wtorek, 16 lipca 2013

Rozdział 27.

"Proszę Justin,wybacz mi..."


-Do jasnej cholery zróbcie coś wreszcie!-wrzasnęłam zdenerwowana ledwo co potrafiłam ustać na nogach. Zarówno ręce jak i nogi trzęsły mi się jak diabli. Bałam się. Cholernie się bałam. Co jeśli Justin nie wygra tej walki? Nawet nie chcę o tym myśleć.
- Karetka już jedzie.-stanął obok mnie Usher.
-To niech się lepiej pośpieszy..-wysyczałam przez zęby. Jeżeli ona zaraz nie przyjedzie to normalnie nie wytrzymam...
-Sell..spokojnie,oddychaj. Matko,jaka ty jesteś blada!
Poczułam,że wiruje mi w głowie. Złapałam się za nią i natychmiast poczułam,jak chłopak mocno łapie mnie za ramię jakby bał się,że zaraz upadnę. Zaczęłam głęboko oddychać. Nie mogłam okazać słabości. Musiałam być silna. Dla Justina. 
-Nie martw się o mnie,tylko o Justina...Usher..on nie może..-nie miałam siły tego dokończyć na samą myśl o tym robiło mi się słabo.
-Spokojnie. Wyjdzie z tego..musi...
Po tych słowach usłyszeliśmy jadącą w oddali karetkę. Odetchnęłam z ulgą. Klęknęłam przed leżącym Justinem i sprawdziłam mu puls. Na początku nic nie wyczułam i moje serce dosłownie stanęło. Dopiero po chwili poczułam powolne tętno.
-Pośpieszcie się!
Natychmiast obok mnie zjawili się lekarze. Położyli bladego i zakrwawionego chłopaka na noszach. Cały czas trzymałam go za rękę mocno go za nią ściskając. Chyba lekarzom zbytnio nie spodobało się to,że szłam z nimi i trochę uniemożliwiam  im dostęp do pacjenta,ale miałam to w tej chwili w nosie. Bez słowa skoczyłam do karetki i usiadłam na krześle obok łóżka. Po chwili dołączył do mnie Usher cały czas trzymając mnie za ramię. Byłam mu za to bardzo wdzięczna,ponieważ w tym stanie nie wiedziałam do czego mogę się posunąć. Cały czas brałam powolne,głębokie oddechy chcąc chociaż trochę się opanować,jednak to nic nie pomagało. Po chwili do pojazdu wskoczyli lekarze i zaczęli podłączać mojego Justina do jakichś dziwnych urządzeń. Spojrzałam na Jego twarz. Aż ukuło mnie w sercu. Był cały blady,posiniaczony,miał wszędzie krew. Jednak jeden fakt mnie zdziwił. Chłopak uśmiechał się. Widząc jego anielski uśmiech na ustach odrobinę się uspokoiłam. Mocniej ścisnęłam jego rękę.
-Justin,walcz..-szepnęłam jedynie i w tym samym momencie ruszyliśmy do szpitala.

****

Na miejscu byliśmy już kwadrans później. Zgodnie z prośbą jednego z lekarzy wysiadłam z karetki z Usherem jako pierwsza. Po chwili wywieźli też Justina i szybkim krokiem udali się do szpitala. Wraz z Usherem uczyniliśmy to samo. Zdołałam tylko dostrzec jak lekarze zabierają Justina na intensywną terapię. Wraz z menadżerem Jussa weszliśmy w odpowiedni korytarz i zajęliśmy miejsca na korytarzu. Poczułam,że powoli się wykańczam. To dla mnie za wiele. Dlaczego akurat teraz musiało to się stać? Akurat tuż po tym kiedy oficjalnie zostałam dziewczyną Justina. W jednej chwili ten przeuroczy chłopak potrafił sprawić,że czułam się najszczęśliwszą dziewczyną na świecie. Kto mógł być na tyle podły? Jeżeli ktoś na tyle mnie nienawidził,że chciał zniszczyć mi życie to należy złożyć mu gratulacje,ponieważ udało mi się to zrobić w stu procentach. Co ja zrobię,jeśli Justin nie przeżyje? Zabije się. To będzie jedyne wyjście.

