny. Dzień zwyczajny,jak każdy,tak mogłoby się wydawać. Też tak myślałam. Jednak po jakimś czasie rozległ się przeklęty telefon. Mama poszła odebrać. Zamieniła z kimś parę słów i nagle usłyszałam głośny trzask dochodzący z korytarza. Natychmiast wstałam i pobiegłam sprawdzić co się stało. To co tam zastałam wprawiło mnie w przerażenie. Mama leżała na podłodze a obok niej leżała słuchawka od telefonu. Byłam kompletnie spanikowana i zdezorientowana. Zaczęłam krzyczeć,a przecież nikogo nie było w domu. Po chwili zadzwoniłam po karetkę,przyjechała po jakichś 10 minutach. Na miejscu okazało się,że był to zawał serca. Mama ukrywała przed nami,że miała wadę serca i nie może się zbytnio denerwować. Byliśmy w szoku,gdybyśmy wiedzieli wcześniej to być może do tego wszystkiego by nie doszło? To właśnie tego dnia mój świat zawalił się w jednym momencie. Znając ją nic nie mówiła nam bo nie chciała nas martwić,jak zwykle. Wtedy przestałam chodzić do kościoła,w ogóle wyzywałam Boga od najgorszych,byłam na niego wściekła,że odebrał mi osobę,która była bez wątpienia jedną z najbliższych mi osób. Nienawidziłam go wtedy za to. Często,kiedy byłam sama krzyczałam jak to bardzo go nienawidzę i jak bardzo chcę umrzeć. Jednak jak widać,nie słuchał mnie wtedy i dobrze,bo w przeciwnym razie nigdy nie poznałabym Justina,czyli chłopaka,z którym zamierzam spędzić całe moje życie.- Na tych rozmyślaniach spędziłam resztę tego dnia. Nawet nie zauważyłam jak moje powieki same zamknęły się,a ja zwyczajnie zasnęłam na fotelu,niedokładnie przykryta kocem,przyciskając naszyjnik do swojej piersi....
****
Hejka! :D Oto 31 rozdział..hmm..starałam się napisać go najlepiej jak potrafię,jednak nie wiem czy mi wyszło. Mam nadzieję,że Wam się on spodoba,ponieważ wena dopadła mnie późnym wieczorem i nie mogłam pisać dłużej.;) Także wybaczcie.
Pozdrawiam.;*
Wasza GoŚka.; ]
Czytasz=Komentujesz.
Wow! Kocham to.<333 Rozdział genialny.<333 Wzruszyłam się.;( Biedna Sell...współczuję jej..<3 Czekam na nn.;33
OdpowiedzUsuńO Boże,kocham to! <333 To jest ZAJEBISTE I GENIALNE.<333 Poryczałam się wraz z Sel bo wiem jak to jest stracić bliską osobę.:\ Kocham tego bloga,jest niesamowity! TY jesteś niesamowita.<333 Czekam na nn z zapartym tchem.;***
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział!!
OdpowiedzUsuńCzekam na nn!!!
Zajebisty rozdział.;oo Prawie się popłakałam jak go czytałam.;x Mam nadzieję,że Sell w końcu zaakceptuje wybrankę Ojca. Czekam na nn.<3333 ;*****
OdpowiedzUsuńAndzia.<3
cudoo czekam na nn <3
OdpowiedzUsuńpewnie że ci wyszło! rozdział świetny, jak każdy inny<3 a i mogłabyś coś zrobić dla nas? wejdź w projekt bloga, ustawienia, posty i komentarze a następnie znajdź napis na środku 'Włącz weryfikację obrazkową' i zaznacz nie ;) dziękuuję <33
OdpowiedzUsuńZrobione.;)
UsuńAaaaa!!!!! Kocham too..<3333 Ślicznie Ci wyszło.;**** Nie mogę się doczekać nn.<333
OdpowiedzUsuń;333
Rozdział genialny,jak zwykle.<333 ;*** Uwielbiam to czytać.;* Czekam z niecierpliwością na nn.<33 ;33
OdpowiedzUsuńRozdział zajebisty! *.* Nadal nie mogę wyjść z szoku,że istnieją jeszcze ludzie o takim talencie jak ty.<333 ;*** Powinnaś dostać jakąś nagrodę za to opowiadanie,jest niesamowite.<33 Powinni nakręcić film,albo wydać książkę na jego podstawie.<33 Czekam na nn.<333 ;***
OdpowiedzUsuń