"Avalanna"
Tydzień,w którym Justin poświęcał cały swój czas na próby przygotowujące go do trasy "Believe Tour" wlókł mi się niemiłosiernie. Kiedy wracałam ze szkoły zazwyczaj przez cały dzień okupowałam kanapę w salonie oglądając telewizję. Czasami wyszłam tylko z siostrą na spacer i praktycznie to wszystko. Nie wiem jak ja wytrzymam pół roku bez Justina. Kiedy w telewizji nie leciało nic ciekawego włączałam MP3 i siedząc na balkonie puszczałam sobie wszystkie piosenki Justina po kolei. Jego głos działał na mnie jak najlepszy balsam do ciała. Kiedy go słuchałam byłam całkowicie odprężona,spokojna a wszystkie troski gdzieś ulatywały. Co prawda dzwonił do mnie średnio co godzinę wtedy,kiedy miał przerwy,ale mimo wszystko to nie jest to samo. Wolałabym mieć go cały czas przy sobie. Móc z nim porozmawiać,pożartować,przytulić,pocałować...lub tylko móc spojrzeć w te jego niesamowite czekoladowe tęczówki. Cóż,niestety tak to już jest,jak spotykasz się z gwiazdą,jednak obiecałam i sobie i Justinowi,że to wytrzymam. Będzie do dla mnie pewnego rodzaju sprawdzian i jednocześnie wielkie wyzwanie,ale kto powiedział,że nie można spróbować?
Nareszcie nadszedł ten dzień. Upragniona przeze mnie sobota. Nareszcie mogę trochę poleniuchować,jednak nie za długo,ponieważ dzisiaj Justin ma swój pierwszy koncert w ramach swojej trasy,jednak ma go na miejscu,więc będę mogła na nim być,z czego oczywiście bardzo się cieszę. Jednak nie był to zwykły koncert. Był to koncert charytatywny. Sam Justin to wymyślił,a Usher chętnie na to przystał. Miały się tam pojawić dzieci z domów dziecka,jak i starsi z domu starców. Pieniądze z biletów miały zostać przeznaczone na Dom Dziecka,Dom Samotnej Matki,pobliskie Schronisko dla zwierząt oraz na Dom Pomocy Społecznej. Byłam dumna z Justina,że tak postąpił. Nie wątpiłam również w to,że na koncercie pojawią się również bogate fanki chłopaka,które na pewno wykupią miejsca jak najbliżej sceny,więc na pewno trochę pieniędzy się uzbiera.
Spojrzałam na zegarek. Była na nim godzina 10:30.
No,moja droga,trzeba wstawać...-pomyślałam i wygrzebałam się spod pościeli. Spojrzałam na krajobraz za oknem i uśmiechnęłam się sama do siebie. Pogoda była idealna. Świeciło słońce,a na niebie tylko gdzie nie gdzie błąkały się puchate chmury. Koncert miał odbyć się na świeżym powietrzu,więc warunki atmosferyczne w stu procentach nam sprzyjały. Przeciągnęłam się ziewając przy tym i podeszłam do mojej szafy. Otworzyłam ją i wygrzebałam z jej dna jakieś krótkie spodenki,bluzkę i buty. Stroić będę się później. Zabierając zestaw ze sobą udałam się do swojej łazienki. Tam wykonałam wszystkie poranne czynności i po jakiejś godzinie byłam już gotowa. Wyglądałam tak:
Wyszłam z łazienki i popędziłam na dół wpadając do kuchni gdzie natknęłam się na tatę i Anne.
-Cześć.-powiedziałam ze szczerym uśmiechem na ustach. A właśnie..czy wspominałam,że coraz lepiej dogaduję się z nią? Parę dni temu przeprowadziłyśmy ze sobą poważną rozmowę po której postanowiłam dać jej szansę. Skoro mój ojciec jest z nią szczęśliwy ja muszę to zaakceptować. Poza tym miałam dość ciągłych kłótni z Ojcem,dlatego postanowiłam ustąpić,i jak dotąd jestem zadowolona z tej decyzji.