****

Siedzieliśmy już na tym cholernym korytarzu z jakieś 2 godziny i nadal nikt nic nie chciał nam nic powiedzieć. Poczułam jak moje powieki powoli zaczynają się zamykać. Nie mogłam nad nimi zapanować. Kiedy miałam je zamknięte dłużej niż 5 sekund usłyszałam cichy szept:
-Sell..jesteś wyczerpana. Jedź do domu i odpocznij.
-Żartujesz sobie?! Nigdzie nie jadę! Będę tu siedziała choćby do rana!-uniosłam się.
Brunet pokręcił przecząco głową,jednak ja go zignorowałam. Nie miałam zamiaru ruszać się z miejsca. Teraz najważniejszy był dla mnie Justin i będę przy nim tak długo jak będzie trzeba. 
W tym samym momencie poczułam jak wibruje mi w torebce. Wyjęłam z niej telefon i spojrzałam na wyświetlacz.  Miałam 10 nieodebranych połączeń od cioci,5 od wujka,7 od Brandona i nawet 1 od Samanthy. Dodatkowo jeszcze zobaczyłam połączenia od taty,Taylora i Demi. No nieźle. Już wszyscy o tym wiedzą? Westchnęłam. Ciocia dzwoniła już po raz 11. Muszę odebrać. Tak też zrobiłam.
-Halo?-mruknęłam do słuchawki.
-Selena,na litość boską! Dziecko no gdzie ty jesteś?! Wiesz jak my się martwimy?!
-Przepraszam..miałam wyciszony telefon. Ja...ja jestem...no tego..w...szpitalu...-wyjąkałam z trudem hamując kolejne łzy cisnące mi się do oczu.
-Co?! Jak to?! Dlaczego?! Co Ci jest?!
-Mi nic nie jest,ciociu....Justin...on...
-Nic już nie mów! Już tam jedziemy,trzymaj się skarbie!
-Ale...
Nie zdążyłam nic już odpowiedzieć bo ciocia rozłączyła się. Ponownie westchnęłam i schowałam telefon do torebki. Już po 15 minutach ciocia,wujek,Sam i Brandon weszli do budynku w którym się obecnie znajdowałam. Opowiedziałam im wszystko co do joty i na dobre się rozpłakałam. Każde z nich mocno mnie przytuliło i zaczęło pocieszać. Nawet Sammy. Najwyraźniej już o wszystkim zapomniała. No tak..kto pamiętałby w takim momencie jakieś durne sprzeczki? Chyba tylko kompletny idiota. Sama też się pewnie załamała bo przecież Justin to jej idol. Siedziałam przytulona do cioci,aż z sali Justina wyszedł lekarz. Poderwałam się z miejsca i do niego podbiegłam. 
-Panie doktorze! Co z nim?!
-Proszę się uspokoić.-mówił do mnie mężczyzna po czterdziestce a ja prychnęłam. Ja tu o mało zawału serca nie dostanę a ten do mnie "proszę się uspokoić". Are You Kidding Me?
-Co z nim?-powtórzyłam kiedy już ostatecznie się opanowałam.
-Pan Bieber został bardzo poważnie zraniony kulą w okolice serca. Jego stan jest dosyć ciężki,jednak powoli wraca do normy. Jak na razie pacjent jest w śpiączce i jeżeli się obudzi wtedy będzie już tylko lepiej. Pozostaje nam czekać.-westchnął mężczyzna uśmiechając się do mnie współczująco i odszedł zostając mnie totalnie osłupiałą. 
-Jeżeli się obudzi?-szepnęłam sama do siebie zjeżdżając w dół po ścianie i padając z hukiem na krzesło. Jak to "jeżeli"?! On przecież MUSI się obudzić! Nie ma innej opcji,kurwa mać!
Poczułam,że ciocia siada obok i mnie przytula. Wyrwałam się z jej objęć i szybko podbiegłam do szyby. Przypadłam czoło do chłodnego szkła i zaczęłam wgapiać się w Justina. Łzy płynęły mi ciurkiem po twarzy jednak miałam to gdzieś. Przecież on nie może się poddać! Nie może mnie zostawić. 

Po jakimś czasie z sali wyszła pielęgniarka. Natychmiast do niej podeszłam.
-Przepraszam,czy można tam wejść?
-Yhmm..tak..oczywiście.-odparła z lekkim uśmiechem na ustach i odeszła. Ja natomiast weszłam do sali,w której leżał mój ukochany Justin. Mój bohater. Podeszłam do łóżka i mocno złapałam go za rękę.
-Justin,wiem,że mnie słyszysz! Kochanie,proszę,nie poddawaj się! Nie teraz kiedy wreszcie mieliśmy być razem szczęśliwi! Proszę,co ja bez Ciebie zrobię?! Justin,błagam Cię,walcz! Zrób to dla mnie,proszę,spójrz na  mnie..ja wiem,że wiele razy Cię raniłam. Wiem,że byłam dla Ciebie okropna. Ty na każdym kroku się starałeś a ja zachowywałam się jak totalna kretynka. Nie jestem idealna. Jestem beznadziejna,bardzo daleka od ideału. Wiem,że zapewne nie raz przeze mnie płakałeś,nie raz przeze mnie cierpiałeś...proszę Justin,wybacz mi...popełniłam w życiu wiele błędów,praktycznie samych błędy. Wiele razy żałowałam swoich decyzji,nie byłam pewna co do wielu spraw,jednak nigdy nie byłam niczego tak pewna,jak tego,że Cię kocham...przepraszam.-mówiłam,a łzy automatycznie leciały mi po policzkach. Płakałam niczym mała dziewczynka. Nagle w sali rozległ się przeraźliwy dźwięk..poderwałam się z miejsca i spojrzałam na maszynę. To co zobaczyłam sprawiło,że dosłownie zamarłam. Na urządzeniu była zielona,płaska linia...Boże,nie! Tylko nie to!
-Justin,proszę,NIE!-wrzasnęłam przez łzy i w tym samym momencie runęłam na ziemię i chyba zemdlałam....

****

Hellołł.:D No trochę się tu porobiło.;D Wiem,że rozdział trochę krótki,wybaczcie mi to. Nie wiedziałam jak to napisać,żeby wyszedł dłuższy,więc wyszedł taki jaki jest. Mam nadzieję,że mimo wszystko rozdział się Wam spodoba. Nie zdradzę Wam jak to się szybko skończy,wszystko wyjaśni się w następnym rozdziale,który pojawi się najprawdopodobniej w sobotę,albo niedzielę.;) Z góry przepraszam za ewentualne błędy składowe,ortograficzne,interpunkcyjne czy jakiekolwiek inne. Po prostu wena dopadła mnie niespodziewanie i pisałam ten rozdział jak maszyna.:D PS. Jeszcze raz dziękuję za wszystkie nominację do The Versatile Blogger. Nadal jestem w szoku. Jeszcze raz bardzo,bardzo dziękuję.;D  Trzymajcie się,do nn! :D <3

Pozdrawiam.<3
GoŚka.; ]

Czytasz=Komentujesz.



16 komentarzy:

  1. O jezu !!! I co ze niby umrze ??? NIE!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Justin nie może umrzeć <3 rozdział jak każdy inny, cudowny :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Że wtf?! Że niby on umrze?! Are You Kidding Me? O.O No ja cię chyba uduszę. xd W jaką sobotę?! W jaką niedzielę?! Ugh...ja chcę rozdział TERAZ...*_* Nie wytrzymam do soboty..;x Rozdział jest MEGA! <3 ;*****

    http://because-i-loved-youx3.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Matko!!!!!!!!!!!!!! KOCHAM TO!!!!!!!!! <333 ;*** NIE! Justin nie może umrzeć,słyszysz?! Ugh..czekam na następny rozdział z zapartym tchem.;*

    Andziaa.<3

    OdpowiedzUsuń
  5. Oh,My God! MEGA! ;********** <333333333 JUSTIN MUSI PRZEŻYĆ! *____* Czekam na nn! <3 ;* ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Lovee!!!! <333 ;***** Justin nie może umrzeć,nie zgadzam się! Wrr..ja już chcę nn.<333 Dodaj szybko.;*

    Wierna czytelniczka
    Sylwia.xD

    OdpowiedzUsuń
  7. O matulu . Musi zyc dawaj dalej

    OdpowiedzUsuń
  8. Zgadzam się ze wszystkimi MUSI ŻYĆ!!! rozumiesz!!! <333
    cudo, cudo, cudo !!! <33 kocham to <33 :***
    U mnie też nowy, zapraszam <33
    http://justinanddeynnmymirrorstaringbackatme.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. ej z ta kreska to na serio on umrze? Przeciez on nie moze umzec, przeciez on musi zyc EJ! On ma zyc :( czekam na NN mam nadzieje ze justin przezyje :)

    thelovestoryforyou.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. U mnie nowy wpadniesz?
    Bardzo by mi zależało..
    http://szukajac-doroslosci.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. KOcham to! Justin musi przeżyć..aww..aż się popłakałam jak Selena mówiła do Justina.;x Mam nadzieję,że wszystko dobrze się skończy no i oczywiście czekam na nn.<33 ;************************

    OdpowiedzUsuń
  12. Kocham! <3 ;* To opowiadanie jest zajebiste...omg..mam nadzieję,że Justin przeżyje.<3 Czekam na nn.;*

    OdpowiedzUsuń
  13. Świetny post oraz interesujący blog *.*
    ps. Zapraszam na nowy blog z opowiadaniem: http://live2yoursmile.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  14. Świetny blog, świetny roździał.
    Muszę powiedzieć, że jestem strasznie ciekawa jak potoczą się dalsze losy bohaterów.
    Zapraszam do mnie, dopiero zaczynam :)
    http://nasciemarzen.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  15. I Love This! <333 ;**** Czekam na nn.<3 ;*

    OdpowiedzUsuń
  16. NIEEE! >.< Justin NIE może umrzeć...yhhh..czekam na nn.<3333 ;****

    OdpowiedzUsuń