-Witaj Sell.-przywitali się oboje.
Otworzyłam jedną z szafek i wyjęłam z niej niewielką miskę. Nasypałam do niej płatków zbożowych i zalałam je mlekiem. Wychodząc z kuchni sięgnęłam jeszcze po łyżkę i z posiłkiem udałam się do jadalni. Usiadłam przy stole i mimowolnie spojrzałam na zegarek. 11:40.
Cholera,mam jeszcze tylko 20 minut,bo umówiłam się z Demi i Ashley na zakupy do centrum. One również były zaproszone na koncert i wspólnie postanowiłyśmy,że pójdziemy na zakupy,aby wyglądać,jak to Ash ujęła "olśniewająco". W pośpiechu zjadłam płatki i parę razy o mało się nie zadławiłam. Kiedy skończyłam znowu wpadłam do kuchni jak burza rzucając miskę i łyżkę do zlewu.
-Tato,pożyczysz mi swój samochód?-palnęłam bez ładu i składu.
Mężczyzna spojrzał na mnie zdziwiony.
-A po co Ci?
-Za 10 minut muszę być pod centrum handlowym bo umówiłam się tam z Demi i Ashley.-jęknęłam domagając się od taty pośpiechu.
-No dobrze,tylko uważaj.-powiedział na co ja przewróciłam jedynie oczami. Powtarzał mi to chyba za każdym razem kiedy gdzieś jechałam. Następnie rzucił mi kluczyki,które zręcznie złapałam.
-Dzięki,tato!-powiedziałam w pośpiechu i wyleciałam z domu jak najszybciej się dało. Wsiadłam do samochodu i po chwili śmigałam po autostradzie.
Na miejscu byłam 15 minut później. Oczywiście spóźniłam się dlatego,bo musiałam 5 minut stać na światłach. Jak ja to uwielbiam...wysiadłam z samochodu i natychmiast dostrzegłam
Demi:
I Ashley:
Pomachałam do nich i gdy mnie zauważyły uczyniły to samo. Szybko podbiegłam do nich i przytuliłam każdą z osobna.
-5 minut spóźnienia,panno Gomez. -powiedziała surowym tonem Ashley wskazując na zegarek.
Mimowolnie parsknęłam śmiechem. Dobrze wiedziałam,że mówi tak tylko dla żartów.
-Bardzo przepraszam,ale zatrzymały mnie światła,to się więcej nie powtórzy.-powiedziałam udając skruchę.
-No mam nadzieję.-odpowiedziała Ash grożąc mi palcem. Wszystkie trzy wybuchnęłyśmy śmiechem i weszłyśmy do pierwszego sklepu.
****
Po dwóch godzinach wyszłyśmy z centrum obładowane torbami. Zakupy z moimi przyjaciółkami to niezwykle długie i pracochłonne zajęcie. Gdy tylko coś przymierzałam to albo Ashley,albo Demi coś się nie podobało. A to nie ten kolor,a to za krótkie,a to za długie,za mało pociągające,za nudne...matko,już głowa mnie boli od tych ich narzekań. Jednak wreszcie po długim czasie intensywnych poszukiwań znalazłyśmy coś idealnego. Mam nadzieję,że spodobam się Justinowi. Postanowiłyśmy z dziewczynami pójść jeszcze do pizzerii coś zjeść. Tak więc pojechałyśmy moim samochodem do jednej z najlepszych pizzerii w mieście. Weszłyśmy do środka i zajęłyśmy jeden z najbardziej oddalonych stolików,w samym rogu. Zamówiliśmy pizzę,a kiedy wreszcie ją zjadłyśmy opuściliśmy pizzerię. Następnie odwiozłam Ash i Dem do domu i sama wróciłam do siebie. Zaparkowałam samochód przed domem wzięłam swoje torby i weszłam do środka. Oddałam tacie klucze i jeszcze raz podziękowałam za pożyczenie mi samochodu. Następnie udałam się do swojego pokoju i położyłam torby na łóżku. Wypakowałam swój niezwykle udany zakup po czym włączyłam radio i spojrzałam na zegarek. Była godzina 15:30. Cholera,jeszcze mam tylko 2,5 godziny do koncertu a ja jestem jeszcze w lesie. Spanikowana wpadłam do łazienki jeszcze raz porządnie się wykąpałam i umyłam włosy. Kiedy je wysuszyłam była już 16:00. Szybko się przebrałam,następnie uczesałam się i zrobiłam sobie makijaż. Wyglądałam tak:
Dziewczyny zapewniały mnie,że ślicznie mi w różowym,jednak nie byłam tego taka pewna,ale cóż. Spojrzałam na zegarek i była już 17:00..Boże,czy to ja się tak wlekę czy ten czas leci jak porąbany? Raczej to drugie,bo chyba z dziesięć razy zmieniałam położenie moich włosów,ciągle coś mi nie pasowało. Mam jeszcze godzinę. Ale i tak zaraz będę musiała wyjeżdżać. Wzięłam moją ukochaną małą torebkę,z którą prawie nigdy się nie rozstaję. Zapakowałam do niej portfel,komórkę,chusteczki i takie inne i natychmiast usłyszałam brzęczenie mojej komórki. Wyjęłam ją a na moje usta momentalnie wkradł się szeroki uśmiech. Właśnie przyszedł sms od mojego chłopaka.
Cześć piękna,gotowa na koncert? ;*
Bez wahania odpowiedziałam na wiadomość:
Pewnie. Zaraz wyjeżdżam.;* Spotkamy się na miejscu. ;* Kocham Cię.<3
Schowałam komórkę do torebki i następnie przepasałam ją sobie przez ramię. Wyszłam z pokoju i zbiegłam na dół po schodach. Mój tata bez słowa ponownie wręczył mi kluczyki do swojego auta. Posłałam mu wdzięczny uśmiech,a on tylko skinął głową. Ucałowałam go i Anne w policzek po czym wyleciałam z domu. Wsiadłam do samochodu i pojechałam.
*****
Na miejscu byłam 20 minut później. Czym prędzej wysiadłam z samochodu i ruszyłam ku scenie. Następnie powoli weszłam za kulisy rozglądając się. Kiedy już miałam zawrócić poczułam na swojej talii czyjeś dłonie i od razu uśmiechnęłam się pod nosem. Odwróciłam się i natychmiast przylgnęłam do niego całym ciałem. Oddychałam głęboko nieustannie wdychając niepowtarzalną i wyjątkową woń chłopaka. Tylko on jeden tak pachniał i nikt na świecie nie mógł się z nim równać. Po chwili Justin chwycił mój podbródek i zmusił mnie,abym na niego spojrzała. Patrzył na mnie z wielkimi oczami i nie mógł z siebie wydusić żadnego słowa. Zachichotałam. Chyba dziewczyny miały rację z tym różowym.
-Wyglądasz....wyglądasz...
-Dobrze,nie kończ.
-Olśniewająco..-wydukał w końcu nadal patrząc na mnie jak zaczarowany.
-A nie mówiłam?!- powiedziała z dumą Ashley.
Oboje odwróciliśmy się w stronę,z której dobiegał dobrze znany nam głos. W drzwiach stały właśnie:
Ashley:
I Demi:
Ashley była obejmowana przez Chrisa,z którym chodziła już od dwóch tygodni,a biedna Demi sama,ponieważ Nick nie mógł przyjść.
Justin nie zwracając uwagi na obecność innych znowu wpoił się w moje usta. Boże , jak mi tego brakowało. Oddawałam wszystkie pocałunki z wielką ochotą. Przerwaliśmy dopiero kiedy usłyszeliśmy znaczące chrząknięcie Ushera,który właśnie zaszczycił nas swoją obecnością. Z nie chęcią oderwaliśmy się od siebie,jednak chłopak ani na chwilę nie wypuścił mnie ze swoich objęć,co bardzo mi odpowiadało.
-Przygotuj się Justin. Fani zaczynają się zlatywać.
Mój chłopak kiwnął jedynie głową i poprawił mikrofon. Obserwowałam go bardzo uważnie. Nie było po nim wydać żadnych przejawów tremy,jak on to robił? Za chwilę ma wystąpić przed ogromem ludzi,a zachowuje się zupełnie normalnie. Ja bym tak nie mogła,to kolejny dowód na to,że nie nadaję się na gwiazdę. Wyjrzałam zza kulis i spojrzałam na widownię. Rzeczywiście zebrała się już spora grupa ludzi. Demi spojrzała na zegarek.
-Za pięć minut.-odpowiedziała.
Dzieci i starcy mieli przygotowane specjalne,wygodne miejsca z lewej strony sceny. Miejsca dla fanów były po prawej stronie. Czas płynął a wraz z nim przybywało coraz więcej ludzi. Przejechałam wzrokiem po publiczności,a moją uwagę przykuła niezwykle słodka dziewczynka trzymana przez opiekunkę z Domu Dziecka. Pociągnęłam mojego chłopaka za rękaw a on spojrzał na mnie pytająco. Bez słowa wskazałam na tą cudowną istotkę. Justin popatrzył na nią a na jego usta wpłynął lekki uśmiech. Chyba też ją polubił.
-Chodźmy się z nią przywitać.-poprosiłam.
Chłopak spojrzał na swojego menadżera a ten tylko kiwnął głową. Radosna wraz z chłopakiem podeszliśmy do pani,która trzymała małą. Z bliska była jeszcze słodsza.
-Dzień Dobry.-przywitaliśmy się oboje.
-Och! Witajcie! Justin,nawet nie masz pojęcia jaką radość sprawiłeś tym dzieciom! Nie wiem jak my się tobie za to odpłacimy..
-To dla mnie czysta przyjemność.-uśmiechnął się.
-A ty jesteś Selena,dziewczyna Justina,prawda?-spytała kobieta podając mi wolną rękę.
-Tak,to ja. -odpowiedziałam uśmiechając się i ściskając dłoń kobiety. No ładnie,jeszcze nie zgodziłam się zostać gwiazdą,a już ludzie rozpoznają mnie z tłumu,nieźle,co?
-A jak się nazywa ta kruszynka?
-To Avalanna Routh. Jedna z naszych podopiecznych.-wyjaśniła kobieta.
-Jaka ona jest słodka. Kiedy do Was trafiła?-zapytał mój chłopak.
-Rok temu,kiedy jej rodzice dowiedzieli się,że mała jest chora na raka.-wyjaśniła opiekunka i najwyraźniej posmutniała.
Poczułam mocne ukłucie w sercu. Jak to możliwe,że taka malutka,słodziutka i niewinna istotka została tak bardzo skrzywdzona przez los? I dlaczego jej rodzice okazali się być tacy okropni? Nie mogłam zrozumieć jak mogli ją tak porzucić wtedy,kiedy najbardziej ich potrzebowała?
-Mój Boże...a czy...czy jest jakaś możliwość,żeby wyzdrowiała? Cokolwiek?-zapytałam z nadzieją.
-Jedyną możliwością jest bardzo kosztowna operacja,jednak nie mamy tyle pieniędzy,żeby wyleczyć Avalannę.
-Zapłacę całą sumę.-odparł bez namysłu mój chłopak. Opiekunka spojrzała na niego zdumiona. Ja natomiast przytuliłam chłopaka z całej siły. Byłam taka szczęśliwa! Dzięki jemu dziewczynka będzie miała szansę na przeżycie. Nie wiem dlaczego,ale od początku pokochałam tą małą. Była niczym promyczek słońca w pochmurne dni,jedyna,wyjątkowa.
-Ależ panie Justinie,przecież..
Chłopak przerwał kobiecie unosząc rękę do górę.
-Już postanowiłem. Zajmę się tym po koncercie. Wtedy omówimy wszystkie formalności,dobrze?
-Dobrze..-odparła zszokowana jak i szczęśliwa kobieta.
-Czy mogę ją zabrać ze sobą za kulisy? Zajmę się nią.
-Oczywiście,że tak,ale proszę na nią uważać.-odpowiedziała i podała mi małą. Ostrożnie wzięłam małą na ręce a ona spojrzała na mnie swoimi pięknymi fiołkowymi oczkami. Jak można nie kochać takiej uroczej istotki?
-Będę na nią uważać,obiecuję.
-Dziękuję.-odpowiedziała kobieta i spojrzała na mnie z wdzięcznością. Ja tylko uśmiechnęłam się i wraz z Justinem i Avalanną na rękach wróciłam za kulisy. Tak jak przeczuwałam Demi i Ashley zakochali się w dziewczynce od pierwszego wejrzenia,tak jak ja i Justin. Wreszcie nadszedł moment rozpoczęcia się koncertu. Justin pożegnał mnie i małą całusem w policzek i wleciał na scenę. Przez całe show stałam za kulisami bawiąc się z Avalanną. Dziewczynka co chwilę głośno się śmiała i od czasu do czasu gaworzyła. Świetnie się czułam w jej towarzystwie. Wreszcie nadszedł ten wyjątkowy moment. Justin usiadł na stołku a jego gitarzysta obok niego.
-A teraz moi drodzy chciałbym zaprosić tu na scenę dwie dziewczyny,które od pierwszego wejrzenia zawróciły mi w głowie. Są one najważniejsze pod słońcem. Panie i panowie,powitajcie Selenę i Avalannę!-krzyknął do mikrofonu a jego fani zaczęli krzyczeć i piszczeć. Wraz z dziewczynką weszłam na scenę. Spojrzałam na jej śliczną buźkę. Cały czas szeroko się uśmiechała co znaczyło,że była szczęśliwa. Usiadłam na stołku pomiędzy Justinem a gitarzystą. Justin zwrócił się w naszą stronę i gdy gitarzysta zaczął grać chłopak zaczął śpiewać "My Favorite Girl" dla mnie i dla Avalanny. Publiczność szalała a ja z małą byłyśmy zachwycone. Kiedy skończył rozbrzmiewały głośne brawa a Justin pocałował i mnie i małą w policzek. Na końcu obydwoje ją pocałowaliśmy i tak zakończył się bez wątpienia najlepszy koncert w historii...
****
Hej! :D Oto 34 rozdział. Wiem,że miałam go dodać wczoraj,jednak zabrakło mi weny.;( Na szczęście dzisiaj wróciła więc jest też rozdział. :) Wyszedł mi chyba dłuższy niż zazwyczaj,a może mi się tylko tak wydaje..nie wiem. Mam nadzieję,że Wam się spodoba. Następny będzie za tydzień.;* To tyle. Papa.;***
Czytasz=Komentujesz.
Świetny rozdział.*.* Taki słodki,super,że Justin zapłaci za operację Avalanny.<33 ;** czekam na nn.:D
OdpowiedzUsuńWow! Świetny rozdział..Justin jest taki kochany.<333 ;*** Czekam na nn.:)
OdpowiedzUsuń<3<3<3
OdpowiedzUsuńKocham tooooo...<333 Już się nie mogę doczekać nn..jesteś wspaniała dziewczyno! ;** <33
OdpowiedzUsuń<3
OdpowiedzUsuńZajebisty
OdpowiedzUsuńŚwietny blog czekam na nn :*
OdpowiedzUsuńświetny ♥
OdpowiedzUsuńczekam na nn
u mnie nowy : http://fanfiction-justinbieber-believe.blogspot.com/
Informuj @maja378
OdpowiedzUsuń